Para z okolic Liège stanęła przed sądem apelacyjnym pod zarzutem długotrwałego zaniedbywania oraz fizycznego maltretowania dwóch spośród swoich sześciu dzieci. Chłopcy, obaj z niepełnosprawnościami, przez lata mieli trafiać do szkoły brudni, w nieodpowiednich ubraniach i ze spleśniałym jedzeniem w śniadaniówkach. Prokuratura domaga się ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Alarm podniosły placówki opiekuńcze
O sytuacji w rodzinie powiadomiły instytucje mające regularny kontakt z dziećmi. Pracownicy szkół i ośrodków pomocowych zauważyli poważne zaniedbania: chłopcy przychodzili nieumyci, ubrani nieadekwatnie do pogody, a ich posiłki nierzadko składały się z nadgnitego, spleśniałego jedzenia.
Pozostałe dzieci zeznały, że rodzice krzyczeli na niepełnosprawnych braci i bili ich. Relacje te rzuciły dodatkowe światło na sytuację panującą w domu.
Wcześniejsze podejrzenia nie doprowadziły do interwencji
Para była już wcześniej w polu widzenia służb zajmujących się ochroną małoletnich. Gdy jeden z chłopców był niemowlęciem, trafił do szpitala ze złamaną ręką. Biegły jednoznacznie ustalił, że obrażenie mogło powstać wyłącznie w wyniku wykręcenia kończyny przez osobę trzecią.
Mimo to w 2010 roku sąd uniewinnił rodziców, uznając, że wątpliwości należy rozstrzygać na ich korzyść. Dzieci wróciły do domu, a żadne środki ochronne nie zostały wdrożone. Nowe zarzuty obejmują czyny, które miały być popełniane od końca lat dziewięćdziesiątych.
Wizyta w domu ujawniła skalę zaniedbań
Specjaliści, którzy odwiedzili mieszkanie rodziny, byli zszokowani zastanym widokiem. Lokal znajdował się w skrajnie zaniedbanym stanie. Chłopcy opowiadali o niewystarczających i nieodpowiednich posiłkach.
Psycholog wyraził poważne obawy o ich dalszy los. Eksperci stwierdzili poważne braki w opiece i ocenili, że para nie dysponuje kompetencjami potrzebnymi do wychowywania dzieci. Mecenas Jean Sutera, reprezentujący kuratora majątkowego małoletnich, podkreślił, że chłopcom brakowało nie tylko właściwej opieki, ale również miłości.
Oskarżeni odpierają zarzuty
Ojciec, składając wyjaśnienia, określił sytuację jako „skomplikowaną”. Problemy higieniczne tłumaczył zachowaniem synów, którzy – jak twierdził – moczyli się do łóżka i niszczyli materace. Zapewniał, że nigdy nie podnosił na dzieci ręki, choć przyznał, że zdarzało mu się krzyczeć.
Brak właściwej higieny wyjaśniał tym, że nie można zmuszać dzieci do kąpieli. Twierdził, że on i żona wielokrotnie zachęcali chłopców do mycia się. Kwestia zniszczonych okularów miała wynikać z tego, że jedno z dzieci regularnie je łamało. Ojciec zapewniał także, że synowie codziennie dostawali kanapki i mogli swobodnie sięgać do lodówki.
Obrońca rodziców wniósł o uniewinnienie, argumentując, że zarzuty nie zostały dostatecznie udowodnione. Alternatywnie zaproponował warunkowe zawieszenie ogłoszenia wyroku.