Egzotyczne wyjazdy na Mauritius i do Turcji, loty helikopterem, zabiegi medycyny estetycznej, flota luksusowych samochodów z personalizowanymi tablicami oraz nieruchomości w trzech miejscowościach – takim życiem cieszyła się 42-letnia Stefanie Sander, pielęgniarka środowiskowa z gminy Houthulst. W poniedziałek ta starannie budowana fasada runęła, gdy została zatrzymana pod zarzutem wieloletniej i wielomilionowej defraudacji środków publicznych z systemu opieki zdrowotnej.
Sprawa ujawnia nie tylko skalę możliwego oszustwa, ale również poważne słabości systemu kontroli w belgijskiej opiece zdrowotnej oraz wieloletnie opóźnienia w reagowaniu na kolejne sygnały ostrzegawcze. Historia Sander pokazuje, jak samozatrudniona pielęgniarka mogła przez lata wyłudzać pieniądze, mimo że była przedmiotem kilku dochodzeń i kontroli.
Życie w blasku fleszy i luksusowych dóbr
Profile społecznościowe Stefanie Sander i jej partnera kreowały obraz życia pełnego przepychu. Publikowano tam zdjęcia z ekskluzywnych restauracji, egzotycznych wakacji oraz kolejnych kosztownych zakupów. Jej pasja do marek premium była szczególnie widoczna – na Instagramie opisywała się jako „Porschelover”, co potwierdzał purpurowy Porsche Cayenne z personalizowanymi tablicami. Nie był to jej jedyny luksusowy samochód.
Pielęgniarka posiadała również pokaźny majątek nieruchomy: dom rodzinny w Houthulst, gospodarstwo w Woumen i apartament nad morzem. Jej styl życia zdecydowanie odbiegał od realiów pracy samozatrudnionej pielęgniarki środowiskowej w Belgii.
Od socialdemokratów do skrajnej prawicy
W Houthulst Sander była postacią rozpoznawalną. Jej aktywność polityczna zaczęła się w 2018 roku, kiedy bez powodzenia kandydowała z listy socjaldemokratycznej sp.a. W 2024 roku wystąpiła już pod szyldem Vlaams Belang – i tym razem zdobyła 267 głosów, uzyskując mandat w radzie gminy oraz miejsce w radzie pomocy społecznej.
„Odwiedzam wielu ludzi w ich domach i wiem, co naprawdę zaprząta myśli mieszkańców. To pchnęło mnie do polityki. Chciałam wprowadzać zmiany” – mówiła w rozmowie z Krant van West-Vlaanderen. Po wybuchu afery partia natychmiast ją zawiesiła.
Oddana zawodowi czy mistrzowska manipulatorka?
W mediach Sander kreowała się jako osoba oddana swojej pracy. W wywiadzie dla Het Nieuwsblad podkreślała, że opiekę nad pacjentami wykonuje z pasją i zaangażowaniem. Pacjenci, z którymi rozmawiała redakcja, potwierdzają, że była dobrze oceniana.
Tym bardziej ironicznie brzmi dziś jej dawna wypowiedź: „Jesteśmy niezastąpieni dla naszych pacjentów, ale rząd tego nie rozumie. W naszym sektorze nie można oszczędzać. To się po raz kolejny potwierdza”. W świetle zarzutów nabiera ona całkiem innego znaczenia.
Za pozorami zaangażowania miała bowiem kryć się wieloletnia, systematyczna działalność oszustwa na szkodę ubezpieczeń społecznych, której wartość może sięgać milionów euro.
Mechanizm oszustwa – jak działał system wyłudzeń
Według śledczych Sander wykorzystywała specyfikę belgijskiego systemu rozliczeń w opiece środowiskowej. Samozatrudnieni pielęgniarze samodzielnie raportują usługi do funduszy chorobowych (mutualiteiten), a te następnie je opłacają. System opiera się w dużej mierze na zaufaniu.
Według źródeł pielęgniarka zgłaszała wykonywanie nawet 90 wizyt dziennie – przez dni, tygodnie, a nawet lata. „To fizycznie niemożliwe” – mówią specjaliści. Realnie pielęgniarka może wykonać maksymalnie około 20 wizyt.
„To trwało od dawna” – potwierdza inna pielęgniarka z gminy. „Nie jesteśmy zaskoczeni.”
Sander miała także w posiadaniu dowody osobiste wielu pacjentów, potrzebne do składania wniosków rozliczeniowych. Część pacjentów przyznaje, że oddawali jej gotówkę na składki lub robili przelewy bezpośrednio na jej konto.
Manipulacja najbardziej potrzebującymi
Szczególnie niepokojące są doniesienia o manipulowaniu pacjentami. Według źródeł Sander wypisywała zaświadczenia o ciężkim stanie zdrowia pacjentów, co pozwalało im uzyskać flamandzki budżet opiekuńczy w wysokości 140 euro miesięcznie. Certyfikat ten wymaga weryfikacji lekarza funduszu, lecz system nie zawsze działał skutecznie.
„Wielu pacjentów wiedziało o tym. Obiecywała im premie, których nie powinni otrzymywać” – mówi anonimowa pielęgniarka. „A gdy to odkrywali, straszyła ich utratą świadczeń.”
Śledczy analizują, czy Sander zawyżała potrzeby opiekuńcze pacjentów, by uzyskać wyższe świadczenia – a pośrednio także korzyści dla siebie.
„To trwało latami i było powszechnie znane w Houthulst. Nikt nie reagował” – dodaje rozmówczyni. „To frustrujące dla tych, którzy pracują uczciwie.”
Osiem lat śledztw – chronologia działań kontrolnych
Nie tylko w Houthulst sprawa była znana – także fundusze chorobowe i RIZIV/INAMI od lat miały wątpliwości. Kluczowe sygnały pojawiły się w 2017 roku. Co znaczące, pierwsza skarga nie pochodziła od funduszu, ale od innej pielęgniarki środowiskowej. Postępowanie trwało aż do 2023 roku, przesłuchano pacjentów, sporządzono raporty, a Sander zwróciła jedynie część nienależnie pobranych środków.
Fundusz Solidaris potwierdza, że już od 2017 roku regularnie wymieniał informacje z RIZIV i przeprowadzał kontrole.
Fundusze przeprowadzają wizyty domowe, aby potwierdzić wykonywane świadczenia i weryfikują liczbę zgłoszonych wizyt. Tak Sander trafiła w krąg podejrzeń.
Kolejne śledztwa i ignorowanie nakazów
„Zweryfikowaliśmy to, ale ignorowała nasze zalecenia” – potwierdza Luc Van Gorp z funduszu CM.
W 2020 roku wszczęto drugie postępowanie. W 2021 roku zakazano jej korzystania z systemu tiers payant (płatność przez fundusz), a Sander dobrowolnie zwróciła jeszcze mniej niż wymagały instytucje. Nałożono grzywnę, którą również zignorowała.
W 2022 roku ruszyło trzecie śledztwo, tym razem na podstawie analizy danych fakturowych. Orzeczenia jeszcze nie wydano.
W 2024 roku ponownie wstrzymano jej rozliczenia w systemie tiers payant, ale miała kontynuować działalność, pobierając płatności gotówką.
Fundusze informują, że dopiero od 2025 roku mają możliwość stosowania limitów, dlatego wcześniej – mimo podejrzeń – musiały wypłacać środki.
Aresztowanie i zabezpieczenie majątku
Ostatecznie RIZIV przekazał sprawę wymiarowi sprawiedliwości. Kilka miesięcy temu trafiła ona do Prokuratury Pracy w Gandawie.
W poniedziałek rano służby weszły do domu Sander. Zatrzymano ją oraz jej męża, matkę i współpracownicę. W areszcie pozostaje jedynie Sander.
Zabezpieczono 17 luksusowych samochodów, gotówkę, kosztowne przedmioty i nieruchomości. Rodzina może w nich mieszkać, ale nie może ich sprzedać. We wtorek odbyły się kolejne przeszukania.
Kwota oszustwa wciąż nie jest znana, choć mówi się o milionach euro. Jedna z firm Sander osiągnęła w 2024 roku zysk na poziomie 1,2 miliona euro.
Dlaczego zajęło to osiem lat?
Kluczowe pytanie pozostaje bez odpowiedzi: dlaczego działania były tak wolne?
„Pierwsza skarga była w 2017 roku. Mamy 2025 rok – osiem lat. Jak można tyle czasu działać w taki sposób?” – pyta pielęgniarz środowiskowy. „To ogromna niesprawiedliwość. Teraz sprawa się toczy, ale dla wielu jest już za późno.”
Eric Rossignol z RIZIV tłumaczy: „Dopiero po zakończeniu procedur, odmowie zwrotu pieniędzy i decyzji izby mamy dokumenty, z którymi możemy przejść do postępowania windykacyjnego. Nie możemy każdej sprawy przekazywać prokuraturze.”
Minister Frank Vandenbroucke utrzymuje, że RIZIV działał zgodnie z procedurami. „Część pieniędzy odzyskano, nałożono także grzywny” – podkreśla.
Jednocześnie przyznaje, że Sander „zawsze znajdowała nowe sposoby” omijania systemu.
Sprawa Stefanie Sander otwiera szeroką dyskusję o skuteczności mechanizmów kontroli w belgijskim systemie opieki zdrowotnej i o tym, jak zapobiegać podobnym nadużyciom w przyszłości.