Para Ukraińców, która uciekła przed wojną do Belgii, padła ofiarą brutalnej rzeczywistości panującej na ulicach Anderlechtu. W ubiegłym tygodniu 49-letni Dmytro Kretsu został postrzelony, stając się przypadkową ofiarą starć gangów narkotykowych, które w ostatnich dniach sieją terror w tej dzielnicy Brukseli.
Ucieczka przed wojną nie oznaczała bezpieczeństwa
Dmytro Kretsu i jego żona, Marku Lekrymoara, przybyli do Belgii w 2022 roku, uciekając z ogarniętego wojną Mykołajowa. Osiedlili się na Anderlechcie, mając nadzieję na spokojniejsze życie. Jednak nie spodziewali się, że ich nowy dom stanie się areną przemocy związanej z handlem narkotykami.
W środową noc, około godziny 3:00, Dmytro wyszedł z mieszkania, by kupić wodę do zażycia leków. Ze względu na problemy z kartą płatniczą postanowił udać się do bankomatu przy stacji metra Clemenceau. Nieświadomy zagrożenia znalazł się w samym środku konfliktu między gangami.
Ostrzał na ulicy
Według świadków i policji oddano pięć strzałów w stronę ofiary. Dmytro zdążył schronić się za samochodami, ale jedna z kul trafiła go w nogę. Nie był w stanie wezwać pomocy – na ratunek przybiegli mieszkańcy, którzy usłyszeli strzały i zawiadomili służby. Mimo poważnej rany jego stan udało się ustabilizować.
Jego żona nie kryje rozpaczy. „Strzelali do mojego męża tutaj. Nie mamy nic wspólnego z tą wojną narkotykową. Nawet nie pijemy alkoholu. Dlaczego nie możemy po prostu spokojnie chodzić po ulicy?” – mówi w rozmowie z mediami.
Dramatyczna walka o przetrwanie
Dla Marku Lekrymoary wydarzenie to nie tylko szok, ale także ogromny problem finansowy. „Gdy przyjechaliśmy do Belgii, staraliśmy się zacząć wszystko od nowa i dobrze nam szło. Teraz wszystko się zmieniło” – przyznaje. Koszty leczenia rosną, a jej mąż nie może pracować. „Pracuję dwa razy ciężej w restauracji, ale zarabiamy tylko tyle, by kupić jedzenie. Nie wiem, co dalej” – dodaje, bezradna wobec sytuacji.
Historia Dmytra i Marku to kolejny przykład narastającej przemocy w Brukseli i dowód na to, że problem narkotykowych porachunków coraz częściej dotyka przypadkowych mieszkańców.