Fabryka Duracell w Aarschot stanie w najbliższych miesiącach przed koniecznością zwolnienia około dwudziestu pięciu pracowników. Decyzja ta została ogłoszona we wtorek podczas nadzwyczajnego posiedzenia rady zakładowej i wynika z wprowadzenia przez prezydenta Donalda Trumpa piętnastoprocentowych ceł importowych na baterie, co bezpośrednio przełoży się na spadek zamówień z rynku amerykańskiego.
Nowe cła oznaczają około dwudziestoprocentową redukcję wolumenu produkcji w belgijskim zakładzie. Według sprawozdania rocznego fabryka zatrudnia ponad czterystu pracowników, a planowane zwolnienia dotkną około sześciu procent załogi. Ograniczenia handlowe mają spowodować zmniejszenie produkcji o około 240 milionów sztuk baterii rocznie, co ukazuje skalę zależności zakładu od eksportu do USA.
Polityka protekcjonistyczna amerykańskiej administracji, ukierunkowana na ochronę krajowego przemysłu i redukcję deficytu handlowego, uderza tym samym w europejskich producentów, w tym belgijską filię Duracell. Zakłócone łańcuchy dostaw oraz konieczność rewizji strategii produkcyjnych stają się bezpośrednim skutkiem decyzji podejmowanych za oceanem.
Związki zawodowe na razie nie zapowiadają akcji protestacyjnych, skupiając się na dialogu z kierownictwem firmy. Kolejne spotkanie rady zakładowej zaplanowano na poniedziałek. Rozmowy mają dotyczyć zabezpieczenia sytuacji pracowników dotkniętych zwolnieniami oraz wyznaczenia długoterminowej strategii dostosowania się do nowych realiów rynkowych.
Sytuacja w Aarschot może być zapowiedzią szerszych trudności dla europejskich eksporterów w relacjach z USA. Pojawiają się obawy, że także inne przedsiębiorstwa zostaną zmuszone do restrukturyzacji pod wpływem amerykańskich barier celnych. Problem ten rodzi pytania o konkurencyjność europejskiego przemysłu i o to, w jaki sposób Unia Europejska wesprze firmy dotknięte skutkami wojen handlowych.
Przypadek Duracell pokazuje również wyzwania dla międzynarodowych koncernów, które muszą łączyć globalne strategie z lokalną odpowiedzialnością wobec zatrudnionych. Belgijscy pracownicy bezpośrednio odczuwają skutki decyzji politycznych podejmowanych tysiące kilometrów dalej, co podkreśla silne współzależności współczesnej gospodarki.
Jednym z możliwych kierunków reakcji może być dywersyfikacja rynków zbytu przez europejskich producentów. Zwiększenie koncentracji na rynku unijnym oraz poszukiwanie alternatywnych partnerów handlowych może stać się priorytetem dla firm dotychczas silnie związanych z handlem transatlantyckim.
Rozwój sytuacji w Aarschot będzie z pewnością monitorowany przez władze regionalne i krajowe, które mogą zostać zmuszone do uruchomienia mechanizmów wsparcia. Koordynacja działań między poziomem flamandzkim, federalnym i unijnym może okazać się niezbędna, by złagodzić skutki amerykańskiego protekcjonizmu dla miejsc pracy w Belgii.