Oczekiwana na początek 2026 roku integracja Bułgarii ze strefą euro już dziś wywołuje istotne zmiany w krajowej gospodarce. Gwałtowny wzrost cen nieruchomości, intensywna aktywność kantorów i coraz większe zainteresowanie inwestycjami w nieruchomości to tylko niektóre z efektów tej transformacji. Eksperci alarmują, że oprócz legalnych graczy, również środowiska przestępcze przygotowują się do nowej ery, starając się w pośpiechu zalegalizować swoje majątki.
Rynek nieruchomości, zwłaszcza w Sofii i innych dużych miastach, przeżywa boom. Ceny nowych mieszkań podwoiły się między początkiem 2022 a wiosną 2024 roku, a tylko od początku bieżącego roku wzrosły o kolejne 15%. W niektórych lokalizacjach stawki przekraczają już 4 000 euro za metr kwadratowy, a na rynku luksusowym osiągają nawet 10 000 euro. Pomimo tych cen, Bułgaria pozostaje wciąż najbiedniejszym krajem UE.
Specjaliści wskazują, że znaczna część wzrostu popytu wynika z działań osób i grup starających się wyprać duże ilości gotówki przed oficjalnym wprowadzeniem euro. Wciąż bowiem wielu Bułgarów przechowuje znaczne oszczędności w gotówce. Według wyliczeń, w rękach obywateli znajduje się około 80 miliardów lewów (czyli około 42 miliardów euro) w fizycznej postaci.
Mechanizm prania pieniędzy często opiera się na zakupie nieruchomości przy użyciu gotówki, a następnie na spłacaniu hipoteki małymi transzami, poniżej progu 5 000 euro miesięcznie – tak, by banki nie były zobowiązane do zgłaszania pochodzenia środków. Choć Bułgaria na papierze posiada jedne z najbardziej surowych przepisów antypraniem pieniędzy w Europie, to w praktyce brakuje ich skutecznego egzekwowania. Notariusze nie zawsze zgłaszają podejrzane transakcje, a kontrole są fragmentaryczne. Obcokrajowcy, zwłaszcza z Rosji i Ukrainy, również inwestują w bułgarskie nieruchomości bez większych przeszkód ze strony instytucji.
Oczekuje się jednak, że po wejściu do strefy euro sytuacja ulegnie zmianie. Zgodnie z zapowiedziami, nadzór nad bułgarskimi bankami przejmie Europejski Bank Centralny, co powinno utrudnić proceder prania pieniędzy.
Pod względem ekonomicznym Bułgaria spełnia obecnie wszystkie wymagania traktatu z Maastricht – dług publiczny wynosi około 24% PKB, deficyt budżetowy nie przekracza 3%, a inflacja, choć minimalnie powyżej dopuszczalnego progu, utrzymuje się pod kontrolą. Kurs lewa od lat sztywno powiązany jest z euro, co sprzyja stabilności.
Europejski Bank Centralny ma wydać rekomendację w sprawie przystąpienia Bułgarii do unii walutowej pod koniec czerwca. W lipcu głos zabierze Komisja Europejska. Jeżeli wszystkie szczeble instytucji unijnych, w tym ministrowie finansów strefy euro, Parlament Europejski i Rada Europejska, wyrażą zgodę – Bułgaria mogłaby zostać 21. członkiem eurolandu na początku 2026 roku.
Wątpliwości dotyczą jednak stabilności politycznej. Kraj pogrążony jest w permanentnym kryzysie – od 2021 roku odbyło się tam pięć wyborów parlamentarnych i zmieniły się cztery rządy. Choć obecnie opozycja deklaruje tymczasowe wsparcie dla gabinetu, społeczne poparcie dla euro pozostaje podzielone. Największa partia prorosyjska zorganizowała szereg protestów przeciwko wspólnej walucie.
Zdaniem niektórych eurodeputowanych, adopcja euro powinna być poparta silnym mandatem społecznym i politycznym. Brak takiego wsparcia może w przyszłości wzbudzać niechęć wobec Unii Europejskiej i sprzyjać geopolitycznemu zwrotowi ku Rosji.
Mimo że bułgarskie finanse pozostają w dobrej kondycji, kraj wciąż boryka się z korupcją. Przykładem są śledztwa wobec byłej szefowej służby celnej oskarżanej o przemyt i defraudację, a także trwające napięcia wokół prokuratorów badających nadużycia związane z funduszami unijnymi. Te wydarzenia nie wpływają jednak bezpośrednio na proces przystąpienia do unii walutowej, który – zgodnie z harmonogramem – powinien wejść w kluczową fazę latem.