Minister ds. równości szans, Rob Beenders, zapowiedział wprowadzenie regulacji mających na celu zwiększenie udziału kobiet w zarządach dużych spółek notowanych na giełdzie. Jego propozycja wzbudziła zaskoczenie, ponieważ temat ten nie został wcześniej uwzględniony w umowie koalicyjnej rządu Arizona.
Podczas prezentacji swojego programu politycznego minister Rob Beenders (Vooruit) zaznaczył, że jednym z jego priorytetów jest dążenie do bardziej równomiernej reprezentacji kobiet i mężczyzn na stanowiskach kierowniczych. Nowa inicjatywa wpisuje się w unijną dyrektywę, która nakłada na spółki obowiązek zwiększenia udziału kobiet w radach nadzorczych z 33% do 40%. Teraz podobne zasady miałyby objąć również zarządy firm, co od lat budziło liczne kontrowersje.
Nieoczekiwane rozszerzenie regulacji
Decyzja ministra wywołała zdziwienie, ponieważ kwestia ta nie była wcześniej przedmiotem negocjacji koalicyjnych. W pewnym momencie pojawił się nawet pomysł całkowitego zniesienia wszelkich parytetów dotyczących firm publicznych i spółek giełdowych. Beenders podkreśla jednak, że nie jest to jego indywidualna inicjatywa. „Wszystkie deklaracje polityczne zostały omówione w ramach koalicji rządowej” – zaznaczył.
Jeśli nowe przepisy zostaną wdrożone zgodnie z unijnymi wytycznymi, co najmniej jedna trzecia członków zarządów spółek giełdowych będzie musiała stanowić kobiety.
Wpływ różnorodności na działalność firm
Minister Rob Beenders argumentuje, że bardziej zróżnicowane zespoły podejmują lepsze decyzje i osiągają lepsze wyniki finansowe. „To nie jest tylko moje stanowisko – mówimy o obowiązku wynikającym z przepisów Unii Europejskiej. Komisarz Hadja Lahbib (MR) przypomniała ostatnio, że państwa członkowskie mają czas na wdrożenie tych zasad do 2026 roku” – wyjaśnił minister.
Na ten moment deklaracja polityczna nie precyzuje, jakie firmy zostaną objęte nowymi regulacjami ani jaki dokładnie poziom równowagi płciowej będzie wymagany. Jak zaznacza Beenders, jego propozycja ma być punktem wyjścia do dalszych dyskusji na temat sposobu wdrażania dyrektywy. Monitorowaniem realizacji nowych zasad ma zająć się Instytut ds. Równości Kobiet i Mężczyzn.
Obecna sytuacja i możliwe konsekwencje dla przedsiębiorstw
Badanie przeprowadzone w 2023 roku wykazało, że kobiety stanowią obecnie jedynie 16% członków zarządów spółek wchodzących w skład indeksu Bel20. Wprowadzenie nowych regulacji może więc wymusić znaczące zmiany w niektórych firmach.
W ramach koalicji Arizona propozycja ta budzi mieszane reakcje. Podobny pomysł został wcześniej przedstawiony przez byłą sekretarz stanu Marie-Colline Leroy, jednak został natychmiast odrzucony przez CD&V oraz liberałów.
Sprzeciw wobec narzucania parytetów
Nie wszystkie partie rządzącej koalicji popierają wprowadzenie obowiązkowego parytetu. „Jeśli minister Beenders chce wdrożyć te zasady, najpierw musi przedyskutować je w rządzie” – podkreślają przedstawiciele CD&V. „Nie zgadzamy się na narzucanie takich regulacji prywatnym firmom. Najważniejsze powinny być kompetencje” – dodają.
Podobnego zdania jest N-VA. „Lepiej, by zarządy składały się z kompetentnych kobiet, niż gdyby decydujące były jedynie założenia dotyczące równej reprezentacji” – stwierdził Axel Ronse (N-VA). „Rząd powinien unikać ingerowania w to, jak firmy zarządzają swoimi strukturami kierowniczymi. Jeśli jednak minister Beenders uważa, że nowe regulacje są narzucone przez Unię Europejską, warto skonsultować się ponownie z Komisją Europejską w tej sprawie” – dodał.
Według nieoficjalnych informacji temat parytetu w zarządach był już poruszany podczas negocjacji rządowych, jednak nie został uwzględniony w umowie koalicyjnej ze względu na brak konsensusu.