Pod koniec roku portal BruxellesToday wraca do wydarzeń, które w 2025 r. szczególnie mocno wstrząsnęły Brukselą. Jednym z nich jest dramat z 2 czerwca 2025 r., do którego doszło w parku Élisabeth, na pograniczu gmin Ganshoren i Koekelberg. Tego dnia 11-letni Fabian poruszał się elektryczną hulajnogą po terenie zielonym – przestrzeni przeznaczonej do wypoczynku, która z definicji powinna być bezpieczna. Zwykła policyjna interwencja przerodziła się jednak w ciąg zdarzeń o tragicznym finale. Pościg prowadzony samochodem, wysoka prędkość, brak sygnałów dźwiękowych i świetlnych. Zderzenie okazało się śmiertelne. Dziecko zostało przejechane i zmarło w wyniku odniesionych obrażeń. Niemal natychmiast pojawiło się pytanie, które do dziś pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi: jak mogło do tego dojść?
Pościg, który nie powinien mieć miejsca
Ustalenia ujawniane w kolejnych dniach po tragedii budziły coraz większe poruszenie. Policjanci zamierzali skontrolować Fabiana, ponieważ poruszał się hulajnogą elektryczną, nie spełniając wymogu wieku przewidzianego w przepisach. Przestraszone dziecko zaczęło uciekać, a funkcjonariusze podjęli pościg samochodem przez park Élisabeth – miejsce codziennie uczęszczane przez rodziny z dziećmi.
Od pierwszych godzin po zdarzeniu świadkowie opisywali sceny, które wstrząsnęły opinią publiczną. Jeden z nich relacjonował, że słyszał nadjeżdżający pojazd poruszający się z dużą prędkością, widział moment uderzenia radiowozu w hulajnogę od tyłu, a następnie długą akcję reanimacyjną prowadzoną przez służby ratunkowe. W wielu relacjach powtarza się także informacja, że po wypadku policjanci mieli prosić obecne osoby, aby nie wykonywały zdjęć ani nagrań.
Niejasności dotyczyły również samego powodu wszczęcia pościgu. Pojawiały się różne wersje: kontrola wieku, podejrzenie zbyt mocnej hulajnogi, hipoteza o drugim pasażerze na początku zdarzenia lub zwykła odmowa zatrzymania się. Prokuratura potwierdziła, że doszło do pościgu, i powołała biegłego z zakresu ruchu drogowego oraz lekarza medycyny sądowej, przekazując jednak niewiele szczegółów ze względu na dobro śledztwa i szacunek dla rodziny.
40 km/h na terenie zielonym
Sytuacja stała się jeszcze bardziej kontrowersyjna po ujawnieniu danych technicznych. Z dokumentów policyjnych wynikało, że pojazd poruszał się z prędkością przekraczającą 40 km/h w parku, bez włączonych sygnałów dźwiękowych i świetlnych. Świadkowie cytowani w protokole opisywali samochód, który nie zwolnił mimo bliskości dziecka. Niektórzy twierdzili, że widzieli, jak pojazd przejechał po kierującym hulajnogą. W dokumentacji odnotowano również brak śladów hamowania. Jednocześnie brak kamer nasobnych, zapisu z pojazdu oraz monitoringu w okolicy znacząco utrudnił rekonstrukcję przebiegu zdarzeń i sprzyjał sprzecznym interpretacjom.
Sekcja zwłok wykazała, że Fabian zmarł w wyniku zmiażdżenia głowy i miednicy. Śledztwo przekazano Komitetowi P. W okolicy szybko narastał gniew i poczucie niesprawiedliwości. Podczas czuwania w parku jedna z mieszkanek mówiła wprost, że niezależnie od przyczyny nigdy nie powinno się w taki sposób ścigać dziecka.
W wypowiedziach zebranych przez redakcję Selma Benkhelifa, adwokatka specjalizująca się w sprawach przemocy policyjnej, wskazywała na podstawowy problem prawny. Użycie samochodu przez policję jest formą użycia siły, a każda taka interwencja musi być konieczna i proporcjonalna. W jej ocenie kluczowe pytanie brzmi: jaka była realna konieczność zatrzymania 11-letniego dziecka jadącego hulajnogą?
Wstrząs w wymiarze sprawiedliwości
Tydzień po tragedii doszło do nieoczekiwanego zwrotu. Policjant prowadzący pojazd został zatrzymany i osadzony w areszcie. Usłyszał zarzut złośliwego utrudniania ruchu drogowego ze skutkiem śmiertelnym, zagrożony karą od 20 do 30 lat pozbawienia wolności. Był to pierwszy taki przypadek w Belgii w sprawie o podobnym charakterze.
Prokuratura wskazywała na okoliczności obciążające: prędkość w parku, brak użycia syreny i koguta wbrew wcześniejszym zeznaniom oraz fakt, że powodem pościgu była kontrola wieku dziecka. Nadal jednak pozostawała kluczowa wątpliwość techniczna: czy Fabian został uderzony przed upadkiem, czy też najpierw się przewrócił, a następnie został przejechany.
Równolegle uruchomiono drugi wątek śledztwa dotyczący hulajnogi, w tym jej zgodności z przepisami. Doprowadziło to do kontrowersyjnych działań, takich jak przeszukanie sklepu, w którym rzekomo zakupiono pojazd, oraz zabezpieczenie narkotyków i pieniędzy. Dla wielu obserwatorów był to sygnał odwracania uwagi od istoty sprawy. W tym samym czasie wszczęto odrębne postępowanie dotyczące wycieku fragmentów protokołu policyjnego do mediów. Jedna osoba usłyszała zarzuty nielegalnego dostępu do baz danych i naruszenia tajemnicy zawodowej.
Zatrzymanie policjanta wywołało silną reakcję związków zawodowych. Określono je jako środek nieproporcjonalny, podnosząc argument, że nie istniało ryzyko ucieczki ani ponownego popełnienia czynu. Przedstawiciele związków podkreślali, że funkcjonariusz jest młody, mało doświadczony i działał pod presją wynikającą z niedoborów kadrowych. Wskazywano także, że Fabian poruszał się szybko, co miało uniemożliwić pościg pieszy, a zdarzenie rozegrało się na trawniku.
Rodzina domaga się prawdy
Na ulicach dominowało jednak zupełnie inne przekonanie. W opinii wielu osób, jeśli pościg był nieproporcjonalny, to błąd leżał po stronie interwencji, a nie zachowania dziecka. Podczas zgromadzeń skandowano hasła potępiające policję i system sprawiedliwości. Rodzina Fabiana oświadczyła publicznie, że domaga się prawdy i sprawiedliwości, określając zdarzenie jako prześladowanie, które przekroczyło wszelkie granice. Bliscy wzywali również do ujawnienia tożsamości policjanta.
Selma Benkhelifa wskazywała na szerszy problem systemowy. Jej zdaniem wśród funkcjonariuszy narasta przekonanie, że odmowa zatrzymania się usprawiedliwia każde działanie. Ucieczka staje się w tej logice największym przewinieniem, podczas gdy społeczne skutki takich interwencji są dramatyczne.
Po kilku tygodniach policjant został warunkowo zwolniony, a elektroniczną obrączkę zdjęto. Otrzymał zgodę na powrót do pracy na stanowisku administracyjnym. Obrona określiła tę decyzję jako rozsądną, podkreślając, że sprawa nie powinna przerodzić się w licytację tragedii. Dla rodziny był to kolejny cios. Ich adwokatka zaznaczyła, że Fabian nigdy nie był traktowany jak dziecko, lecz jak przestępca. Skrytykowała również brak empatii ze strony policjantów i ich pełnomocników oraz próby sugerowania, że dziecko ponosi odpowiedzialność za własną śmierć.
Matka wobec straty
Z biegiem czasu ból nie ustępuje. Matka Fabiana niemal codziennie wraca do parku Élisabeth, w miejsce, gdzie zginął jej syn. Dba o rośliny i prowizoryczny pomnik pamięci. Według osób z jej otoczenia niemal nie sypia.
W symbolicznym geście poprosiła o spotkanie z policjantem, który prowadził radiowóz. Doszło do niego kilka miesięcy po tragedii, w ściśle kontrolowanych warunkach i w obecności prawników. Przebieg rozmowy nie został upubliczniony.
Pamięć silniejsza niż procedury
Choć postępowanie sądowe toczy się powoli, pamięć o Fabianie pozostaje żywa. W parku Élisabeth regularnie odbywają się czuwania, marsze, ceremonie religijne i zgromadzenia obywatelskie. W centrum Brukseli powstał mural. Zorganizowano zbiórkę pieniędzy, aby wesprzeć rodzinę w kosztach związanych ze śmiercią dziecka. Po wahaniach rodzina przyjęła środki, wyjaśniając, że choć pogrzeb pokryło ubezpieczenie, pieniądze zostaną przeznaczone na grób i pomnik w Mołdawii.
Ciało Fabiana przewieziono do Mołdawii, gdzie w rodzinnej wsi odbył się pogrzeb zgodnie z tradycją prawosławną. W Belgii, w jego szkole, zorganizowano wsparcie psychologiczne. Pusta ławka stała się symbolem nieobecności, a uczniowie przygotowują własny hołd.
Pod koniec czerwca, w dniu, w którym Fabian skończyłby 12 lat, w niebo wypuszczono białe balony. O 17:50, dokładnie w godzinie tragicznego zdarzenia, mieszkańcy złożyli kwiaty, świece i rysunki w miejscu wypadku. Przestrzeń ta stała się żywym, codziennie pielęgnowanym miejscem pamięci.
Zaostrzenie zasad po tragedii
Pod wpływem presji społecznej i medialnej sprawa nabrała wymiaru politycznego. Radni gminni zaczęli interpelować w sprawie używania pojazdów policyjnych na terenach zielonych. Minister spraw wewnętrznych Bernard Quintin z MR zapowiedział potrzebę ściślejszych regulacji dotyczących pościgów, jednocześnie unikając określenia tej sprawy jako przemocy policyjnej. Przypomniał też, że zalecenia Komitetu P istnieją od lat, lecz nie zawsze są respektowane.
W Schaerbeek i Koekelberg przyjęto uchwały ograniczające, a nawet zakazujące patroli zmotoryzowanych w parkach, z wyjątkiem sytuacji nadzwyczajnych. W Jette przegłosowano uchwałę nakazującą uwzględnianie nadrzędnego interesu dziecka w decyzjach lokalnych oraz szkolenia służb porządkowych w zakresie interwencji wobec nieletnich. W innych gminach podobne propozycje odrzucono bez debaty.
Dla Fabiana zmiany przyszły za późno, ale mogą mieć znaczenie dla innych.
Gdy odpowiedzialność nie trafia na salę sądową
W ostatnich latach w Belgii doszło do kilku śmiertelnych zdarzeń podczas interwencji policyjnych, często w kontekście ucieczki. Sprawa Fabiana wpisuje się w ten ciąg.
Jednym z najbardziej symbolicznych przykładów jest przypadek Mehdiego Boudy, który zginął w wieku 17 lat po potrąceniu przez radiowóz jadący z prędkością ponad 98 km/h w strefie ograniczonej do 30 km/h. Postępowanie zakończyło się ostatecznym umorzeniem. Do zdarzenia doszło w sierpniu 2019 r., po kontroli tożsamości w rejonie Mont des Arts i ucieczce młodego mężczyzny. Zderzenie nastąpiło na ulicy Cantersteen, pod prąd, z włączonymi kogutami, ale bez syren. Apelacja rodziny została uznana za dopuszczalną, lecz oddaloną.
Rodzina Mehdiego wskazywała na elementy, które w ich ocenie nigdy nie zostały rzetelnie rozpatrzone: prędkość, jazdę pod prąd, brak syreny, a także twierdzenia, że chłopak miał być przeszukany przed rozpoczęciem reanimacji. Ostatecznie bliscy zostali zobowiązani do zapłaty ponad 11 000 euro odszkodowania na rzecz policjantów. Brat Mehdiego, Ayoub Bouda, zapowiedział skargę kasacyjną, mówiąc wprost o karze za samo dochodzenie sprawiedliwości.
Zdaniem Selmy Benkhelify takie rozstrzygnięcia odsłaniają głębszy mechanizm bezkarności. Jak podkreśla, w analogicznej sytuacji zwykły obywatel stanąłby przed sądem. W tych sprawach do procesu często nawet nie dochodzi.