W poniedziałek, 13 stycznia, centrum Brukseli zapełniło się tłumem ponad 30 tysięcy manifestantów, którzy wzięli udział w demonstracji zorganizowanej przez wspólny front związkowy. Celem protestu było zwrócenie uwagi na konieczność utrzymania „godnych emerytur”, które – zdaniem związkowców – są zagrożone przez planowane reformy.
Start marszu i przebieg wydarzeń
Manifestacja rozpoczęła się o godzinie 10:00 na placu Albertine, skąd pochód ruszył w kierunku placu Poelaert. Uczestnicy, wśród których znaleźli się zarówno nauczyciele flamandzcy, strażacy z różnych regionów, jak i liderzy związków zawodowych, maszerowali w atmosferze sprzeciwu wobec polityki rządowej. Na czele pochodu stanęli strażacy z Brukseli, Liège i Flandrii, którzy otworzyli marsz symbolicznym gestem solidarności.
W trakcie protestu doszło jednak do zakłóceń. Jak potwierdziła policja, w wyniku incydentu z udziałem grupy strażaków użyto gazu łzawiącego. Czterech funkcjonariuszy odniosło lekkie obrażenia. Mimo to większość wydarzenia przebiegła bez poważniejszych incydentów.
Związkowcy kontra reformy emerytalne
Głównym tematem manifestacji były plany reform określane jako „projekty Arizony”. Według związków zawodowych proponowane zmiany stanowią zagrożenie dla stabilności systemu emerytalnego, a także mogą negatywnie wpłynąć na osoby starsze. Thierry Bodson, przewodniczący Belgijskiej Federacji Pracy (FGTB), stanowczo sprzeciwił się tym planom. „Nie możemy pozwolić, aby reformy uderzyły w emerytów i pozbawiły ich bezpieczeństwa finansowego” – podkreślił w swoim przemówieniu.
Głos przedsiębiorców: konieczność reform
Nie wszyscy podzielają opinię związkowców. Pieter Timmermans, dyrektor generalny Federacji Przedsiębiorstw Belgijskich (FEB), zaznaczył, że reformy są nieuniknione. „Jeśli dziś nie podejmiemy koniecznych działań, za kilka lat będziemy zmuszeni do znacznie bardziej drastycznych kroków” – zauważył. FEB argumentuje, że obecny system emerytalny nie jest przygotowany na wyzwania związane ze starzeniem się społeczeństwa i rosnącymi kosztami.
Strajk paraliżuje codzienne życie
Ogólnokrajowy strajk miał poważne konsekwencje dla funkcjonowania transportu publicznego, co utrudniło zarówno mieszkańcom Belgii, jak i manifestantom dotarcie do Brukseli. Federacja Studentów Frankofońskich (FEF) zwróciła się z apelem o przełożenie egzaminów w instytucjach szkolnictwa wyższego, wskazując na problemy z dojazdem.
Przedsiębiorcy również wyrazili swoje zaniepokojenie wpływem protestu na gospodarkę. Organizacje takie jak FEB i Unia Klas Średnich (UCM) podkreśliły, że strajki dodatkowo obciążają firmy zmagające się z wysokimi kosztami pracy i energii oraz licznymi restrukturyzacjami.
Głosy podziału i solidarności
Manifestacja w Brukseli uwydatniła głębokie podziały w kwestii przyszłości systemu emerytalnego. Podczas gdy związkowcy walczą o utrzymanie obecnych zasad, przedsiębiorcy apelują o wprowadzenie niezbędnych zmian. Jedno jest pewne – dyskusja na temat emerytur w Belgii dopiero się zaczyna, a jej wynik będzie miał długofalowe konsekwencje zarówno dla społeczeństwa, jak i gospodarki.