Właściciele instalacji fotowoltaicznych we Flandrii otrzymują obecnie rekordowo niskie wynagrodzenie za nadwyżki energii elektrycznej wprowadzanej do sieci. Z najnowszych analiz Vlaamse Nutsregulator wynika, że stawki spadły do najniższego poziomu w historii funkcjonowania tego mechanizmu. Sytuacja budzi niepokój wśród tysięcy gospodarstw domowych, które w ostatnich latach zainwestowały w odnawialne źródła energii.
Opłata za energię zwrotną, znana jako terugleververgoeding lub injectievergoeding, to kwota wypłacana prosumentom przez dostawcę energii za prąd niewykorzystany na własne potrzeby i oddany do publicznej sieci elektroenergetycznej. Od momentu upowszechnienia liczników cyfrowych energia pobrana z sieci i energia do niej oddana są mierzone oddzielnie. Za każdą kilowatogodzinę wprowadzoną do sieci właściciel instalacji otrzymuje wynagrodzenie zgodnie z warunkami umowy z dostawcą, przy czym stawki różnią się w zależności od operatora oraz rodzaju kontraktu.
Jeszcze w styczniu 2023 r. prosumenci mogli liczyć średnio na około 15,5 eurocenta za każdą kilowatogodzinę oddaną do sieci. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Dla gospodarstw domowych posiadających licznik jednokierunkowy i zawierających nową umowę w grudniu 2025 r. średnia stawka spadła do zaledwie 2,9 eurocenta za kWh. Oznacza to obniżkę przekraczającą 80 procent w okresie krótszym niż trzy lata.
Tak gwałtowny spadek ma kilka przyczyn. Dynamiczny rozwój instalacji fotowoltaicznych sprawił, że w słoneczne dni system elektroenergetyczny zmaga się z dużą nadwyżką produkcji. W tych samych momentach hurtowe ceny energii są bardzo niskie, a czasem nawet ujemne. Dostawcy energii mają trudności ze sprzedażą nadmiaru prądu, co bezpośrednio przekłada się na niższe stawki oferowane prosumentom. Dodatkowo coraz więcej umów uzależnia wysokość opłaty za energię zwrotną bezpośrednio od cen rynkowych, co czyni je bardziej podatnymi na wahania i strukturalnie mniej korzystnymi.
Osoby rozważające podpisanie nowej umowy energetycznej powinny zachować szczególną ostrożność. Niektóre kontrakty, zwłaszcza dynamiczne lub o zmiennej taryfie, przewidują możliwość wystąpienia ujemnej opłaty za energię zwrotną. W praktyce oznacza to, że właściciel paneli nie tylko nie otrzymuje zapłaty za nadwyżki prądu, ale może zostać obciążony kosztami za samo wprowadzenie energii do sieci.
Nowa rzeczywistość rynkowa wymusza zmianę podejścia do opłacalności instalacji fotowoltaicznych. Największe korzyści finansowe osiągają dziś te gospodarstwa domowe, które potrafią maksymalizować bezpośrednie zużycie wyprodukowanej energii. Prąd wykorzystany natychmiast na potrzeby domu ma bowiem znacznie wyższą wartość niż energia sprzedawana do sieci za kilka centów.
Dla rodzin posiadających panele słoneczne kluczowe staje się więc przesuwanie zużycia energii na godziny największego nasłonecznienia. Uruchamianie w ciągu dnia zmywarki, pralki czy ładowanie samochodu elektrycznego pozwala lepiej wykorzystać własną produkcję i ograniczyć straty wynikające z niskich stawek za energię oddawaną do sieci.
Mimo rekordowo niskich opłat eksperci podkreślają, że fotowoltaika wciąż pozostaje sensowną inwestycją dla wielu gospodarstw domowych. Panele słoneczne nadal stanowią skuteczną ochronę przed wysokimi cenami energii elektrycznej. Zmienia się jednak logika kalkulacji opłacalności – o ile kilka lat temu sprzedaż nadwyżek była istotnym elementem zwrotu z inwestycji, dziś priorytetem powinno być jak największe wykorzystanie wyprodukowanej energii na własne potrzeby.