Dwudziestokilkuletnia stażystka pracująca na oddziale psychiatrycznym szpitala Brugmann w Brukseli opowiedziała o dramatycznych okolicznościach ataku, którego padła ofiarą w czwartek 2 października. Młoda kobieta została trzykrotnie ugodzona w plecy przez około trzydziestoletniego pacjenta cierpiącego na schizofrenię. Tydzień po zdarzeniu, przebywając na kilkutygodniowym zwolnieniu lekarskim, zdecydowała się publicznie opisać swoją historię, zwracając uwagę na poważne braki w procedurach bezpieczeństwa obowiązujących w placówce.
W rozmowie z dziennikiem La Dernière Heure stażystka przyznała, że czuje się, jakby „ciągle tkwiła w koszmarze”. Jej relacja rzuca światło nie tylko na przebieg samego ataku, lecz także na możliwe zaniedbania w ocenie ryzyka i reagowaniu na zachowania agresywne pacjentów psychiatrycznych.
Przebieg zdarzenia – atak podczas porannego obchodu
Do ataku doszło rano, tuż po zakończeniu rutynowego obchodu, który stażystka wykonywała wspólnie z pielęgniarką. „Wraz z koleżanką mierzyłyśmy parametry życiowe pacjentów. Przedstawiałam się, witałam z ludźmi, byłam w dobrym nastroju” – wspomina młoda kobieta.
Napastnik zaatakował ją od tyłu w korytarzu, zaraz po tym, jak go przywitała. Jako narzędzie wykorzystał fragment rozbitego lustra. „Na początku myślałam, że to ciosy gołymi rękami. Kiedy uciekałam do dyżurki pielęgniarek, zrozumiałam, że to był ostry przedmiot. Zostałam trafiona w kark i dwa razy w plecy. Na szczęście miałam na sobie grubą bluzę z kapturem – bez niej ciosy byłyby głębsze i mogłabym już nie żyć” – opowiada.
Stażystka przyznaje, że w chwili ataku ogarnęła ją panika. „Gdybym się przewróciła, on by się nade mną znęcał. Widziałam wszystko jak przez mgłę, wydawało mi się, że wszyscy pacjenci chcą mnie zaatakować” – opisuje swoje emocje w dramatycznych minutach ucieczki.
Zignorowane sygnały ostrzegawcze
Szczególnie niepokojące są informacje dotyczące zachowania pacjenta w dniach poprzedzających atak. Według relacji stażystki, mężczyzna już dzień wcześniej wykazywał objawy silnej agresji po otrzymaniu złej wiadomości. Personel miał być o tym poinformowany.
„Mimo ostrzeżeń nie wprowadzono żadnych środków ostrożności. Uważam, że należało zlecić mu natychmiastową konsultację psychiatryczną, aby ocenić jego stan psychiczny. Tymczasem został po prostu pozostawiony sam sobie” – relacjonuje.
Młoda kobieta jest przekonana, że tragedii można było uniknąć. „Gdyby specjalista go zbadał, może zauważyłby, że ten pacjent był w stanie, który mógł doprowadzić do czegoś nieodwracalnego” – dodaje.
Stan zdrowia ofiary i postępowanie wobec sprawcy
Sprawca został przesłuchany przez prokuraturę i przyznał się do popełnienia czynu, choć – jak podkreślono – nie rozumie swoich działań. Został tymczasowo aresztowany i przebywa w izolacji do czasu zakończenia śledztwa. Jego stan psychiczny, zdiagnozowana schizofrenia, będzie kluczowym elementem w dalszym postępowaniu sądowym. W belgijskim systemie prawnym osoby uznane za niepoczytalne w chwili czynu mogą uniknąć odpowiedzialności karnej w klasycznym wymiarze, trafiając zamiast tego do specjalistycznych placówek psychiatrycznych.
Sama ofiara nadal odczuwa skutki ataku – fizyczne i psychiczne. Doznała ran w okolicy karku i ramienia, cierpi też na napady lęku. Przebywa na kilkutygodniowym zwolnieniu lekarskim, lecz pełne odzyskanie równowagi psychicznej może potrwać znacznie dłużej.
Bezpieczeństwo personelu psychiatrycznego pod lupą
Zdarzenie w szpitalu Brugmann wpisuje się w szerszy problem bezpieczeństwa personelu medycznego w belgijskich placówkach psychiatrycznych. To nie pierwszy przypadek ataku na pracownika służby zdrowia w ostatnich miesiącach. Wcześniej podobny incydent miał miejsce w szpitalu CHU Saint-Pierre w Brukseli, który również wywołał debatę publiczną.
Burmistrz Brukseli Philippe Close komentował wówczas: „Pielęgniarze są oddani społeczności”, przypominając o poświęceniu personelu pracującego w ekstremalnych warunkach, często bez wystarczających zabezpieczeń. Oddziały psychiatryczne należą do najbardziej wymagających miejsc pracy – personel musi zachować równowagę między troską terapeutyczną a zapewnieniem bezpieczeństwa pacjentów i własnego.
Zaniedbane procedury i pytania o odpowiedzialność
Relacja stażystki stawia pod znakiem zapytania skuteczność obowiązujących w szpitalu procedur bezpieczeństwa. Jeśli – jak twierdzi – personel wiedział o narastającej agresji pacjenta, brak reakcji można uznać za poważne zaniedbanie.
Działania prewencyjne mogłyby obejmować m.in. dodatkową ocenę psychiatryczną, czasową izolację, zmianę farmakoterapii, wzmocnienie nadzoru czy ograniczenie dostępu do potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów, takich jak szkło. Fakt, że napastnik wykorzystał fragment rozbitego lustra, rodzi pytania o kontrolę nad wyposażeniem i bezpieczeństwem pomieszczeń.
Konieczność zmian systemowych
Władze szpitala Brugmann zapowiedziały wszczęcie wewnętrznego postępowania wyjaśniającego. Incydent może stać się impulsem do szerszej dyskusji o bezpieczeństwie w belgijskich placówkach psychiatrycznych i konieczności przeglądu obowiązujących procedur.
Eksperci podkreślają potrzebę częstszych szkoleń w zakresie rozpoznawania sygnałów ostrzegawczych, lepszego nadzoru nad pacjentami w kryzysie oraz poprawy proporcji liczby pracowników do pacjentów. Równie istotne jest zapewnienie systemów alarmowych, które pozwolą na natychmiastową interwencję w sytuacji zagrożenia.
Dla młodej stażystki, stojącej dopiero u progu kariery zawodowej, doświadczenie to może pozostawić głęboką traumę. Będzie potrzebować długotrwałego wsparcia psychologicznego, by wrócić do pracy w zawodzie.
Atak w szpitalu Brugmann to bolesne przypomnienie, że bezpieczeństwo pracowników medycznych, zwłaszcza tych pracujących z pacjentami psychiatrycznymi, wymaga realnych działań, a nie jedynie deklaracji. Ich ochrona powinna być jednym z priorytetów polityki zdrowotnej na poziomie regionalnym i federalnym.