Dyrekcja De Lijn zdecydowała o zwolnieniu jednego ze swoich kierowców po zdarzeniu, do którego doszło 17 sierpnia na dworcu Midi w Brukseli. 33-letni pracownik został wówczas zaatakowany przez grupę młodych osób, które wymachiwały w jego kierunku nożem. Choć początkowo sytuacja wydawała się jednoznacznym przypadkiem agresji wobec kierowcy transportu publicznego, analiza nagrań z monitoringu ujawniła bardziej złożony obraz wydarzeń, stawiając w centrum uwagi problem bezpieczeństwa kierowców oraz standardów ich zachowania w sytuacjach kryzysowych.
Przebieg zdarzenia na dworcu Midi
Trzech młodych mężczyzn wsiadło do autobusu, z których tylko jeden opłacił przejazd. Gdy pojawili się kontrolerzy, wszyscy opuścili pojazd, prawdopodobnie chcąc uniknąć mandatu. Sytuacja wydawała się zakończona. Jednak po przybyciu na dworzec Midi 33-letni kierowca ponownie napotkał tę samą grupę. Według jego relacji, jeden z młodych mężczyzn podszedł do pojazdu i wsunął nóż przez otwarte okno kabiny kierowcy, wymachując bronią i grożąc mu. Kierowca, czując się zagrożony, zdecydował się uciec z miejsca zdarzenia. W trakcie ucieczki pojazd uderzył w krawężnik, co zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu i przyciągnęło uwagę świadków.
Analiza nagrań ujawnia kontrowersyjne zachowanie kierowcy
Dyrekcja De Lijn przeanalizowała nagrania z kamer wewnętrznych i z otoczenia dworca. Z materiałów wynika, że kierowca nie tylko próbował oddalić się od napastnika, ale w pewnym momencie wykorzystał autobus w sposób, który mógł zostać odebrany jako agresywny lub zagrażający dla otoczenia.
Na tej podstawie kierownictwo spółki uznało, że kierowca użył pojazdu w sposób potencjalnie niebezpieczny. To właśnie ta ocena jego działań, a nie samo zdarzenie z nożem, stała się bezpośrednią przyczyną decyzji o rozwiązaniu z nim umowy o pracę.
Perspektywa zwolnionego pracownika
Dla 33-letniego kierowcy decyzja o zwolnieniu jest niezrozumiała i niesprawiedliwa. W rozmowach z mediami podkreśla, że nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić ani zastraszyć. Jak twierdzi, działał instynktownie, kierując się wyłącznie chęcią ochrony własnego życia. Nie uderzył żadnej osoby, a jego celem była ucieczka z miejsca, gdzie czuł się śmiertelnie zagrożony.
Podkreśla też, że De Lijn nie otrzymała żadnych skarg ani zgłoszeń od osób trzecich dotyczących jego zachowania, co – jego zdaniem – potwierdza, że jego reakcja była racjonalna w obliczu realnego zagrożenia.
Stanowisko związków zawodowych
Związki zawodowe De Lijn stanęły w obronie kierowcy, argumentując, że decyzja dyrekcji jest pochopna, a interpretacja nagrań – jednostronna. Ich zdaniem materiały jasno pokazują pracownika w stanie paniki, próbującego uniknąć ataku, a nie osobę działającą agresywnie.
Związkowcy podkreślają, że kierowcy transportu publicznego są coraz częściej ofiarami agresji i przemocy. Pracują w warunkach dużego stresu i presji, nierzadko bez wystarczającego wsparcia w zakresie bezpieczeństwa. W tym kontekście reakcja kierowcy wydaje się – ich zdaniem – zrozumiała i ludzka.
Procedura zwolnienia bez możliwości odwołania
Zwolnienie kierowcy nie zostało zakwalifikowane jako dyscyplinarne, co w praktyce oznacza brak formalnej możliwości odwołania się od decyzji. To budzi kontrowersje, ponieważ pracownik nie ma szansy na przedstawienie swojej wersji wydarzeń przed niezależnym organem. W opinii związków zawodowych, taki tryb postępowania osłabia pozycję pracowników w sytuacjach spornych i podważa zaufanie do mechanizmów ochrony praw zatrudnionych.
Oficjalne stanowisko De Lijn
Rzecznik prasowy De Lijn, Marco Demerling, potwierdził, że decyzja o zwolnieniu była wynikiem „złożonej oceny sytuacji”. Ze względu na ochronę danych osobowych spółka nie ujawnia szczegółów, ale podkreśla, że wszyscy kierowcy muszą zachowywać najwyższe standardy bezpieczeństwa i profesjonalizmu – niezależnie od okoliczności. Wykorzystanie autobusu w sposób mogący zagrozić osobom postronnym jest, zdaniem spółki, niedopuszczalne.
Szerszy kontekst bezpieczeństwa w transporcie publicznym
Zdarzenie to wpisuje się w narastający problem przemocy wobec kierowców transportu publicznego w Belgii. Pracownicy De Lijn, STIB/MIVB czy TEC coraz częściej zgłaszają przypadki gróźb, agresji słownej i fizycznej. W ostatnich miesiącach odnotowano m.in. atak na autobus De Lijn na Anderlechcie oraz przypadki rzucania kamieniami w pojazdy komunikacji miejskiej.
Związki zawodowe od dawna apelują o zwiększenie ochrony kierowców poprzez instalację dodatkowych osłon kabin, większą obecność patroli w punktach newralgicznych i jasne procedury reagowania na zagrożenia. Przypadek zwolnionego kierowcy pokazuje jednak, że nawet w sytuacji realnego niebezpieczeństwa pracownicy mogą ponosić konsekwencje za decyzje podjęte w afekcie, w obronie własnego życia.
To wydarzenie ponownie otwiera debatę o równowadze między obowiązkiem zapewnienia bezpieczeństwa publicznego a prawem pracowników do ochrony przed agresją. Znalezienie właściwego rozwiązania wymaga – jak podkreślają eksperci – współpracy firm transportowych, związków zawodowych i władz publicznych oraz wprowadzenia przejrzystych zasad postępowania w sytuacjach kryzysowych.