W ubiegłym tygodniu belgijskie lotnisko Brussels Airport w Zaventem kilkakrotnie wstrzymywało ruch lotniczy po wykryciu dronów w przestrzeni powietrznej. Choć sytuacja sparaliżowała operacje pasażerskie i spowodowała poważne zakłócenia w funkcjonowaniu jednego z najważniejszych portów lotniczych w kraju, wyspecjalizowana jednostka antydronowa pozostała nieaktywna. Jak ujawniła flamandzka prasa, przyczyną było zwykłe niedopatrzenie – nikt nie powiadomił jej o zagrożeniu.
Wyspecjalizowana jednostka czekała na sygnał
Od 2021 roku Belgia dysponuje profesjonalną jednostką antydronową działającą w ramach policji federalnej. Zespół Counter Unmanned Aerial Systems (C-UAS) liczy około trzydziestu przeszkolonych funkcjonariuszy, specjalizujących się w wykrywaniu i neutralizowaniu wrogich bezzałogowych statków powietrznych. Dysponuje on zaawansowanym sprzętem: dwiema antenami do lokalizacji dronów, czterema urządzeniami do zakłócania sygnału sterującego oraz trzema wyrzutniami sieciowymi umożliwiającymi fizyczne unieruchomienie drona w powietrzu.
Mimo tak kompleksowego wyposażenia i gotowości operacyjnej, jednostka nie została zaangażowana podczas wtorkowych incydentów nad Zaventem. Według informacji dziennika Het Nieuwsblad, powodem był brak komunikacji między odpowiedzialnymi instytucjami.
Spóźniona reakcja władz
Źródła powiązane z jednostką C-UAS, cytowane przez flamandzkie media, twierdzą, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo lotniska zbyt późno uświadomiły sobie możliwość skorzystania z jej pomocy. „Odpowiednie służby zorientowały się dopiero po fakcie, że mogą zwrócić się do nas o wsparcie” – przekazało anonimowe źródło.
Jednostkę antydronową zmobilizowano dopiero w weekend po pierwszych incydentach. Wówczas rozmieszczono jedną antenę wykrywającą w pobliżu lotniska, a drugą w centrum Brukseli. To opóźnienie rodzi pytania o skuteczność procedur bezpieczeństwa i koordynację między różnymi służbami odpowiedzialnymi za ochronę infrastruktury transportowej.
Dyskretne zaangażowanie wojska
Dziennik De Standaard poinformował, że w działania mające zakończyć zakłócenia włączyła się także belgijska armia. Żołnierze mieli działać w ramach dyskretnej operacji, o której władze nie poinformowały opinii publicznej. Brak przejrzystości w tej kwestii budzi dodatkowe wątpliwości co do sposobu zarządzania kryzysem i komunikacji między strukturami cywilnymi a wojskowymi.
Cała sytuacja uwidoczniła szerszy problem braku koordynacji między służbami odpowiedzialnymi za ochronę belgijskiej przestrzeni powietrznej i infrastruktury krytycznej. Mimo inwestycji w nowoczesny sprzęt i wyszkolenie specjalistów, skuteczność systemu bezpieczeństwa zależy ostatecznie od szybkiej wymiany informacji i sprawnych procedur reagowania. Wydarzenia w Zaventem pokazały, że w tym obszarze Belgia ma jeszcze wiele do poprawienia.