Brigitte Macron znalazła się w centrum politycznej burzy po tym, jak do mediów trafiło nagranie jej komentarza dotyczącego działaczek feministycznych. Małżonka prezydenta Francji użyła wobec członkiń jednego z kolektywów wulgarnego określenia, co wywołało szeroką debatę o granicach krytyki, szacunku wobec orzeczeń sądowych i jakości debaty publicznej.
Początkiem sprawy były wydarzenia z ostatnich dni, kiedy grupa aktywistek przerwała występ komika Ary’ego Abittana w paryskim teatrze Folies Bergère. Demonstrantki miały na twarzach maski z wizerunkiem artysty i napisem „gwałciciel”, skandując hasła dotyczące rzekomej przemocy seksualnej. W 2021 r. Abittan został oskarżony o gwałt przez swoją partnerkę, jednak po trzech latach śledztwo umorzono, a decyzję tę potwierdził sąd apelacyjny. Z punktu widzenia prawa komik pozostaje niewinny.
Nagranie, które wywołało burzę
Dzień po proteście Brigitte Macron pojawiła się na spektaklu Abittana, by okazać mu wsparcie. Podczas rozmowy określiła aktywistki słowami, które w polskim tłumaczeniu odpowiadają wulgarnemu „parszywe idiotki”. Komentarz został nagrany i upubliczniony, co natychmiast spotkało się z reakcją opinii publicznej. Pałac Elizejski próbował łagodzić sytuację, tłumacząc, że słowa pierwszej damy były krytyką radykalnych metod działania kolektywu, a nie potępieniem ruchu feministycznego jako takiego.
W dyskusjach szybko przypomniano inne słynne wpadki francuskich polityków, w tym „Spadaj, biedny durniu” Nicolasa Sarkozy’ego podczas Salonu Rolniczego w 2008 r. Wielu komentatorów zauważyło, że parafraza tytułu głośnej książki François Hollande’a nasuwa się sama – „Żona prezydenta nie powinna tak mówić”.
Wymiar polityczny i społeczny
Sprawa natychmiast została podjęta przez środowiska polityczne. Partia Francja Nieujarzmiona (LFI) Jeana-Luca Mélenchona ostro skrytykowała wypowiedź pierwszej damy. Posłanka Sarah Legrain wskazała, że umorzenie śledztwa nie unieważnia słów kobiety, która zgłosiła oskarżenie. Ten pogląd wpisuje się w trwającą we Francji debatę na temat wiarygodności zeznań ofiar przemocy seksualnej oraz sposobu, w jaki wymiar sprawiedliwości ocenia takie sprawy.
Z drugiej strony część komentatorów zwróciła uwagę, że Abittan przeszedł przez całą procedurę sądową i został uznany za niewinnego, podczas gdy aktywistki publicznie określają go mianem gwałciciela. Pojawia się więc pytanie o granice działań wobec osób, które zostały oczyszczone z zarzutów. Czy jedno oskarżenie może na stałe naznaczyć człowieka, nawet jeśli sąd orzekł inaczej? Spór ten odsłania głębokie podziały we francuskim społeczeństwie, w którym coraz trudniej o dialog i wzajemne zrozumienie.