Planowana przez belgijski rząd reforma systemu dodatków za pracę nocną budzi poważne obawy dotyczące wynagrodzeń. Z analizy przygotowanej przez chrześcijański związek zawodowy ACV – CSC oraz think tank Minerva wynika, że zmiany mogą oznaczać znaczące straty finansowe dla dziesiątek tysięcy zatrudnionych.
Rząd proponuje zmianę definicji pracy nocnej – obejmować miałaby ona godziny od północy do piątej rano, zamiast obecnego okresu od 20:00 do 6:00. Oznacza to skrócenie czasu objętego dodatkami nocnymi z dziesięciu do pięciu godzin. Celem reformy, według władz, jest obniżenie kosztów pracy i poprawa konkurencyjności belgijskich przedsiębiorstw.
Badanie pokazuje jednak, że przeciętny pracownik nocny w sektorze spożywczym może stracić około 343 euro brutto miesięcznie, a w sieci Delhaize nawet 569 euro. Skutki obejmują nie tylko zmniejszenie samych dodatków, ale też wpływ na inne składniki wynagrodzenia powiązane z ich wysokością.
Reforma dotknęłaby około 32 tysięcy pracowników nocnych i 140 tysięcy zatrudnionych w godzinach wieczornych. Łączne straty wynagrodzeń mogą wynieść 25 milionów euro. Co więcej, niższe zarobki oznaczają również spadek wpływów z podatków i składek – szacunkowo o 18 milionów euro rocznie.
Autor raportu, Olivier Malay, podkreśla, że reforma generuje wysokie koszty społeczne bez gwarancji osiągnięcia celów gospodarczych. Wskazuje, że obniżka dodatków niekoniecznie poprawi konkurencyjność, jeśli nie zostanie powiązana z inwestycjami w modernizację gospodarki i zwiększenie produktywności.
Szczególnie narażony na skutki zmian jest sektor spożywczy, gdzie praca nocna wynika z konieczności zapewnienia ciągłości produkcji i dystrybucji. Dla wielu pracowników dodatki nocne stanowią istotny element dochodu, dlatego ich redukcja mogłaby znacząco pogorszyć sytuację materialną.
Choć rząd powołuje się na konieczność wzmocnienia międzynarodowej konkurencyjności, związki zawodowe wskazują na ryzyko naruszenia nabytych praw pracowniczych i zapowiadają sprzeciw. Konflikt wokół reformy może doprowadzić do napięć społecznych i utrudnić dialog między partnerami społecznymi, co w dłuższej perspektywie mogłoby zaszkodzić klimatowi inwestycyjnemu w Belgii.