Federalny rząd Belgii pod przewodnictwem premiera Barta De Wevera od tygodni nie jest w stanie osiągnąć porozumienia w sprawie budżetu na 2026 rok i kolejne lata. W piątek po południu kolejne spotkanie negocjacyjne zakończyło się fiaskiem po zaledwie kilku godzinach rozmów, a każda z pięciu partii koalicyjnych opuściła stół bez przełomu. Rząd musi znaleźć 10 miliardów euro oszczędności, a czas nagli – premier liczył, że w tym tygodniu uzyska wotum zaufania w parlamencie, jednak zmuszony był poprosić o dodatkowy tydzień.
Napięcia w koalicji odzwierciedlają głębokie różnice w podejściu do polityki fiskalnej i społecznej. Spory dotyczą nie tylko wysokości cięć, ale także tego, kto ma ponieść ich ciężar i które obszary wydatków pozostaną chronione.
Ambitne cele kontra twarda rzeczywistość
Premier Bart De Wever stawia na plan długofalowy. „Gdybyśmy skupili się wyłącznie na budżecie 2026 roku, exposé wygłosiłbym już we wtorek. Ale rząd chce poprawić strukturalne saldo budżetowe o 10 miliardów euro do 2030 roku” – mówił w czwartek w parlamencie.
Tak szeroka perspektywa sprawia, że negocjacje są znacznie trudniejsze. Uzgodnienie jednorocznego budżetu byłoby prostsze, tymczasem De Wever dąży do kompleksowego planu reform finansów publicznych. Raporty Komitetu Monitorującego, Agencji Długu Publicznego i Biura Planowania są gotowe od tygodni – problem nie tkwi w danych, lecz w braku politycznej odwagi do podjęcia niepopularnych decyzji.
Linie podziału w koalicji
Centryści z Les Engagés wyraźnie akcentują konieczność solidarnego wysiłku. „Każdy musi wnieść swoją część” – podkreślił przewodniczący Yvan Verougstraete, dodając, że niektórzy partnerzy „muszą przełamać swoje tabu”. Partia domaga się, by „najszersze barki” – czyli najzamożniejsi obywatele i przedsiębiorstwa – poniosły większy ciężar fiskalny.
Jednocześnie Les Engagés nie godzą się na ruszenie normy wzrostu wydatków na ochronę zdrowia. To stanowisko popierają chadecy z CD&V i socjaliści z Vooruit. Liberałowie z MR natomiast sprzeciwiają się jakimkolwiek nowym podatkom i podwyżkom VAT – co czyni kompromis jeszcze trudniejszym.
Dla polskich mieszkańców Belgii wynik tych negocjacji może mieć wymierne skutki: ewentualne cięcia w budżecie zdrowia, wzrost podatków czy ograniczenie programów wsparcia społecznego to scenariusze, które bezpośrednio wpłyną na codzienne życie wielu rodzin.
Pat negocjacyjny i rosnąca presja
Po czwartkowym posiedzeniu parlamentu odbyło się spotkanie tzw. kernu – ścisłego gabinetu z udziałem kluczowych ministrów. Miało ono trwać całą noc, ale po kilku godzinach zakończyło się bez rezultatów. „Zbyt duże blokady” – tak podsumowano rozmowy.
Premier wyznaczył nowy termin – wtorek 21 października – jako datę przedstawienia porozumienia politycznego i budżetowego. Na razie jednak kalendarz Izby Reprezentantów nie przewiduje exposé rządowego, co rodzi wątpliwości, czy ten termin jest realny.
De Wever planuje weekendowe rozmowy bilateralne z każdą partią osobno. W niedzielę chciałby ponownie zebrać wszystkich koalicjantów przy jednym stole – choć na tym etapie to raczej scenariusz teoretyczny niż pewny plan.
Szerszy kontekst i strukturalne wyzwania
Belgijski kryzys budżetowy wpisuje się w szerszy europejski trend. Wiele krajów staje dziś przed koniecznością równoważenia finansów po pandemicznych wydatkach i w obliczu rosnących kosztów demograficznych, ekologicznych oraz obronnych.
W Belgii dochodzi jednak dodatkowy czynnik – federalna struktura państwa, wymuszająca kompromisy między regionami i wspólnotami językowymi. Każda partia reprezentuje nie tylko ideologię, ale i interes terytorialny, co jeszcze bardziej komplikuje osiągnięcie porozumienia.
Ekonomiści ostrzegają, że dalsze odkładanie decyzji może doprowadzić do pogorszenia sytuacji finansowej kraju i ograniczenia elastyczności fiskalnej w kolejnych latach. Jednocześnie nadmierne cięcia grożą zahamowaniem wzrostu gospodarczego i zwiększeniem nierówności społecznych.
Dla mieszkańców Belgii – w tym polskiej społeczności – przeciągające się negocjacje oznaczają niepewność: co z systemem świadczeń, inwestycjami publicznymi, podatkami i składkami? Przedsiębiorcy czekają na jasne sygnały, a gospodarstwa domowe – na stabilność.
Czy premier De Wever zdoła pogodzić tak różne wizje w jednym budżecie? Odpowiedź poznamy – przynajmniej formalnie – we wtorek. Ale jak pokazuje historia belgijskich negocjacji, w tym kraju nawet najtwardsze terminy potrafią się rozciągać w czasie.