Postępujący proces przekształcania gospodarstw rolnych w budynki mieszkalne skłania władze regionalne do podjęcia kontrowersyjnych kroków legislacyjnych. Minister środowiska i rolnictwa Jo Brouns z CD&V zapowiedział, że jesienią przedstawi projekt przepisów ograniczających możliwość składania skarg przez mieszkańców takich nieruchomości. Ograniczenia dotyczyć mają skarg na uciążliwości związane z działalnością sąsiednich aktywnych gospodarstw rolnych.
Nowe regulacje mają być odpowiedzią na coraz częstsze konflikty między nowymi mieszkańcami wsi a tradycyjnym rolnictwem. Minister Brouns podaje przykład „miejskiego mieszkańca, który przeprowadza się na wieś, a następnie skarży na zapachy związane z rozrzucaniem obornika”. Jego zdaniem osoby świadomie osiedlające się w strefach rolniczych powinny akceptować specyfikę tego środowiska.
Środowiska rolnicze popierają planowane zmiany. Rzecznik organizacji Boerenbond Gerrit Budts podkreśla, że konieczne jest ustanowienie „ściślejszych ram przy zmianie funkcji gospodarstw”, aby nie szkodziło to działającym rolnikom. Związek wskazuje przykłady dawnych budynków gospodarczych przekształconych w wille lub sale weselne, których nowi właściciele po adaptacji składają skargi na zapachy z sąsiednich pól.
Poseł CD&V Bart Dochy uzasadnia potrzebę zmian, porównując sytuację do mieszkańców okolic lotnisk, którzy muszą tolerować hałas samolotów. Jego zdaniem także mieszkańcy wsi powinni wykazywać większą wyrozumiałość wobec uciążliwości typowych dla obszarów rolniczych.
Eksperci prawni nie są jednak jednomyślni. Profesor prawa środowiskowego z Uniwersytetu w Gandawie Hendrik Schoukens ostrzega, że nowe przepisy mogą być sprzeczne z Konstytucją i Konwencją z Aarhus, która gwarantuje każdemu prawo do sądu w sprawach dotyczących środowiska. Wyłączenie pewnej grupy mieszkańców z tego prawa mogłoby – jak twierdzi – stworzyć „niebezpieczny precedens”. Schoukens dodaje, że sądy mogą brać pod uwagę świadomy wybór miejsca zamieszkania, ale otwarte pozostaje pytanie, jakie „realne oczekiwania” mogą mieć mieszkańcy wsi – szczególnie w przypadku megafarm liczących kilka tysięcy zwierząt czy stosowania pestycydów w pobliżu domów.
Adwokat Pieter-Jan Defoort z kancelarii LDR Advocaten, członek flamandzkiej komisji ds. polityki zezwoleń, wskazuje na rozwiązania w innych krajach. W Holandii i Francji istnieje status „mieszkania wiejskiego”, który zobowiązuje mieszkańców do akceptacji określonych norm środowiskowych. System ten podnosi próg tolerancji wobec uciążliwości rolniczych, choć jego wdrożenie w praktyce bywa skomplikowane.
Opozycyjna Groen opowiada się za całkowitym zaprzestaniem przekształceń gospodarstw. Liderka frakcji Mieke Schauvliege ostrzega, że rolnicy są wypierani przez sektor nieruchomości, a rząd flamandzki nie podejmuje działań. Jej zdaniem ochrona terenów otwartych jest kluczowa w walce ze zmianami klimatycznymi. Krytykuje też „hipokryzję” N-VA, przypominając, że była minister Zuhal Demir przez lata nie reagowała na problem.
Statystyki pokazują, że liczba wniosków o zmianę funkcji gospodarstw wzrosła w ciągu pięciu lat trzykrotnie. Rząd flamandzki staje więc przed dylematem, jak pogodzić interesy rolników i mieszkańców nowych domów.
CD&V i N-VA podkreślają, że priorytetem jest ochrona gruntów dla działalności rolniczej. Jednocześnie obawiają się „niszczenia kapitału” rolników kończących działalność, którzy liczą na sprzedaż nieruchomości. Minister Brouns mówi wprost o „polu napięć”, wskazując na konieczność wzmocnienia prawa pierwokupu dla aktywnych rolników i ochrony ziemi wokół gospodarstw.
Defoort dodaje, że problem jest bardzo złożony. Banki udzielają dziś kredytów rolnikom, bo liczą na wartość rezydualną budynków. Gdyby zakazać ich przekształcania, ta wartość zniknie, co mogłoby zniechęcić do inwestycji. Paradoksalnie to właśnie adaptacje dawnych gospodarstw mogą sprzyjać „przesunięciu budowlanemu” – czyli stopniowej redukcji zabudowy i kubatury. Całkowity zakaz przekształceń mógłby natomiast prowadzić do degradacji pustych obiektów rolniczych.