Amerykańska administracja ogłosiła plan zniszczenia środków antykoncepcyjnych o wartości blisko 10 milionów dolarów, składowanych w magazynach w Geel w prowincji Antwerpia. Decyzja ta wywołała falę oburzenia i protesty przed ambasadą USA w Brukseli, gdzie organizacje społeczne sprzeciwiają się temu, co określają jako element „wojny z kobietami” prowadzonej przez administrację Donalda Trumpa.
Sprostowanie nieprawdziwych informacji
Delphine Chabbert, dyrektor Świeckiej Federacji Ośrodków Planowania Rodziny, podkreśla, że zapasy – obejmujące m.in. spirale, tabletki antykoncepcyjne, prezerwatywy oraz 50 tysięcy terapii przeciwko HIV – nie zostały jeszcze zniszczone. Organizacje, które dokonały weryfikacji, potwierdzają, że zapowiedzi administracji amerykańskiej były przedwczesne.
„Najpierw stwierdzono, że te środki są przeterminowane, co nie jest prawdą, a następnie ogłoszono ich rzekome zniszczenie” – tłumaczy Chabbert. Zaznacza jednak, że zamiar pozostaje aktualny, co budzi sprzeciw środowisk społecznych.
Ideologia zamiast logistyki
Władze USA tłumaczą swoją decyzję względami ideologicznymi. W komunikacie wydanym przez administrację wskazano, że „Prezydent Trump zobowiązuje się do ochrony życia nienarodzonych dzieci na całym świecie. Administracja nie będzie dostarczać środków antykoncepcyjnych o działaniu aborcyjnym w ramach pomocy zagranicznej”.
USAID – federalna agencja odpowiedzialna za międzynarodową pomoc humanitarną i rozwojową – została już wcześniej ograniczona decyzjami Białego Domu. Zdaniem Chabbert, to wyraz dążenia do „narzucenia kontroli nad ciałami kobiet poprzez odmowę dostępu do środków umożliwiających im decydowanie o własnym zdrowiu i płodności”.
Prognozy i skutki humanitarne
Eksperci ostrzegają, że konsekwencje mogą być dramatyczne. Jak wynika z analiz opublikowanych w czasopiśmie The Lancet, do 2030 roku może dojść do śmierci 14 milionów osób, 362 tysięcy niechcianych ciąż, 160 tysięcy nieplanowanych urodzeń oraz ponad 100 tysięcy aborcji.
„Niebezpieczne aborcje prowadzą bezpośrednio do wzrostu śmiertelności” – mówi Chabbert. „Za tymi liczbami kryją się konkretne osoby, ich rozpacz i bezradność. A administracja amerykańska przyjmuje to jako koszt swojej polityki”.
Od protestów do działań praktycznych
Organizacje społeczne podejmują kolejne kroki. „To niemoralne – nie pozwolimy na to i nie ustąpimy” – deklaruje Chabbert, była przewodnicząca Ligi Rodzin i posłanka socjalistyczna.
Na początku starano się rozwiązać problem na drodze dyplomatycznej. Belgijski minister spraw zagranicznych wraz z dyplomacją prowadził rozmowy z władzami USA, lecz bez skutku. „Komunikacja między Belgią, Stanami Zjednoczonymi i organizacjami międzynarodowymi została przerwana” – podkreśla aktywistka.
Poszukiwanie alternatyw
Niektóre organizacje zgłosiły gotowość wykupienia zapasów, by przekazać je krajom, dla których były pierwotnie przeznaczone. To rozwiązanie, choć doraźne, mogłoby złagodzić skutki decyzji politycznych.
Magazyny w Geel stały się symbolem starcia konserwatywnej polityki społecznej USA z europejskim podejściem do ochrony zdrowia reprodukcyjnego.
Szerszy kontekst międzynarodowy
Decyzja wpisuje się w politykę ograniczania finansowania globalnych programów zdrowia reprodukcyjnego. Jej skutki nie dotyczą wyłącznie odbiorców pomocy, lecz także całych systemów zdrowotnych w krajach rozwijających się.
Protesty przed ambasadą USA w Brukseli są częścią większej mobilizacji społecznej przeciwko polityce, która – zdaniem krytyków – traktuje kobiece ciała jako „teren walki” ideologicznej. Los zapasów w Geel może stać się precedensem dla przyszłych sporów między polityką wewnętrzną a zobowiązaniami humanitarnymi.