Hiszpański premier Pedro Sanchez przeżywa najtrudniejszy moment od objęcia władzy w 2018 roku. Afery korupcyjne w najbliższym otoczeniu, oskarżenia o molestowanie seksualne wewnątrz partii oraz faktyczny paraliż parlamentarny składają się na obraz rządu, który z coraz większym trudem utrzymuje się u steru. Nadchodząca niedziela może przynieść kolejny cios – sondaże zapowiadają wyraźną porażkę socjalistów w przedterminowych wyborach regionalnych w Estremadurze, co jeszcze bardziej osłabi pozycję szefa rządu.
Paradoks polega na tym, że polityczne kłopoty Sancheza stoją w sprzeczności z kondycją hiszpańskiej gospodarki. Hiszpania notuje tempo wzrostu dwukrotnie wyższe niż średnia strefy euro, a deficyt budżetowy ma spaść do 2,5 procent PKB – poziomu niższego niż w Niemczech. Te korzystne wskaźniki makroekonomiczne nie przekładają się jednak na stabilność polityczną gabinetu.
Afery uderzają w wiarygodność partii
Premier musi mierzyć się z narastającą falą afer, które dotykają osoby z jego bezpośredniego otoczenia. Zarzuty korupcyjne dotyczą jednego z byłych ministrów oraz bliskiego współpracownika Sancheza. Do tego doszły oskarżenia o molestowanie seksualne wewnątrz Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, co szczególnie uderza w ugrupowanie, które przez całą kadencję podkreślało swoje feministyczne oblicze i forsowało regulacje mające chronić kobiety przed przemocą i dyskryminacją.
Mimo narastających problemów Sanchez nie sygnalizuje zamiaru rezygnacji. Podczas dorocznej konferencji prasowej podsumowującej rok zapewniał, że zamierza dokończyć kadencję, która formalnie kończy się w połowie 2027 roku. Również na tradycyjnym świątecznym spotkaniu z dziennikarzami ton pozostawał niezmienny – spokój i odporność na presję.
Wychudzony, ale zdeterminowany
Komentatorzy zwracają uwagę na widoczne oznaki zmęczenia u szefa rządu. Sanchez przyznał, że schudł pięć kilogramów, a jego twarz wyraźnie się zmieniła. Mimo to podczas spotkań z mediami pozostawał dłużej niż zwykle, odpowiadając także na niewygodne pytania. Rezygnacja najwyraźniej nie wchodzi w grę – przetrwanie i opór to strategie, które przez siedem lat rządów doprowadził do perfekcji.
Najpoważniejszym problemem pozostaje jednak paraliż legislacyjny. Po zerwaniu współpracy z ugrupowaniem katalońskiego separatysty Carlesa Puigdemonta rząd stracił możliwość skutecznego uchwalania ustaw. Trzeci rok z rzędu budżet państwa będzie automatycznie przedłużany na podstawie poprzedniego roku, co w praktyce zamraża politykę fiskalną i blokuje realizację nowych inicjatyw.
Patowa sytuacja w parlamencie
Profesor nauk politycznych Pablo Simon z uniwersytetu Carlos III ocenia, że kadencja parlamentarna jest de facto zablokowana. Jednocześnie opozycja konserwatywna nie potrafi wykorzystać słabości rządu. Partia Ludowa nie składa wniosku o wotum nieufności, zdając sobie sprawę, że taki ruch zakończyłby się porażką – głosy skrajnie prawicowego Vox są niewystarczające, a pozostałe ugrupowania nie chcą obecnie poprzeć takiej inicjatywy.
Zdaniem politologa doszło do swoistej równowagi bezsilności. Żadna ze stron nie dąży realnie do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Opozycja woli poczekać, aż rząd jeszcze bardziej się osłabi, natomiast dotychczasowi sojusznicy Sancheza obawiają się scenariusza, w którym władzę przejmie koalicja prawicy i skrajnej prawicy. W efekcie Hiszpania może pozostawać w politycznym impasie aż do regularnego terminu wyborów w 2027 roku – o ile kolejne afery lub nieprzewidziane wydarzenia nie zmienią tej kalkulacji.