Belgijski sektor chemiczny znalazł się w centrum narastającego konfliktu między związkami zawodowymi a organizacjami pracodawców. Wspólny front związkowy ogłosił, że w listopadzie przeprowadzi dwa dni akcji protestacyjnych, a w grudniu – w razie braku porozumienia – zorganizuje ogólnosektorowy strajk. Pierwsze manifestacje mają odbyć się przed zakładami największych firm farmaceutycznych i petrochemicznych w kraju, co pokazuje determinację związków w walce o poprawę warunków zatrudnienia.
Impas w negocjacjach zbiorowych
Rozmowy między przedstawicielami pracowników a organizacjami pracodawców utknęły w martwym punkcie. Wspólny komunikat związków zawodowych wskazuje, że „negocjacje stanęły w miejscu”. Strona pracownicza domaga się rozwiązania kluczowych kwestii: „Brak podwyżek płac, brak uznania zawodów ciężkich przy końcu kariery zawodowej i brak istotnej poprawy warunków pracy” – podkreślają związkowcy.
Szczególnie krytykowane jest stanowisko pracodawców wobec elastycznych form zatrudnienia. „Co gorsza, pracodawcy otwierają na oścież drzwi dla pracy tymczasowej i flexi-jobów” – wskazują przedstawiciele pracowników. Według związków, dopuszczanie takich form zatrudnienia może prowadzić do erozji stabilności i dalszego pogorszenia warunków pracy w sektorze.
Harmonogram zapowiedzianych akcji
Związki zawodowe przedstawiły dokładny plan działań protestacyjnych. Pierwsza demonstracja odbędzie się 14 listopada przed zakładami koncernów Pfizer i Novartis w Puurs. Tydzień później, 21 listopada, protestujący pojawią się przed obiektami TotalEnergies w Feluy, w prowincji Hainaut.
„To krajowe akcje połączone z ogólnokrajowymi apelami – działacze ze wszystkich regionów przyłączą się do tych dwóch wydarzeń” – zapowiadają organizatorzy. Wybór lokalizacji nie jest przypadkowy: Puurs w prowincji Antwerpia to jeden z najważniejszych ośrodków produkcyjnych Pfizera w Europie, natomiast kompleks TotalEnergies w Feluy należy do największych instalacji petrochemicznych w Walonii.
Groźba strajku w grudniu
Jeśli listopadowe protesty nie przyniosą postępu w rozmowach, związki są gotowe na eskalację. Ogłoszono, że 5 grudnia może dojść do ogólnosektorowego strajku, „jeśli federacja pracodawców pozostanie głucha na nasze postulaty”. Taki strajk mógłby sparaliżować znaczną część belgijskiego przemysłu chemicznego – od zakładów farmaceutycznych i petrochemicznych po producentów chemikaliów specjalistycznych.
Sektor chemiczny jest jednym z filarów gospodarki Belgii. Zatrudnia dziesiątki tysięcy osób i odpowiada za znaczną część eksportu przemysłowego kraju. Ogólnokrajowy strajk mógłby więc mieć poważne skutki nie tylko dla przedsiębiorstw, lecz także dla całych łańcuchów dostaw w innych branżach zależnych od chemikaliów.
Szerszy kontekst konfliktu
Spór w sektorze chemicznym wpisuje się w szerszą dyskusję o przyszłości rynku pracy i warunkach zatrudnienia w Belgii. Postulat uznania zawodów ciężkich wiąże się z debatą o możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę przez osoby wykonujące szczególnie wymagające fizycznie lub obciążające zdrowotnie zawody. W przemyśle chemicznym, gdzie pracownicy są narażeni na kontakt z substancjami niebezpiecznymi i trudne warunki środowiskowe, ten temat ma wyjątkowe znaczenie.
Spór o elastyczne formy pracy ujawnia głęboką różnicę podejść: pracodawcy dążą do zwiększenia elastyczności operacyjnej, a pracownicy – do utrzymania stabilnych etatów i przewidywalnych warunków pracy. Choć flexi-joby i praca tymczasowa są promowane jako sposób na zwiększenie konkurencyjności gospodarki, związki zawodowe postrzegają je jako zagrożenie dla standardów zatrudnienia w przemyśle.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy obie strony zdołają znaleźć kompromis, czy też belgijski sektor chemiczny stanie w obliczu poważnych zakłóceń produkcji. Dla tysięcy polskich pracowników zatrudnionych w tej branży wynik sporu będzie miał bezpośredni wpływ na warunki ich pracy i stabilność zatrudnienia.