Każdego dnia służby Bruxelles-Propreté zbierają od pięciu do dziesięciu ton odpadów z ulic stolicy. Około połowa mandatów za nielegalne wyrzucanie śmieci trafia do osób spoza regionu – z Flandrii i Walonii. Zjawisko to określane jest mianem „turystyki śmieciowej”.
Śmieciowy proceder
Na nagraniach z kamer widać samochód wypchany po dach workami, prawdopodobnie z odpadami budowlanymi. Kierowca zatrzymuje się przy Vilvoordsesteenweg, tuż za granicą Flandrii, ale jeszcze na terenie Brukseli. Dwaj mężczyźni wysiadają i zaczynają wyrzucać śmieci na chodnik. Rejestracja pojazdu wskazuje na adres we Flandrii. Inni kierowcy zwracają im uwagę, ale nie przerywają swojego procederu.
„To codzienność” – mówi Jos Raymenants, zastępca dyrektora generalnego Bruxelles-Propreté. „Mieszkańcy Flandrii i Walonii wyrzucają śmieci w Brukseli, bo uważają, że mogą to zrobić bez konsekwencji.”
Efekt kuli śnieżnej
Śmieci przyciągają kolejne śmieci. Wystarczy, że jednego dnia pozostanie na chodniku kilka worków, a kolejnego pojawiają się przy nich puste butelki po gazie rozweselającym. Po 48 godzinach na tym samym miejscu leży już materac, stara kanapa i mnóstwo puszek po piwie.
Socjolog Frank Van Overwalle tłumaczy to zjawisko psychologicznie: „Ludzie dbają o miejsca, z którymi się identyfikują. Mieszkańcy Flandrii i Walonii nie czują się związani z Brukselą, więc nie respektują jej zasad.”
Sytuacja bez wyjścia?
Dla pracowników Bruxelles-Propreté walka z odpadami to syzyfowa praca. „Codziennie zaczynamy od zera” – mówi Othman, kierowca ekipy sprzątającej.
W wielu miejscach śmieci są wyrzucane w sposób niemal systematyczny. Budowlane odpady są składowane w miejscach bez monitoringu. Inne śmieci porzucane są na poboczach dróg – wśród nich butelki po gazie rozweselającym i pojemniki z substancjami żrącymi, które muszą być usuwane przez wyspecjalizowane ekipy.
Tymczasem niedaleko znajduje się legalne centrum recyklingu. „Ludzie po prostu wolą wyrzucić śmieci na ulicę, niż pojechać do punktu selektywnej zbiórki odpadów” – ubolewa Othman.
Bruksela inwestuje, ale wciąż za mało
W ostatnich latach Bruxelles-Propreté otworzyło dwa nowe centra recyklingu, co zwiększyło ich liczbę do sześciu. To jednak wciąż mało – tyle samo ma na przykład Gandawa, która ma milion mieszkańców mniej niż region brukselski. Braki kadrowe i przestarzała infrastruktura sprawiają, że jedna czwarta pojazdów Bruxelles-Propreté jest stale wyłączona z użytku.
Organizacja apeluje o większe inwestycje ze strony rządu regionalnego. „Czystość to jedna z podstawowych funkcji państwa” – podkreśla Raymenants.
Rozwiązania?
Eksperci wskazują, że Bruksela powinna bardziej egzekwować zasadę „zanieczyszczający płaci”. Obecnie worek na śmieci w stolicy kosztuje zaledwie 10 centów, podczas gdy w Leuven cena sięga prawie 3 euro. Zwiększenie kosztów wyrzucania odpadów mogłoby ograniczyć problem.
Dodatkowo Bruxelles-Propreté planuje stworzenie zespołu szybkiego reagowania, który mógłby interweniować po dużych wydarzeniach, jak Sylwester czy demonstracje rolników.
„Sprzątacie, ale jutro będzie to samo”
Podczas codziennego sprzątania pracownicy Bruxelles-Propreté często słyszą te same komentarze. „Po co to sprzątać, skoro jutro znów będzie tu bałagan?” – rzuca przechodzień.
Mężczyźni z ekipy sprzątającej podnoszą starą szafkę z przyklejoną kartką „do oddania”. „Spójrzcie na stan tego mebla” – śmieje się Othman. „Kto niby miałby to wziąć?”
I tak każdego dnia Bruksela zaczyna walkę z odpadami od nowa.