W belgijskiej gminie Meise wybuchła burzliwa dyskusja na temat kosztów zatrudnienia pracownika młodzieżowego. Podczas ostatniej sesji rady gminy lider frakcji Vlaams Belang, Paul Van Doorslaer, ostro skrytykował wydatki związane z tym projektem, nazywając je „nadmiernymi”. Burmistrz Gerda Van den Brande (N-VA) broni jednak decyzji, podkreślając, że praca z trudną młodzieżą wymaga specjalistycznych umiejętności i zaangażowania.
Kosztowny projekt: 445 euro dziennie za pracę z młodzieżą
Od ubiegłego roku gmina Meise zatrudnia pracownika młodzieżowego, którego zadaniem jest rozwiązywanie konfliktów z tzw. „hangjongeren” – młodzieżą spędzającą czas w miejscach publicznych, często powodującą zakłócenia porządku. Podczas ostatniej sesji rady gminy przedłużono umowę z organizacją Groep Intro, która odpowiada za zatrudnienie pracownika, na kolejne osiem miesięcy – do 31 sierpnia 2025 roku.
Paul Van Doorslaer z Vlaams Belang nie kryje oburzenia wobec kosztów projektu. – Gmina płaci 15 151 euro za 34 dni pracy. To oznacza, że dzienny koszt wynosi 445 euro netto. Jeśli przeliczymy to na miesięczne wynagrodzenie, otrzymujemy 9 500 euro netto – pensję na poziomie top menedżera – mówi Van Doorslaer.
Brak kontroli nad pracą?
Van Doorslaer zwraca również uwagę na brak przejrzystości w kwestii kontroli nad pracą zatrudnionego specjalisty. – Na pytanie, czy gmina monitoruje jego działania, nie otrzymaliśmy jasnej odpowiedzi – dodaje. – Jako konstruktywna opozycja działamy w interesie mieszkańców, którzy mają prawo do rzetelnych informacji. Wydaje się, że nikt nie zastanowił się nad tym, czy te wydatki są uzasadnione.
Burmistrz broni decyzji: „To niełatwa praca”
Burmistrz Gerda Van den Brande (N-VA) stanowczo odpiera zarzuty, podkreślając, że praca z trudną młodzieżą wymaga specjalistycznych umiejętności i zaangażowania. – Meise aktywnie rozwiązuje problemy związane z młodzieżą spędzającą czas w miejscach publicznych. Aby to robić skutecznie, trzeba z nimi rozmawiać bezpośrednio na miejscu. To nie jest łatwe zadanie – mówi Van den Brande.
– Pracownik młodzieżowy pracuje często wieczorami, spotyka się z młodymi ludźmi w miejscach, gdzie spędzają czas, i uczestniczy w wielu spotkaniach. To wymaga specjalnego szkolenia i doświadczenia – dodaje.
Efekty pracy: Młodzież chce miejsca do sportu
Burmistrz podkreśla, że pracownik młodzieżowy już odniósł pierwsze sukcesy. – Udało mu się nawiązać dialog z młodzieżą, która teraz prosi o miejsce, gdzie mogłaby uprawiać sport. Obecnie analizujemy, jak możemy to zrealizować – mówi Van den Brande.
Dodaje również, że gmina zatrudnia przez Groep Intro dwóch dodatkowych pracowników młodzieżowych, którzy działają w dzielnicach Oppem i De Vlieten. – To kompleksowe podejście do problemu. Można oczywiście nic nie robić, ale wtedy problem sam się nie rozwiąże – podsumowuje.
Vlaams Belang: „Nadmierne koszty”
Mimo argumentów burmistrz, Vlaams Belang pozostaje przy swoim stanowisku. – To wydatki, które przekraczają granice rozsądku – mówi Van Doorslaer. – Mieszkańcy mają prawo wiedzieć, czy ich pieniądze są wydawane odpowiedzialnie.
Podsumowanie: Spór o koszty i efekty
Spór w radzie gminy Meise pokazuje, jak trudne może być znalezienie równowagi między kosztami a skutecznością działań społecznych. Dla jednych wynagrodzenie pracownika młodzieżowego to „pensja top menedżera”, dla innych – konieczny koszt specjalistycznej pracy z trudną młodzieżą. Czy projekt przyniesie długotrwałe efekty? Czas pokaże, ale już teraz widać, że dialog z młodzieżą może przynieść pozytywne zmiany.