Na Schaerbeek doszło w czwartek rano do eksplozji, której przyczyną była najprawdopodobniej petarda. Incydent nie spowodował obrażeń u ludzi, ale wyrządził poważne szkody materialne.
Czwartkowy poranek na av. Sleeckx na Schaerbeek został zakłócony silną detonacją około godziny 6:25. Wybuch poważnie uszkodził jeden z budynków mieszkalnych, a jego siła była na tyle duża, że wybiła szyby w okolicznych mieszkaniach i uszkodziła samochody zaparkowane w pobliżu.
Materiały z monitoringu, do których dotarli dziennikarze portalu HLN, wskazują, że młodo wyglądający sprawca celowo wybrał warsztat należący do firmy Vandewiele Textile Machines. Dyrektorka przedsiębiorstwa, Bernadette de Bethune, pochodząca z jednej z najzamożniejszych rodzin w kraju, nie kryje zaskoczenia tym zdarzeniem. „W naszej firmie nie było zwolnień ani żadnych gróźb. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego staliśmy się celem takiego ataku” – skomentowała.
Podobieństwo do wydarzeń w Antwerpii?
Przedstawiciele strefy policyjnej Bruksela-Północ przekazali, że według wstępnych ustaleń, eksplozję mogła wywołać petarda, choć dokładne okoliczności są nadal wyjaśniane w toku śledztwa. Sposób przeprowadzenia ataku przywodzi na myśl wcześniejsze incydenty z Antwerpii, gdzie w środowisku handlarzy narkotyków stosowano potężne materiały pirotechniczne do ataków na nieruchomości należące do innych osób z tego środowiska.
„Możemy mówić o szczęściu, że nikt nie ucierpiał fizycznie. Rozpoczęliśmy dochodzenie, które ma na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności i motywów stojących za tym zdarzeniem” – poinformowała Audrey Dereymaeker, rzeczniczka policji Bruksela-Północ, w wypowiedzi dla dziennika Het Nieuwsblad.
Służby przypominają mieszkańcom, że korzystanie z materiałów pirotechnicznych stanowi nie tylko zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale jest również prawnie zabronione. Na miejscu zdarzenia wciąż pracują służby ratunkowe oraz funkcjonariusze policji, którzy oceniają rozległość zniszczeń i zbierają relacje świadków.