Belgijski przewoźnik kolejowy SNCB/NMBS planuje odmłodzić swoją flotę pociągów, by zredukować liczbę awarii i związanych z nimi opóźnień. Niestety, proces przyznania kontraktu na dostawę nowego taboru utknął w prawnych zawiłościach, a jego finalizacja może się znacząco przeciągnąć.
W najnowszym rozdziale tego, co powoli przeradza się w prawdziwą „sagę AM30”, audytor belgijskiej Rady Stanu zarekomendował wstrzymanie przyznania lukratywnego kontraktu hiszpańskiej firmie CAF.
Plan wydawał się początkowo niezwykle prosty w swej logice: dla ograniczenia notorycznych spóźnień i poprawy punktualności przewozów, SNCB zamierzało obniżyć średni wiek swojego taboru. Młodsza flota to mniejsza awaryjność i mniej problemów z bieżącą konserwacją, które codziennie zagrażają regularnemu kursowaniu pociągów – oczywiście w dni, gdy pracownicy nie strajkują. Paradoksalnie jednak, samo odmłodzenie floty zaczyna nabierać znaczącego… opóźnienia.
Przypomnijmy: pod koniec lutego rada nadzorcza SNCB zadecydowała o rozpoczęciu wyłącznych negocjacji handlowych z hiszpańską firmą CAF. Mowa tu o kontrakcie określanym już mianem „kontraktu stulecia” – wartym blisko 3,4 miliarda euro, rozłożonym na dwanaście lat i przewidującym zwiększenie liczby miejsc w belgijskich pociągach o 170 tysięcy. Ta decyzja wywołała gwałtowny sprzeciw szefa francuskiego koncernu Alstom, jednego z konkurentów w przetargu. Alstom, posiadający fabryki w Belgii (głównie w Charleroi i Brugii), złożył ofertę tańszą o 107 milionów euro, gwarantując dodatkowo miejsca pracy dla belgijskich pracowników. Niezadowolenie szybko przeniosło się na szczebel polityczny, zwłaszcza w Brugii i Charleroi – co również jest całkowicie zrozumiałe.
Audytor Rady Stanu, do którego wpłynęło odwołanie złożone przez Alstom, właśnie zalecił wstrzymanie całej procedury ze względu na prawnie uzasadnione uchybienia. Wstrzymanie nie oznacza jeszcze (na razie) całkowitego anulowania, ale zmusza SNCB do przemyślenia swojej strategii i najprawdopodobniej do ogłoszenia nowego przetargu ze zmodyfikowanymi warunkami. Biorąc pod uwagę, że obecny kontrakt był efektem dwuletnich prac przygotowawczych, federalny minister mobilności Jean-Luc Crucke (z partii Les Engagés) już wcześniej szacował w komisji parlamentarnej, że ponowne uruchomienie procedury opóźni zakup niezbędnego taboru o trzy do czterech lat. Kierując się podobną logiką, należy się spodziewać, że każda najmniejsza zmiana w warunkach przetargu posłuży za podstawę do odwołania ze strony hiszpańskiego producenta. A to mogłoby ponownie zablokować całą procedurę.
Krótko mówiąc, jedyną pewną rzeczą, jaką dziś wiemy (SNCB nie ujawnia obecnie szczegółów swojej strategii), jest to, że cały proces znacząco się wydłuży. Jedyną dobrą wiadomością pozostaje fakt, że Rada Stanu postanowiła działać sprawnie i wydać decyzję przed końcem kwietnia – co w tego typu postępowaniach jest tempem godnym szybkości pociągu TGV. Ta decyzja dotyczy jednak wyłącznie zawieszenia, po którym powinna nastąpić dodatkowa procedura dotycząca ewentualnego unieważnienia, badająca meritum sprawy – a ta zazwyczaj trwa od roku do dwóch lat…
Można było przypuszczać, że jednostki napędowe oznaczone jako „AM30” otrzymały taką nazwę, ponieważ ich wejście do komercyjnej eksploatacji na belgijskich torach przewidywano na rok 2030. Czy w świetle obecnych komplikacji nie powinniśmy raczej stawiać na oznaczenie AM35?