Książę Laurent nie ustaje w wysiłkach, by zapewnić sobie i swojej rodzinie prawo do korzystania z systemu ubezpieczeń społecznych, co jak sam podkreśla, jest dla niego „kwestią zasady”.
Członek belgijskiej rodziny królewskiej twierdzi, że jego zaangażowanie w obowiązki monarchiczne – obejmujące około stu oficjalnych wizyt i misji reprezentacyjnych rocznie – powinno wiązać się z prawem do ochrony socjalnej dla niego i jego bliskich. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Rozstrzygnięcie tego nietypowego sporu ma nastąpić dzisiaj przed francuskojęzycznym sądem pracy w Brukseli.
Nie chodzi o pieniądze
W kontekście pozwu o prawa socjalne warto zaznaczyć, że książę otrzymuje roczną dotację w wysokości 388 tysięcy euro (dane za rok 2024). Sam zainteresowany zapewnia jednak, że jego działania nie mają podłoża finansowego. „Nie jest to dla mnie kwestia finansowa, lecz zasada – prawo do uznania społecznego” – stwierdził w wywiadzie dla belgijskiej francuskojęzycznej stacji RTBF. W dalszej części rozmowy dodał: „Gdy przybywa tu imigrant, rejestruje się i nabywa określone prawa. Być może i ja jestem swoistym imigrantem, tyle że pochodzącym z rodziny, która stworzyła fundamenty tego państwa”.
Od dekady książę Laurent prowadzi fundację zajmującą się ochroną zwierząt, zapewniającą bezpłatną opiekę weterynaryjną w kilku przychodniach. Łącząc to z licznymi podróżami po Belgii oraz udziałem w pracach różnych rad nadzorczych, realizuje napięty harmonogram obejmujący „średnio dwa do trzech wydarzeń reprezentacyjnych tygodniowo” – jak wyjaśnia Olivier Rijckaert, prawnik reprezentujący interesy księcia w sprawie o zabezpieczenie społeczne.
Konkretnie rzecz ujmując, książę Laurent zamierzał przystąpić do systemu ubezpieczeń społecznych dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Gdy spotkał się z odmową, zdecydował się pozwać dwie instytucje odpowiedzialne za ten obszar: Inasti (Narodowy Instytut Ubezpieczeń Społecznych dla Osób Samozatrudnionych) oraz UCM (Związek Klasy Średniej) który jest kasą ubezpieczeń społecznych dla samozatrudnionych (jak Partena Professionnal, Liantis, Xerius i inne). Rozprawa odbyła się w listopadzie ubiegłego roku.
To nie „moje widzimisię”
W rozmowie z dziennikiem „Le Soir” mecenas Rijckaert podkreślił, że żądania księcia nie wynikają z kaprysu. Zwrócił uwagę na symboliczne znaczenie zabezpieczenia społecznego jako „prawa przysługującego na mocy belgijskiego ustawodawstwa każdemu mieszkańcowi, od najbiedniejszego po najbogatszego miliardera”. Adwokat wyjaśnił, że jego klient faktycznie otrzymuje jako wynagrodzenie jedynie 25% przyznawanej mu dotacji. Pozostałe trzy czwarte stanowi „pulę środków przeznaczonych na pokrycie wydatków zawodowych po przedstawieniu stosownych dokumentów” (w tym pensji adiutanta, kosztów podróży itp.).
W efekcie miesięczny dochód księcia na poziomie 5000 euro netto jest wprawdzie porównywalny ze „średnim wynagrodzeniem kadry kierowniczej wyższego szczebla w Belgii”, ale bez standardowo towarzyszącej takiemu stanowisku „pełnej ochrony socjalnej” obejmującej również rodzinę. Laurent i jego małżonka Claire, pochodząca z Wielkiej Brytanii, mają troje dzieci, które wkroczyły już w dorosłość.
Brak ochrony socjalnej uniemożliwia ubieganie się o refundację niektórych wydatków medycznych dla członków rodziny lub o świadczenia w przypadku własnej niezdolności do pracy. Jak zauważa prawnik, dotacja ma również charakter warunkowy. W 2018 roku książę stracił 15% rocznej kwoty państwowego wsparcia za spotkanie z zagranicznymi dostojnikami bez zgody rządu federalnego – była to bezprecedensowa sankcja.
„Nigdy nie prosiłem o dotację! Zawsze chciałem pracować, ale mi na to nie pozwolono” – oświadczył książę w październiku 2023 roku, wyrażając pragnienie, by w wieku 60 lat „wreszcie” móc rozwijać własne projekty. Wyrok w sprawie cywilnej nie zostanie ogłoszony publicznie. Strony mają otrzymać decyzję sądu w ciągu dnia.