W czwartek 13 lutego w Brukseli odbędzie się manifestacja narodowa zorganizowana przez zjednoczony front związkowy. Protest początkowo miał dotyczyć tylko sektora publicznego, jednak dołączą do niego także pracownicy sektora prywatnego. Organizatorzy spodziewają się ponad 50 tysięcy uczestników, co czyni tę manifestację jedną z największych w ostatnich miesiącach.
Tło protestu
Manifestacja jest odpowiedzią na działania nowego rządu koalicyjnego, nazywanego „Arizona”, który po ośmiu miesiącach negocjacji osiągnął porozumienie programowe. Koalicja składa się z partii N-VA, MR, Les Engagés, CD&V i Vooruit. Związki zawodowe wszystkich opcji politycznych krytykują zawarte w programie rządowym reformy, uznając je za szkodliwe dla pracowników i usług publicznych.
Olivier Valentin, sekretarz krajowy CGSLB, przypomina, że poprzednie manifestacje, jak ta z 13 stycznia, zgromadziły aż 30 tysięcy osób, choć początkowo spodziewano się jedynie 10 tysięcy uczestników. – „Teraz, gdy ludzie wiedzą, jakie konkretnie zmiany ich czekają, mobilizacja będzie jeszcze większa” – ocenia Valentin.
Najważniejsze postulaty i obawy
Jednym z najczęściej krytykowanych punktów jest reforma systemu emerytalnego. Związki zawodowe obawiają się, że planowane zmiany, takie jak likwidacja wcześniejszych emerytur i bardziej rygorystyczne wymogi dotyczące lat pracy, uniemożliwią wielu pracownikom wcześniejsze przejście na emeryturę. – „Pracownicy pytają nas, czy będą mogli odejść na emeryturę przed 67. rokiem życia. Niestety, musimy im odpowiedzieć, że przy nowych zasadach to będzie praktycznie niemożliwe” – tłumaczy Thierry Bodson, przewodniczący FGTB.
Podnoszone są także kwestie związane z trudnością pracy w niektórych zawodach, takich jak sprzątanie ulic. – „Osoby wykonujące ciężkie prace fizyczne nie będą w stanie kontynuować ich do 62. roku życia. Wielu z nich znajdzie się na długoterminowych zwolnieniach lekarskich, a rząd znów będzie narzekać na rosnącą liczbę osób niezdolnych do pracy” – dodaje Bodson.
Mobilizacja na szeroką skalę
Związki zawodowe od ponad tygodnia intensywnie zachęcają do udziału w manifestacji. FGTB zapowiada, że czwartkowy protest to dopiero początek „maratonu oporu”, który może trwać przez całą kadencję obecnego rządu. Kolejnym krokiem może być ogólnokrajowy strajk generalny.
Olivier Valentin potwierdza, że po tej manifestacji można spodziewać się kolejnych protestów. – „Planowane zmiany dotyczą zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego. Negatywnie wpłyną na wielu pracowników, szczególnie kobiety, poprzez nowe zasady dotyczące naliczania emerytur minimalnych” – wyjaśnia.
Efekty wcześniejszych protestów
Choć niektórzy sceptycy twierdzą, że rząd może zignorować protesty, związki zawodowe wskazują, że wcześniejsze manifestacje miały już wpływ na niektóre decyzje. Olivier Valentin przywołuje fakt, że część zaproponowanych przez Bart De Wevera reform, w tym dotyczących indeksacji wynagrodzeń, została wycofana z ostatecznej wersji programu rządowego. – „To dowód na to, że nasze działania przynoszą efekty, choć trudno dokładnie oszacować ich wpływ liczbowo” – dodaje Valentin.
Czwartkowa manifestacja może więc stać się jednym z najważniejszych wydarzeń w walce związków zawodowych o prawa pracowników i przeciwko polityce oszczędnościowej obecnego rządu.