Nowa koalicja rządząca pod przewodnictwem premiera Barta De Wevera (N-VA) zmierzyła się z pierwszym długim i intensywnym starciem z opozycją. To, co z tego wynikło, wpłynie znacząco na przebieg całej legislatury, która potrwa kolejne cztery i pół roku.
Słabe punkty nowego rządu
Największe kontrowersje wywołuje kwestia podatku od zysków kapitałowych. Opozycja, niezależnie od ideologii, wykorzystuje ten temat jako główny punkt krytyki, co już przed przedstawieniem programu rządu wywołało poważne napięcia. Premier De Wever unikał wspominania o tej sprawie w swojej odpowiedzi, co opozycja szybko wykorzystała, nadając podatkowi różne nazwy, jak np. „Conner-taks” czy „De Wever-taks”.
Wicepremier Jan Jambon (N-VA) ironizował, sugerując, by opozycja wspólnie ustaliła, jak chce nazywać ten podatek: „Jeśli już ma być to Jambon-taks, to wolałbym, żeby odjęto od niego jeszcze jeden procent”.
Drugim gorącym tematem stały się kwestie budżetowe. „Pokażcie mi te pieniądze”, przypomniała Barbara Pas (VB) słowa, które sam De Wever wypowiedział przed laty. Paul Magnette, lider PS, zarzucił rządowi zbyt optymistyczne szacunki i brak zaufania nawet ze strony ministra finansów: „Wasz własny minister chce monitorować, czy rzeczywiście dotrzymacie słowa”. Premier odpierał zarzuty, podkreślając obszerny, 200-stronicowy program rządu pełen konkretnych działań.
Rywalizacja na lewicy
Partia Vooruit, będąca lewicowym członkiem głównie prawicowej koalicji, stała się celem ataków ze strony swoich ideologicznych sąsiadów – Zielonych i Partii Pracy Belgii (PVDA). Posłowie Vooruit zostali dosłownie „wciśnięci” między PS a PVDA w sali obrad parlamentu. Oskar Seuntjens, 26-letni lider frakcji, musiał od początku energicznie bronić osiągnięć swojej partii, takich jak utrzymanie indeksacji wynagrodzeń.
Jednak PS, główna partia opozycyjna, choć koncentruje swoje ataki na francuskojęzycznych członkach rządu, może pośrednio zaszkodzić także swoim flamandzkim kolegom z Vooruit. Na razie jeszcze unika otwartego konfliktu, choć trudno przewidzieć, jak długo ta sytuacja się utrzyma.
Problemy dla Open VLD
Dla partii Open VLD, która po 25 latach współrządzenia znalazła się w opozycji, obecna sytuacja jest szczególnie trudna. Widząc, jak inne partie realizują część jej postulatów, niektórym członkom ciężko zachować spójność przekazu. Były minister Vincent Van Quickenborne wywołał zamieszanie, publikując pozytywną wiadomość o rozwoju „flexi-jobs” – rozwiązania, na które jego partia nie miała wpływu w trakcie negocjacji rządowych.
Nowa liderka frakcji, Alexia Bertrand, próbowała skupić się na krytyce budżetu. Jednak szybko przypomniano jej, że jeszcze tydzień temu pełniła funkcję sekretarza stanu ds. budżetu i nie zdołała wtedy poprawić stanu finansów państwa.
Premier i jego zamiłowanie do łaciny
Premier Bart De Wever, znany ze swoich łacińskich cytatów, nie zawiódł i tym razem. Podczas debaty nie brakowało sentencji takich jak „Nil volentibus arduum” („Dla chcących nic nie jest trudne”), „Sin labore nihil” („Bez pracy nic nie osiągniesz”) czy „In vino veritas” („Prawda jest w winie”). To sprowokowało żartobliwe komentarze o rzekomym spadku poziomu intelektualnego w belgijskim parlamencie.
Starcie to zarysowało kierunki, jakie przyjmą zarówno rząd, jak i opozycja w najbliższych latach. Konflikt wokół podatków, budżetu i ideologicznych różnic będzie stanowił główne pole politycznej rywalizacji.