Belgijski sektor psychiatryczny mierzy się z poważnym kryzysem związanym z brakiem miejsc dla osób uzależnionych od alkoholu. Czas oczekiwania na przyjęcie do wyspecjalizowanych ośrodków sięga obecnie trzech miesięcy, co – biorąc pod uwagę postępujący charakter uzależnienia – stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów.
Dane z reprezentatywnych placówek psychiatrycznych pokazują dramatyczną dysproporcję między liczbą dostępnych łóżek a rzeczywistymi potrzebami społecznymi. Przeciętny oddział leczenia alkoholizmu dysponuje około 30 miejscami, podczas gdy lista oczekujących obejmuje zbliżoną liczbę pacjentów. W praktyce oznacza to wielotygodniowe oczekiwanie na rozpoczęcie terapii, nawet w stanach ostrego kryzysu zdrowotnego.
Lekarze zgodnie podkreślają, że problem nie dotyczy wyłącznie pojedynczych szpitali, lecz ma charakter systemowy. Odzwierciedla on strukturalne niedofinansowanie i niewłaściwe decyzje organizacyjne w zakresie leczenia uzależnień.
Kiedy czas działa na niekorzyść
Długie oczekiwanie na miejsce w ośrodku odwykowym prowadzi do szybkiego pogorszenia stanu zdrowia – fizycznego i psychicznego. Pacjenci, którzy zdają sobie sprawę z choroby, ale nie mogą uzyskać natychmiastowej pomocy, popadają w jeszcze głębsze uzależnienie. Towarzyszy temu poczucie bezsilności i frustracji, które często przekłada się na ryzykowne zachowania.
Wśród konsekwencji społecznych wymienia się m.in. prowadzenie pojazdów pod wpływem alkoholu, agresję domową czy zaniedbywanie obowiązków rodzicielskich. Oczekiwanie na leczenie staje się więc problemem nie tylko zdrowotnym, ale również społecznym i bezpieczeństwa publicznego.
Brak odpowiedniego wsparcia w nagłych przypadkach
System opieki zdrowotnej nie oferuje skutecznych mechanizmów interwencyjnych dla osób w ostrym kryzysie alkoholowym. Oddziały ratunkowe nie są przystosowane do leczenia uzależnień, a pacjenci trafiają do tzw. „korytarzy kryzysowych” – specjalnych pomieszczeń z monitoringiem, gdzie mogą przebywać maksymalnie sześć dni.
Po tym czasie są kierowani na ogólne oddziały psychiatryczne, które również nie oferują odpowiedniego wsparcia terapeutycznego. Brakuje specjalistów, programów leczenia i podejścia dopasowanego do potrzeb osób uzależnionych. Efektem jest marginalizacja pacjentów, którzy trafiają w medyczną pustkę.
Kiedy „opieka domowa” nie wystarcza
Źródeł obecnego kryzysu należy szukać w reformie psychiatrii sprzed dekady, kiedy postawiono na rozwój opieki środowiskowej kosztem hospitalizacji. Z założenia miała to być tańsza i bardziej humanitarna forma leczenia. W praktyce doprowadziło to do drastycznego ograniczenia liczby łóżek szpitalnych, bez stworzenia realnej alternatywy dla osób wymagających intensywnej terapii.
Tymczasem leczenie alkoholizmu wymaga często całkowitej izolacji od substancji uzależniającej, ścisłego nadzoru medycznego i pracy zespołu specjalistów. Żadna z tych potrzeb nie może zostać zaspokojona w warunkach domowych lub ambulatoryjnych.
Zablokowany system po wypisie
Nawet gdy pacjent zakończy leczenie szpitalne, nie oznacza to końca problemów. Chroniczny brak miejsc w jednostkach dziennych i poopieki sprawia, że nie może on opuścić placówki, ponieważ nie ma gdzie kontynuować terapii. W efekcie blokuje łóżko, które mogłoby zostać przeznaczone dla kolejnej osoby w kryzysie.
To błędne koło skutkuje dalszymi opóźnieniami i tworzy efekt domina w całym systemie. Lekarze mówią wprost: łóżka zwalniają się głównie w wyniku zgonów pacjentów. To dramatyczna ilustracja systemowej niewydolności.
Konieczna zmiana myślenia
Kryzys odzwierciedla szersze problemy belgijskiego systemu psychiatrycznego – brak dostosowania do zmieniających się realiów demograficznych i rosnącego obciążenia chorobami uzależnieniowymi. Brakuje nie tylko miejsc, ale też spójnej strategii i inwestycji w infrastrukturę terapeutyczną.
W rezultacie, nawet osoby gotowe do walki z uzależnieniem natrafiają na barierę nie do pokonania – barierę instytucjonalną. W wielu przypadkach kończy się to pogorszeniem stanu zdrowia lub przedwczesną śmiercią. System, który miał ratować, staje się jego zakładnikiem.