Skala dewastacji w belgijskich punktach segregacji odpadów okazuje się znacznie poważniejsza, niż można by przypuszczać. Dane zebrane przez międzygminne spółki odpowiedzialne za gospodarowanie odpadami w Walonii pokazują, że roczne szkody wynikające z aktów wandalizmu sięgają nawet 1,5 miliona euro – i to bez uwzględnienia wartości skradzionych materiałów. Najbardziej dotknięta jest prowincja Liège, gdzie w minionym roku odnotowano ponad 1 500 przypadków kradzieży i dewastacji, co oznacza wzrost o 30% w porównaniu z rokiem 2023.
Poseł Charles Gardier z partii MR, który od lat zajmuje się tematyką gospodarki odpadami, zwrócił uwagę na alarmujące dane przekazane przez regionalne spółki zajmujące się zbieraniem i przetwarzaniem śmieci. Polityk ze Spa ma wieloletnie doświadczenie w tym sektorze – przez długi czas zasiadał w zarządzie Intradel jako administrator delegowany oraz wiceprezes. To właśnie jego pytanie skierowane do ministra Françoisa Desquesnes’a ujawniło skalę problemu.
Drastyczne różnice między regionami
Analiza danych z poszczególnych międzygminnych spółek gospodarki odpadami pokazuje wyraźne różnice w zależności od obszaru. W przypadku BEP Environnement (prowincja Namur oraz Héron), Hygea (rejon Mons-Borinage-Centre), Idelux (prowincja Luksemburg), In BW (prowincja Brabancja Walońska) oraz Ipalle (Pikardyjska Walonia i południowe Hainaut) liczba zgłoszonych przypadków waha się od 12 do 35 rocznie. W większości tych regionów statystyki pozostają stabilne, a lokalnie odnotowano nawet spadek w porównaniu z rokiem 2023.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w regionie Charleroi, gdzie działa spółka Tibi. Tam liczba zdarzeń niemal się podwoiła – z 145 przypadków w 2023 roku do 286 w roku 2024. Najbardziej dotknięta pozostaje jednak prowincja Liège. Intradel, obsługujący ten obszar, zarejestrował w ubiegłym roku aż 1 550 przypadków kradzieży i wandalizmu – wzrost o 30% względem roku poprzedniego.
Koszty znacznie przekraczają same naprawy
Kwota od 1,2 do 1,5 miliona euro rocznie, którą spółki wydają na naprawy i usuwanie skutków dewastacji, to jedynie część strat. Jak podkreśla poseł Gardier, nie uwzględnia ona wartości skradzionych materiałów, co dodatkowo zaniża realne obciążenia finansowe. Najczęściej kradzione są metale, które po przetworzeniu mogłyby przynieść spółkom znaczące przychody. Surowce te, zamiast zasilać budżety przedsiębiorstw komunalnych i wspierać obniżenie kosztów gospodarki odpadami, trafiają na czarny rynek.
Szczególnie niepokojące jest to, że za większością kradzieży stoją zorganizowane grupy przestępcze. Z informacji przekazanych posłowi wynika, że grupy te są już znane służbom porządkowym z innych działań przestępczych. Według Gardiera rozbicie takich struktur mogłoby znacząco ograniczyć skalę problemu.
Monitoring jako element rozwiązania
Wśród proponowanych działań zaradczych poseł Gardier wymienia przede wszystkim montaż systemów monitoringu wizyjnego wokół obiektów przeznaczonych do segregacji odpadów. Kamery instalowane na zewnątrz punktów recyklingu mogłyby nie tylko odstraszać potencjalnych sprawców, lecz także ułatwiać ich identyfikację po dokonaniu kradzieży lub dewastacji.
Gardier zwraca również uwagę na kwestię dostępu policji do nagrań z kamer zainstalowanych wewnątrz punktów recyklingu. Obecnie funkcjonariusze nie mogą przeglądać tego materiału, co znacznie utrudnia prowadzenie dochodzeń i ściganie sprawców. Jego zdaniem zmiana tych procedur mogłaby istotnie zwiększyć skuteczność zarówno prewencji, jak i działań represyjnych.
Problem kradzieży i wandalizmu w centrach recyklingu to nie tylko kwestia strat finansowych ponoszonych przez spółki międzygminne, ale również szersza sprawa bezpieczeństwa publicznego oraz efektywności systemu gospodarowania odpadami w regionie. Rosnące koszty napraw i utraconej wartości surowców wtórnych przekładają się ostatecznie na wyższe opłaty dla mieszkańców, a także ograniczają środki na rozwój infrastruktury ekologicznej.