W poniedziałkowy poranek na Morzu Północnym i w belgijskich portach utknęło niemal 130 statków w wyniku trwającego już dziewiąty dzień protestu pilotów morskich. Jak informuje agencja Maritieme Dienstverlening en Kust, 84 jednostki oczekują na wejście do portów, a kolejne 45 stoi w portach Antwerpii, Zeebrugge i Gandawy. Akcja polega na ścisłym przestrzeganiu przepisów, co znacząco spowalnia ruch żeglugowy.
Zerwane porozumienie i zarzuty o dyskryminację
Zawodowe Stowarzyszenie Pilotów Morskich (BvL) oskarża ministrów Jana Jambona i Annick De Ridder (oboje N-VA) o złamanie wcześniejszych ustaleń dotyczących warunków emerytalnych. „2 czerwca osiągnięto zasadnicze porozumienie z ministrami De Ridder i Jambon” – przypomina BvL. „Po czterech miesiącach intensywnej współpracy z gabinetem minister portów Annick De Ridder władze 30 września niespodziewanie odmówiły dokończenia niezbędnych formalności. To bezpośrednie naruszenie uzgodnionego porozumienia”.
Piloci morscy czują się dyskryminowani w porównaniu z innymi zawodami w łańcuchu żeglugowym i zapowiadają kontynuację protestu do czasu wznowienia rozmów. Od 5 października trzy stowarzyszenia zawodowe (AvK, BvL, OVL) oraz trzy związki zawodowe (ACOD, ACV i VSOA) tworzą wspólny front protestacyjny.
Paraliż portów i rosnące koszty
Akcja pilotów uderza w serce belgijskiej i europejskiej logistyki. Port w Antwerpii jest drugim co do wielkości portem w Europie i kluczowym węzłem transportowym dla międzynarodowego handlu. Każdy dzień opóźnień oznacza milionowe straty dla operatorów żeglugowych, firm transportowych oraz przedsiębiorstw eksportujących i importujących towary.
Eksperci podkreślają, że rola pilotów morskich w zapewnieniu bezpiecznej żeglugi w portach i na podejściach do nich jest nie do przecenienia. Ich praca wymaga najwyższych kwalifikacji i wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Protesty pokazują jednak rosnące napięcia w sektorze – szczególnie w kontekście reform systemu emerytalnego i prób jego ujednolicenia w sektorze publicznym.
Spór o emerytury i zaufanie
Konflikt wokół porozumienia emerytalnego ujawnia głębszy problem – brak zaufania między stronami i poczucie, że władze flamandzkie nie dotrzymują zobowiązań. Zerwanie negocjacji po kilku miesiącach rozmów, bez jasnego uzasadnienia, doprowadziło do eskalacji sytuacji.
„Musimy odejść od kultury, w której podpisane umowy mogą być później ignorowane” – podkreślają przedstawiciele pilotów. Po stronie rządu z kolei wskazuje się na konieczność dyscypliny budżetowej i ograniczenia kosztów w sektorze publicznym, w tym także w zawodach o szczególnym statusie, takich jak piloci morscy.
Wpływ na gospodarkę i konieczność dialogu
Przedstawiciele branży logistycznej ostrzegają, że przedłużający się impas może zaszkodzić reputacji belgijskich portów jako wiarygodnych partnerów handlowych. Armatorzy, szukając bardziej stabilnych rozwiązań, mogą przekierowywać ruch do konkurencyjnych portów w Rotterdamie, Amsterdamie czy Hamburgu.
Eksperci sugerują, że powołanie niezależnego mediatora mogłoby pomóc w odbudowie zaufania i wypracowaniu kompromisu. Warunkiem jest jednak przejrzystość procesu oraz jasne określenie, które zobowiązania ze strony rządu mogą zostać utrzymane.
Szeroki kontekst społeczno-ekonomiczny
Spór o emerytury pilotów wpisuje się w szerszą debatę o przyszłości zabezpieczeń społecznych w Belgii. Reformy emerytalne dotykają coraz większej liczby grup zawodowych – od funkcjonariuszy publicznych po służby techniczne i transportowe.
Dla mieszkańców Belgii, w tym wielu Polaków pracujących w portach i sektorze logistycznym, sytuacja ta może oznaczać opóźnienia w dostawach, przestoje w pracy i niepewność gospodarczą w regionach portowych.
Najbliższe dni będą kluczowe – od decyzji rządu flamandzkiego i gotowości pilotów do kompromisu zależy, czy belgijskie porty odzyskają normalny rytm pracy, czy też protest przerodzi się w długotrwały kryzys gospodarczy.