Sytuacja w więzieniu De Nieuwe Wandeling w Gandawie osiągnęła poziom kryzysowy, obnażając poważne braki belgijskiego systemu penitencjarnego. Przepełnienie placówki doprowadziło do bezprecedensowych działań dyscyplinarnych wobec osadzonych, którzy sprzeciwiają się przyjmowaniu trzeciej osoby do cel, których powierzchnia wynosi zaledwie dziewięć metrów kwadratowych.
Adwokat Lennart Dierickx, reprezentujący jednego z więźniów objętych sankcjami, określił tę sytuację jako „halucynującą” i całkowicie sprzeczną z zasadami sprawiedliwości. Jego klient – dotąd spokojny i współpracujący osadzony – wielokrotnie godził się na przyjęcie dodatkowych współwięźniów. Jednak pod koniec lipca odmówił przyjęcia trzeciej osoby, która miała spać na materacu obok toalety. Uznając takie warunki za nieludzkie, odmówił – zarówno w imię własnej godności, jak i w trosce o drugiego więźnia.
Odpowiedź administracji więziennej była natychmiastowa: wszczęto wobec osadzonego postępowanie dyscyplinarne, pozbawiając go prawa do spacerów oraz widzeń z rodziną na kilka dni. Taka izolacja była wymierzona jako kara za odmowę podporządkowania się poleceniom, choć to właśnie te polecenia łamały standardy humanitarne.
Filip Van Hende – były adwokat karny, obecnie członek Komisji Nadzorczej zakładu w Gandawie i współprzewodniczący komisji ds. skarg – potwierdził dramatyczną skalę problemu. Jego zdaniem belgijskie więzienia funkcjonują na granicy załamania. W samej Gandawie przebywa obecnie 190 osób, które zostały osadzone niezgodnie z obowiązującym prawem. Tymczasem jedyny dostępny psychiatra pracuje tam… cztery godziny tygodniowo. Van Hende określił tę sytuację jako „kompletną hańbę” dla kraju pretendującego do miana państwa dobrobytu.
Rzeczniczka belgijskiej Służby Więziennej, Kathleen Van De Vijver, potwierdziła, że obecnie 236 więźniów w całym kraju śpi na materacach rozłożonych na podłodze. W Gandawie sytuacja dotyczy 36 osób. Tak duże przepełnienie codziennie generuje ogromne wyzwania logistyczne – personel musi na bieżąco reorganizować zakwaterowanie więźniów, niekiedy podejmując decyzje niemal „na ślepo”.
Przydzielanie więźniów do cel odbywa się na podstawie minimalnych kryteriów zgodności, jak choćby unikanie łączenia palaczy z niepalącymi. Van Hende przyznaje, że są to próby „nadania ludzkości sytuacji, która w swej istocie jest nieludzka”. Ale jego zdaniem to tylko pudrowanie realnego kryzysu.
Administracja więzienna broni swoich działań, wskazując na obowiązujące przepisy – odmowa wykonania polecenia funkcjonariusza skutkuje postępowaniem dyscyplinarnym. Van De Vijver podkreśliła jednak, że personel stara się prowadzić dialog z osadzonymi i unikać konfrontacji. Ale przy braku alternatyw – przymus staje się regułą.
Przypadek więzienia w Gandawie jest szczególnie wyrazisty, lecz wskazuje na szerszy problem w skali całego kraju. Belgia była już wielokrotnie krytykowana przez instytucje europejskie za warunki panujące w zakładach karnych. Obecna sytuacja, w której osadzeni są karani za odmowę uczestnictwa w systemie naruszającym ich podstawowe prawa, ukazuje głęboki paradoks państwa prawa.
Van Hende przestrzega przed społecznym przyzwyczajeniem się do tej sytuacji. Jego zdaniem akceptacja takich realiów grozi erozją wartości, na których opiera się demokratyczne państwo. Karanie więźniów za obronę własnej godności przekracza granice moralnej i prawnej akceptowalności – nawet w warunkach kryzysu systemowego.
Obecnie to właśnie więzienie w Gandawie jest jedynym zakładem karnym w Belgii, który stosuje tak rygorystyczne sankcje wobec więźniów odmawiających przyjęcia trzeciego współwięźnia. Eksperci obawiają się, że takie praktyki mogą jeszcze bardziej pogłębić napięcia między administracją a osadzonymi i prowadzić do dalszej destabilizacji sytuacji w zakładach karnych.