W belgijskim handlu detalicznym szykuje się istotna zmiana. Grupa Colruyt, znana sieć supermarketów i lider rynku spożywczego w Belgii, zapowiedziała plany otwarcia wszystkich 146 sklepów typu OKay w niedzielne poranki. Decyzja ta oznacza odejście od wieloletniej tradycji handlowej, wedle której większe sklepy pozostawały tam zwykle zamknięte w siódmy dzień tygodnia. W artykule przyjrzymy się kontekstowi historycznemu tej decyzji i zmianom w zwyczajach zakupowych konsumentów, przeanalizujemy jej wpływ na rynek pracy (w tym warunki zatrudnienia i życie rodzinne pracowników), porównamy sytuację do zakazu handlu w niedziele w Polsce i innych krajach Europy, przedstawimy argumenty zarówno zwolenników, jak i przeciwników otwierania sklepów w niedziele, a na koniec zastanowimy się nad przyszłością handlu i możliwymi dalszymi zmianami w tym obszarze.
Historyczny kontekst i zmieniające się zwyczaje zakupowe
Przez dziesięciolecia niedziela w wielu krajach Europy uchodziła za dzień odpoczynku od zakupowego zgiełku. Źródła tego sięgają zarówno tradycji religijnych (chrześcijańska świętość niedzieli jako dnia wolnego), jak i walk społecznych o prawa pracownicze (w XX wieku związki zawodowe zabiegały o wolne niedziele dla pracowników handlu). Jeszcze kilkanaście lat temu wiele sieci handlowych w Europie Zachodniej konsekwentnie zamykało swoje drzwi w niedzielę, a konsumenci przyzwyczajeni byli do robienia większych zakupów w soboty lub zaopatrywania się zawczasu. Belgia była jednym z takich krajów – co prawda prawo nie wprowadza tam odgórnego zakazu handlu w niedzielę, ale wymaga, by sklepy były zamknięte jeden wybrany dzień w tygodniu. Tradycyjnie większość sprzedawców detalicznych wybierała właśnie niedzielę jako dzień wolny od handlu.
Od kilkunastu lat obserwujemy jednak znaczącą zmianę zwyczajów zakupowych. Współcześni konsumenci oczekują coraz większej elastyczności – chcą móc zrobić zakupy o dogodnej dla siebie porze, niezależnie od tradycyjnych godzin czy dni otwarcia sklepu. Przyczyn jest wiele: rosnąca liczba osób pracujących w niestandardowych godzinach, więcej rodzin, w których oboje partnerzy pracują w tygodniu, a wolny czas na zakupy przypada właśnie w weekend; ponadto zakupy stały się formą spędzania wolnego czasu, na przykład w centrach handlowych. Do tego dochodzi ekspansja handlu online, dostępnego 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu – konkurencja e-commerce wymusza na sklepach stacjonarnych dostosowanie się do oczekiwań klientów, którzy przyzwyczaili się, że mogą kupować kiedy chcą. Nic dziwnego, że niedziela handlowa stała się w wielu miejscach normą, a nie wyjątkiem.
Belgia nie jest tu wyjątkiem. Mimo braku formalnego zakazu, jeszcze do niedawna duże sieci belgijskie (jak Colruyt) unikały niedzielnego handlu z powodów kulturowych i organizacyjnych. Jednak w ostatnich latach coraz więcej sklepów zaczęło korzystać z istniejących możliwości prawnych, by otwierać się w niedziele. Najpierw były to małe sklepy osiedlowe i placówki franczyzowe (np. lokalne supermarkety Spar należące do Colruyt Group, działające na zasadzie franczyzy – wielu ich właścicieli decydowało się na handel w niedzielę). Później dołączyły także markety w dużych miastach (formaty convenience, jak Carrefour Express czy OKay City) oraz sklepy w rejonach turystycznych, które mogły wybrać inny dzień wolny od pracy – np. sklepy Colruyt na wybrzeżu belgijskim czy w Ardenach często są czynne w niedzielne przedpołudnia w sezonie letnim. W efekcie przyzwyczajenia konsumentów uległy zmianie: robienie drobnych zakupów spożywczych w niedzielę rano – zwłaszcza świeżego pieczywa, bułeczek (pistolets) czy produktów na niedzielny obiad – stało się w Belgii coraz bardziej powszechne.
Ta ewolucja stylu życia doprowadziła do sytuacji, w której sieć Colruyt – dotąd ostrożna w kwestii niedzielnego handlu – zaczęła tracić udziały w rynku na rzecz konkurencji. Jak informuje belgijski portal branżowy Gondola, wskutek „franczyzowej fali” w handlu spożywczym coraz więcej sklepów otwartych było w niedziele, przez co Colruyt, pozostając zamknięty, oddawał klientów konkurencji. Dodatkowym czynnikiem było przejęcie przez niezależnych ajentów wielu supermarketów Delhaize (innej sieci spożywczej) – nowi właściciele szybko zdecydowali się na niedzielne otwarcia, co zmieniło układ sił na rynku. Wobec tego „niedziela bez zakupów” zaczęła ustępować pola hasłu zondag shopdag (niedziela dniem zakupów) – jak to ujął jeden z flamandzkich komentatorów, stawiając Colruyt przed trudnym wyborem. Ostatecznie grupa zdecydowała się wyjść naprzeciw potrzebom klientów i dołączyć do trendu: dyrektor OKay, Christophe Dehandschutter, przyznał, że klienci chcą mieć możliwość zrobienia zakupów codziennie, także w niedziele, a OKay – jako osiedlowy supermarket z bogatą ofertą świeżych produktów – jest idealnym formatem, by tę potrzebę zaspokoić.
Wpływ na pracowników, warunki zatrudnienia i życie rodzinne
Decyzja o wydłużeniu godzin czy dni otwarcia sklepów nie pozostaje bez konsekwencji dla pracowników handlu. Oznacza ona, że część z 2 450 zatrudnionych w sklepach OKay będzie musiała podjąć pracę także w niedzielne poranki. Dla wielu z nich może to być trudna zmiana – niedziela tradycyjnie bywała dniem wolnym, poświęcanym rodzinie, odpoczynkowi czy praktykom religijnym. Teraz rytm ich tygodnia ulegnie zaburzeniu. Co prawda prawo belgijskie gwarantuje, że każdy sklep musi mieć jeden dzień wolny w tygodniu, więc być może OKay zamknie sklepy w innym dniu (np. w poniedziałki zamiast w niedziele). Niemniej rotacja dni wolnych oznacza, że pracownicy mogą nie mieć już wolnego dnia synchronizującego się z weekendem ich rodziny.
Pojawia się też kwestia wynagrodzenia i warunków pracy. W wielu krajach praca w niedzielę wiąże się z dodatkowymi płatnościami – np. w Luksemburgu pracownikowi handlu za niedzielną zmianę przysługuje aż o 70% wyższa stawka plus czas wolny w zamian za każdą przepracowaną godzinę. W Belgii różne układy zbiorowe regulują dodatki za niedziele, ale problemem, na który Colruyt zwracał uwagę, jest zróżnicowanie kosztów pracy pomiędzy sklepami własnymi a franczyzowymi. Ich własne supermarkety (jak OKay) podlegają innemu komitetowi parytetowemu niż sklepy prowadzone przez niezależnych franczyzobiorców, co oznacza wyższe stawki płac i dodatków dla tych pierwszych. Innymi słowy, konkurencyjne placówki (np. Spary franczyzowe) mogły łatwiej i taniej obsadzić niedzielne zmiany, podczas gdy Colruyt musiałby więcej dopłacić etatowym pracownikom za ten dzień. Firma od dawna apelowała do rządu o ujednolicenie tych zasad, lecz nie doczekawszy się zmian, postanowiła działać samodzielnie.