Piątkowe negocjacje pomiędzy zarządem bpost a związkami zawodowymi zakończyły się fiaskiem. Protokół porozumienia, który wypracowano po wielu godzinach rozmów, został odrzucony przez strajkujących pracowników. W efekcie protest trwa nadal, a w centrum sortowania w Liège oczekuje się teraz na znaczący gest ze strony kierownictwa firmy. Jeśli nie pojawi się konkretna propozycja, akcja protestacyjna może się jeszcze zaostrzyć.
Tydzień protestu – i nadal brak porozumienia
Od niemal tygodnia pracownicy bpost utrzymują blokadę przy centrum sortowania w Awans. Po odrzuceniu w piątek wieczorem propozycji zarządu sytuacja się nie zmieniła, a protestujący zaczęli nawet organizować zbiórkę drewna i palet na opał, by móc kontynuować czuwanie przy pikiecie strajkowej.
W sobotnie przedpołudnie wokół ogniska zebrało się około dwudziestu osób – ubranych w czerwone, zielone i niebieskie kurtki, symbolizujące jedność trzech głównych związków zawodowych. Strajkujący, choć utrzymują luźną atmosferę, są świadomi, że sytuacja jest poważna. Przy dźwiękach rozmów i wspólnego posiłku pojawiają się komentarze na temat przyszłości firmy oraz krytyczne uwagi wobec sposobu zarządzania przez dyrekcję.
Kluczowy punkt – reorganizacja pracy
Główną przyczyną protestu jest planowana reorganizacja tras doręczeniowych. Zarząd argumentuje, że zmiany są konieczne dla zapewnienia stabilności finansowej przedsiębiorstwa, jednak listonosze oraz ich przedstawiciele związkowi są przekonani, że nowe zasady doprowadzą do przeciążenia pracą.
„Jestem listonoszem od dziesięciu lat. Zgodnie z nowymi zasadami liczba skrzynek pocztowych, które mam obsłużyć, niemal się podwoi. Rozumiem, że pewne zmiany są potrzebne, ale trzeba je lepiej przemyśleć” – mówi jeden z protestujących.
„Pracowałam jako doręczycielka przez 20 lat. To, że mamy teraz samochody dostawcze, nie oznacza, że można bez końca wydłużać trasy. Wciąż trzeba wchodzić i schodzić po schodach, ciągle nosić przesyłki. To wykańczające. Czy do emerytury dożyję bez kontuzji?” – dodaje inna pracownica.
Inny listonosz podkreśla także społeczną rolę swojego zawodu. „Kilka dni temu pomogłem starszej osobie zainstalować modem. My znamy mieszkańców naszych rewirów, wiemy, kto potrzebuje pomocy. A co się stanie, jeśli będziemy mieli coraz mniej czasu na wykonywanie swojej pracy?” – zastanawia się, nie wykluczając, że w przyszłości może poszukać innego zajęcia.
Największym zarzutem wobec kierownictwa jest to, że reorganizacje są planowane bez uwzględnienia realiów pracy w terenie. „Czy Chris Peeters, prezes bpost, kiedykolwiek zrobił choćby jedną trasę doręczeniową? Jeśli uda mu się wykonać to, czego od nas wymaga, w ciągu jednego dnia – nie ma sprawy, ja też się podejmę” – mówi z przekąsem jeden z protestujących.
Strajk rotacyjny już od poniedziałku?
Gdy w piątek wieczorem przedstawiciele związków zawodowych przedstawili propozycję zarządu, strajkujący niemal jednogłośnie odrzucili ofertę, uznając ją za niewystarczającą. Thierry Tasset (CGSP Poste) i Stéphane Daussaint (CSC Transcom) przyznają, że nie byli zaskoczeni takim obrotem sprawy. Jeszcze przed głosowaniem podkreślali, że propozycja nie wprowadzała znaczących zmian, które mogłyby satysfakcjonować pracowników.
Zarząd bpost uzyskał od sądu nakaz zakończenia blokad w centrach sortowania, ale do tej pory nie podjął jeszcze żadnych działań w tym kierunku. Tymczasem związki zawodowe już planują kolejne kroki – od poniedziałku może rozpocząć się strajk rotacyjny. Oznaczałoby to, że różne sektory działalności bpost – doręczenia, transport oraz centra sortowania – byłyby zatrzymywane na zmianę, co skutkowałoby poważnymi utrudnieniami w całej firmie.
„Do tej pory nie wydaliśmy żadnych formalnych poleceń strajkowych, jedynie wspieraliśmy akcje pracowników. Teraz to się zmieni” – zapowiadają przedstawiciele związków zawodowych. Według nich protest będzie miał szerokie poparcie wśród pracowników.
Próba wznowienia negocjacji
Po fiasku piątkowych rozmów zarząd bpost wezwał związki zawodowe do powrotu do negocjacji. W sobotę do tego apelu dołączyła nowa minister ds. przedsiębiorstw publicznych, Vanessa Matz (Les Engagés), która zaprosiła przedstawicieli związków na poniedziałkowe spotkanie.
Jednak po jasnym sygnale wysłanym przez strajkujących, związkowcy są przekonani, że do porozumienia potrzebne będą istotne zmiany w planach zarządu. „Trzeba zacząć od zera – zarówno jeśli chodzi o reorganizację pracy, jak i o nową umowę zbiorową” – mówi Thierry Tasset.
Na koniec odnosi się do wypowiedzi prezesa bpost Chrisa Peetersa, który wcześniej stwierdził, że strajkujący „strzelają sobie w stopę”. „Nie, to nie my strzelamy sobie w stopę. Piłka jest po stronie zarządu” – ripostuje lider związkowy.
W najbliższych dniach okaże się, czy zarząd bpost zdecyduje się na ustępstwa, czy też protest przybierze na sile.