Była premier Belgii, a obecnie wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, Sophie Wilmès, wystąpiła w sobotnim wydaniu wiadomości RTL Info. Początkowo mówiła o zarządzaniu kryzysem Covid-19, do czego nawiązuje nowy dokument opowiadający o tamtym okresie. Jednak rozmowa szybko zeszła na temat obecnej sytuacji geopolitycznej i możliwego zagrożenia dla Belgii w kontekście wojny w Europie.
Czy Belgia jest przygotowana na rosnące napięcia?
Wilmès zwróciła uwagę na coraz trudniejszą sytuację Ukrainy, która znalazła się w potrzasku między Rosją, udającą gotowość do negocjacji, a Europą, mierzącą się z rosnącą presją ze strony Stanów Zjednoczonych, zarówno w kwestiach obronnych, jak i gospodarczych.
„Najważniejsze pytanie, jakie powinniśmy sobie teraz zadać, brzmi: czy robimy wystarczająco dużo, aby zapobiec eskalacji konfliktu i jego zbliżeniu do naszych granic? Potrzebujemy zbiorowego przebudzenia” – podkreśliła.
Większe wydatki na obronność jako sposób na odstraszanie
Zdaniem Wilmès Belgia musi działać, aby zapobiec ewentualnemu rozszerzeniu konfliktu na Europę Zachodnią. „Naszym celem powinno być niedopuszczenie do wojny na naszym terytorium. A to oznacza, że musimy być w stanie odstraszyć potencjalnego agresora. Jedyną drogą do tego jest zwiększenie wydatków na obronność” – zaznaczyła.
Polityka rządu idzie w tym kierunku
Niedawne decyzje rządu koalicji Arizona wydają się odzwierciedlać te obawy. Minister obrony Théo Francken ogłosił przyspieszenie planów dotyczących zwiększenia wydatków wojskowych do poziomu 2% PKB, co ma nastąpić jeszcze w tym roku. Decyzja ta wynika z rosnącego zagrożenia ze strony Rosji oraz ustaleń ostatniego szczytu Unii Europejskiej, na którym państwa członkowskie zobowiązały się do dalszego wsparcia Ukrainy.
Sophie Wilmès podkreśliła, że Europa nie może biernie czekać na rozwój sytuacji i powinna podjąć konkretne działania, by wzmocnić swoje bezpieczeństwo. Belgia, jej zdaniem, powinna odegrać w tym procesie istotną rolę.