Sąd w Belgii skazał 67-letniego byłego lekarza rodzinnego z Koksijde za wykonywanie czynności medycznych mimo skreślenia z rejestru Izby Lekarskiej. Mężczyzna, który w 2014 r. sam zrezygnował z prawa do wykonywania zawodu, przez kolejne lata przyjmował osoby szukające pomocy, przedstawiając się jako lekarz i wystawiając faktury z użyciem tytułu „dr.”.
Sprawa ponownie zwraca uwagę na problem nadzoru nad osobami z wykształceniem medycznym, które porzucają klasyczną praktykę lekarską, lecz nadal oferują usługi związane ze zdrowiem. Wyrok pokazuje również, gdzie przebiega granica między legalnym doradztwem zdrowotnym a nielegalnym wykonywaniem praktyki lekarskiej w belgijskim systemie prawnym.
Rezygnacja z medycyny konwencjonalnej i konsekwencje prawne
W 2014 r. oskarżony dobrowolnie złożył wniosek o skreślenie z rejestru Izby Lekarskiej. Jak tłumaczył przed sądem, stopniowo tracił zaufanie do skuteczności klasycznej medycyny i zaczął postrzegać siebie jako osobę towarzyszącą pacjentom w procesie zdrowienia – swego rodzaju coacha czy doradcę.
Skreślenie z rejestru oznacza jednak jedno: od tego momentu osoba traci prawo do wykonywania zawodu lekarza i nie może prowadzić działalności leczniczej. Zachowuje natomiast prawo do posługiwania się tytułem akademickim, jeśli został on uzyskany w toku studiów.
Mimo to były lekarz przez lata kontynuował przyjmowanie osób potrzebujących wsparcia, określając swoje działania jako coaching zdrowotny dla tych, którzy nie znaleźli rozwiązań w ramach tradycyjnej opieki. Dopiero pierwsze skargi skłoniły organy ścigania do wszczęcia postępowania.
Skargi pacjentów i postępowanie sądowe
Prokuratura zainteresowała się działalnością mężczyzny po zgłoszeniach z 2020 i 2023 r. Kluczową rolę odegrała skarga kobiety, która po operacji borykała się z trudnościami niezwiązanymi wyłącznie z procesem medycznym i zwróciła się o wsparcie do byłego lekarza. Sposób, w jaki została potraktowana, skłonił ją do złożenia oficjalnego zawiadomienia.
Kobieta podkreślała, że mężczyzna w kontaktach z klientami nadal przedstawiał się jako lekarz, a na fakturach konsekwentnie używał skrótu „dr.”. W ocenie prokuratury sugerowało to kontynuowanie praktyki medycznej, mimo formalnego braku uprawnień. Uznała więc takie działanie za wprowadzanie w błąd oraz za wykonywanie czynności zastrzeżonych dla osób posiadających aktualne prawo wykonywania zawodu.
Argumenty obrony i decyzja sądu
Adwokat oskarżonego wskazywał, że jego klient ma pełne prawo posługiwać się tytułem doktora, ponieważ jest to tytuł akademicki i nie zależy od członkostwa w Izbie Lekarskiej. Podkreślał również, że osoby korzystające z usług byłego lekarza zwykle równolegle pozostawały pod opieką lekarzy medycyny konwencjonalnej, a działalność jego klienta miała charakter jedynie towarzyszący.
Sąd nie przyjął jednak tej argumentacji i uznał mężczyznę za winnego nielegalnego wykonywania praktyki lekarskiej. Wymierzył mu karę trzech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 12 000 euro, płatną bez możliwości odroczenia. Poszkodowana kobieta otrzymała symboliczne odszkodowanie w wysokości jednego euro, co w belgijskim prawie często oznacza uznanie szkody moralnej.
Jednocześnie sąd uniewinnił oskarżonego od zarzutu fałszowania dokumentów. Uznano, że samo używanie skrótu „dr.” na fakturach nie stanowi fałszerstwa, ponieważ tytuł ten rzeczywiście przysługuje mężczyźnie jako tytuł akademicki – choć jego stosowanie mogło wprowadzać w błąd co do aktualnego statusu zawodowego.
Sprawa pokazuje, jak istotne znaczenie w belgijskim systemie prawnym ma wyraźne oddzielenie tytułu akademickiego od prawa wykonywania zawodu lekarza. Jednocześnie stanowi przestrogę przed prowadzeniem działań, które – nawet jeśli wynikają z przekonania o nieskuteczności medycyny konwencjonalnej – mogą narazić pacjentów na niejasność co do tego, jakiej pomocy faktycznie udziela im dana osoba.