David Verly, belgijski przedsiębiorca od lat mieszkający na Madagaskarze, od 9 stycznia przebywa w więzieniu w Antanimora, czekając na swoją rozprawę zaplanowaną na 17 marca w Antananarywie. Jego areszt budzi wiele kontrowersji i spekulacji, czy nie jest on przypadkiem częścią szerszego planu mającego na celu przejęcie nieruchomości należących do zagranicznych inwestorów.
Znana postać w kręgach biznesowych
David Verly pochodzi z Charleroi, ale od lat 90. mieszka na Madagaskarze, gdzie zdobył uznanie jako przedsiębiorca. Jest również blisko związany z byłym premierem Jean-Omerem Berizikym. W ubiegłym roku Verly i jego żona zostali zatrudnieni przez francuskie małżeństwo do renowacji kompleksu hotelowego na wyspie Nosy Be oraz do uregulowania jego statusu prawnego.
Nagłe aresztowanie i poważne oskarżenia
Podczas trwania prac na obiektach hotelowych, na rozkaz najwyższych władz Madagaskaru Verly i jego żona zostali sprowadzeni prywatnym odrzutowcem do stolicy kraju. Po czterech dniach zatrzymania biznesmen oraz jego współpracownik usłyszeli aż siedem zarzutów, które kategorycznie odrzucają.
Podejrzenia o przejmowanie zagranicznych inwestycji
Według wielu obserwatorów, sprawa może być częścią szerszego procederu, w którym zagraniczni inwestorzy są celowo dyskredytowani i usuwani, aby umożliwić przejęcie ich aktywów przez lokalne władze lub wpływowe osoby. Sytuacja jest na tyle niepokojąca, że sprawą zainteresowały się belgijskie służby dyplomatyczne – konsulat Belgii na Madagaskarze oraz ambasada w Kenii monitorują rozwój wydarzeń.
Dyplomacja śledzi sprawę
Belgijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych aktywnie zajmuje się przypadkiem Verly’ego, ponieważ jego tymczasowy areszt wydaje się być nieproporcjonalny do zarzutów, jakie mu postawiono. Na ten moment nie jest jasne, jakie będą dalsze kroki w tej sprawie, jednak niepokój rośnie zarówno wśród belgijskich władz, jak i społeczności międzynarodowej.