W niedzielę około godziny 15:30 zakończył się trwający od soboty protest w zakładzie karnym w Lantin. Czterdziestu ośmiu osadzonych, którzy dzień wcześniej odmówili powrotu do cel po popołudniowym spacerze, przez całą noc pozostawali na dziedzińcu więziennym, manifestując w ten sposób przeciwko – jak sami to określili – nieludzkim warunkom bytowym.
Jak relacjonują dziennikarze RTL Info, wydarzenia rozpoczęły się w sobotnie popołudnie i szybko przybrały na sile. Przewodniczący związku zawodowego CGSP w zakładzie karnym w Lantin, Yves Dethier, potwierdził powagę sytuacji, mówiąc o głośnych protestach, uderzaniu w drzwi cel i ogólnej atmosferze napięcia. W przeciwieństwie do sporadycznych przypadków przedłużania spaceru, tym razem więźniowie zdecydowali się na zorganizowaną i długotrwałą formę sprzeciwu.
Pożary i interwencja służb
Kulminacja napięcia nastąpiła w niedzielę, gdy w niektórych celach rozpoczęto podpalanie ubrań. Świadkowie informowali o przypadkach wywieszania odzieży przez okna, a następnie jej podpalaniu. Wokół zakładu rozmieszczono liczne jednostki policji, gotowe do interwencji, jeśli sytuacja uległaby dalszej eskalacji.
Negocjacje prowadzone przez administrację z przedstawicielami osadzonych przyniosły jedynie częściowe efekty – w sobotę do cel wróciło dwóch więźniów, a kolejny dołączył w niedzielny poranek. Ostatecznie dopiero interwencja policji federalnej zakończyła protest, zmuszając pozostałych uczestników do opuszczenia dziedzińca i powrotu do cel.
Postulaty i ograniczenia systemowe
Rzeczniczka administracji penitencjarnej, Valérie Callebaut, poinformowała o żądaniach protestujących, które dotyczyły przede wszystkim warunków materialnych: zwiększenia liczby pryszniców, wydłużenia czasu spacerów oraz poprawy dostępu do kantyny więziennej. Władze placówki odpowiedziały jednak, że spełnienie tych postulatów jest obecnie niemożliwe – głównie ze względu na przeludnienie zakładu, które uniemożliwia wprowadzenie oczekiwanych standardów.
Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że niedawny pożar w zakładzie doprowadził do śmierci strażaka oraz zniszczenia kantynatu, w którym przechowywano zapasy żywności. Choć trwa proces odbudowy, związkowcy zapewniają, że podstawowe potrzeby żywieniowe osadzonych są zabezpieczone.
Jak ustaliły dziennikarki RTL Info, Justine Roldan Perez i Amélie Bailly, które dotarły do jednego z protestujących, sytuacja w więzieniu jest wyjątkowo trudna. Osadzeni nie mają dostępu do wody pitnej, gorącej wody, kawy ani pełnowartościowych posiłków. Dodatkowo administracja więzienna zdecydowała się zamknąć okna cel sąsiadujących z dziedzińcem, aby uniemożliwić innym więźniom przekazywanie protestującym wody czy koców.
Kolejnym problemem jest bardzo ograniczony czas spędzany poza celą. Osadzeni mają do dyspozycji tylko jedną godzinę spaceru dziennie, podczas gdy w innych belgijskich więzieniach standardem są co najmniej cztery godziny codziennej aktywności. System dwóch spacerów – porannego i popołudniowego – nie funkcjonuje w Lantin. W praktyce oznacza to, że osoby, które nie otrzymują wizyt, spędzają nawet 23 godziny na dobę w zamknięciu.
Zawieszenie wizyt i frustracja rodzin
W wyniku protestu administracja więzienna zdecydowała o czasowym zawieszeniu wizyt bliskich. Rodziny, które przybyły w niedzielę do zakładu, zostały poinformowane o tej decyzji za pośrednictwem ogłoszeń na drzwiach. Niektórzy osadzeni twierdzili jednak, że nie otrzymali wcześniej informacji o zawieszeniu wizyt, co tylko pogłębiło frustrację zarówno wśród więźniów, jak i ich najbliższych.
Zakończenie protestu nie oznacza rozwiązania systemowych problemów, które leżą u jego podstaw. Sprawa ponownie uwypukliła kryzys warunków panujących w niektórych belgijskich zakładach karnych i konieczność długofalowych reform.