Stefanie Sander, pielęgniarka środowiskowa i przedstawicielka Vlaams Belang w gminie Houthulst, znalazła się w centrum jednego z największych postępowań dotyczących domniemanych wyłudzeń w belgijskiej służbie zdrowia. Śledczy, korzystając z podsłuchów telefonicznych, próbują ustalić, czy przez lata kierowała zorganizowaną grupą dopuszczającą się nadużyć na szkodę systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Sprawa, która początkowo dotyczyła nieprawidłowo zarejestrowanych świadczeń, z czasem przybrała szeroki wymiar. Jedna ze współpracownic podejrzanej przerwała milczenie za pośrednictwem swojej pełnomocniczki. O sprawie pisze Het Laatste Nieuws.
Śledztwo dotyczące działalności Sander rozpoczęło się w 2017 roku, gdy pojawiło się pierwsze zawiadomienie o możliwych nieprawidłowościach. Audytorat Pracy (Auditorat du Travail) uznał, że zgromadzony materiał dowodowy uzasadnia przekazanie sprawy sędziemu śledczemu, który zarządził operacyjny nadzór i zastosowanie podsłuchu telefonicznego. Dochodzenie trwało więc od dawna, zanim 17 listopada doszło do szeroko zakrojonych przeszukań w regionie Flandrii Zachodniej.
Skala podejrzanych nadużyć
Według ustaleń Audytoratu Pracy Stefanie Sander miała przez lata systematycznie zgłaszać do Narodowego Instytutu Ubezpieczeń Chorobowych i Inwalidztwa (INAMI/RIZIV) świadczenia, które w rzeczywistości nie zostały wykonane. W źródłach śledczych pojawia się nawet informacja o deklarowaniu do 90 wizyt u pacjentów dziennie – liczbie budzącej poważne wątpliwości co do realnej możliwości wykonania takich usług przez jedną osobę.
Belgijski system rozliczeń w opiece zdrowotnej opiera się na samodzielnym zgłaszaniu wykonanych świadczeń przez niezależnych pracowników medycznych. Pielęgniarki przekazują dane do INAMI, a kasy chorych dokonują wypłat. Według śledczych właśnie tę procedurę miała wykorzystywać Sander, rejestrując fikcyjne wizyty i zabiegi. W ciągu trzech i pół roku wartość wyłudzeń mogła sięgnąć około 3,5 miliona euro.
Struktura podejrzanej sieci
Śledczy próbują obecnie odtworzyć dokładny sposób działania potencjalnej grupy i ustalić role jej członków. Kluczowe pytanie brzmi: czy Stefanie Sander była osobą koordynującą cały mechanizm, czy działania miały inny charakter? Odpowiedzi mają przynieść analizowane podsłuchy, które pozwolą ustalić, czy istniała zorganizowana współpraca i czy wydawano konkretne polecenia.
Według ustaleń gazety Het Laatste Nieuws Sander stała na czele niewielkiej struktury, w której działała także druga pielęgniarka środowiskowa. Pod ich nadzorem pracowały dwie pomocnice pielęgniarskie, wykonujące czynności w ograniczonym zakresie, zgodnie z belgijskimi regulacjami. Trzecia pomocnica współpracowała z drugą pielęgniarką.
Głos jednej z pomocnic
To właśnie ta trzecia pomocnica zgłosiła się dobrowolnie na policję, gdy informacje o sprawie trafiły do mediów. Podczas przesłuchania w jej domu przeprowadzono również rewizję, jednak kobieta nie usłyszała zarzutów. Jej adwokatka, Virginie Cottyn, podkreśla, że klientka działała zgodnie z procedurami.
Wszystko, co robiła, wykonywała zgodnie z obowiązującymi zasadami – wskazuje pełnomocniczka. Pomocnica, ze względu na swój status zawodowy, nie miała autonomii decyzyjnej i jedynie realizowała polecenia pielęgniarki. Nie mogła samodzielnie ocenić stopnia zależności pacjentów i podczas przesłuchania szczegółowo opisała swój sposób pracy.
Według adwokatki jej klientka nie miała wiedzy o luksusowym stylu życia, który miała prowadzić Sander. Śledczy prezentowali fragmenty podsłuchanych rozmów, jednak partner Sander, oznaczony jako G.L., nie był konfrontowany z nagraniami. Mieszkał z podejrzaną i nie pracował w sektorze medycznym, co – zdaniem śledczych – mogło oznaczać brak istotnych informacji w jego rozmowach.
Przebieg akcji śledczej
Podczas przeszukań 17 listopada w Houthulst i okolicznych miejscowościach zatrzymano cztery osoby: Stefanie Sander, jej matkę, partnera G.L. oraz jedną ze współpracownic. Tylko Sander objęto nakazem aresztowania. Następnego dnia przeprowadzono kolejne przeszukania w domach dwóch pomocnic pielęgniarskich.
W trakcie akcji zabezpieczono 17 pojazdów należących do podejrzanych lub powiązanych z działalnością. Tak duża liczba aut wskazuje na znaczny majątek zgromadzony w krótkim czasie.
Reporter HLN próbował skontaktować się z dwiema innymi pomocnicami, które wcześniej współpracowały z Sander. Jedna pozostaje nieosiągalna, druga odmówiła komentarza.
Partner głównej podejrzanej zapewnił śledczych, że nie miał wiedzy o jej działaniach. Sander pozostaje w areszcie i nie przyznaje się do winy.
Długa droga do wyjaśnienia sprawy
Śledczy kontynuują analizę materiałów, aby ustalić, kto wiedział o potencjalnych nadużyciach, kto wydawał polecenia i kto je realizował. Analiza podsłuchów, dokumentacji medycznej oraz danych finansowych może potrwać wiele miesięcy.
Sprawa Sander uwypukla problemy systemowe belgijskiej opieki zdrowotnej w zakresie kontroli prawidłowości rozliczeń. Model oparty na samorozliczaniu, choć ogranicza biurokrację, pozostaje podatny na nadużycia, jeśli brakuje odpowiednich mechanizmów weryfikacji.
Wymiar sprawiedliwości musi ustalić fakty i ewentualnie przypisać odpowiedzialność, a także wyciągnąć wnioski, które pomogą wzmocnić system i zagwarantować właściwe wykorzystanie publicznych środków przeznaczonych na ochronę zdrowia. Stawką jest nie tylko rozstrzygnięcie tej konkretnej sprawy, lecz także zaufanie mieszkańców Belgii do funkcjonowania całego systemu.