Dziewięć metrów kwadratowych, intensywny zapach uryny i materac rozłożony na podłodze między piętrowym łóżkiem a ścianą – tak wygląda codzienność w zakładzie karnym w Nivelles, gdzie przeludnienie osiągnęło poziom alarmowy. Placówka, przewidziana dla 192 osób, mieści dziś 289 więźniów, z czego 32 śpią bezpośrednio na posadzce. Reportaż „Le Soir” pokazuje warunki, które zarówno osadzeni, jak i personel określają jako nieludzkie i sprzeczne z prawem.
Za zamkniętymi drzwiami
Otwarcie jednej z cel odsłania ciasną przestrzeń wypełnioną trzema mężczyznami, piętrowym łóżkiem, stołem z resztkami jedzenia i wciąż grającym telewizorem, który pełni także funkcję narzędzia kontaktu z administracją. Gdy jeden z osadzonych korzysta z systemu informatycznego, pozostali tracą możliwość oglądania programu. W oczy rzuca się materac rozłożony na podłodze – zajmuje go zawsze osoba przyjęta do celi jako ostatnia. Aby przygotować posiłek, trzeba po nim przejść.
Kuchnia, łazienka i toaleta w jednym
Płyta grzewcza stoi tuż obok małej umywalki, przy której trudno stwierdzić, czy służy bardziej do mycia naczyń, czy do codziennej higieny. Przyprawy leżą obok pasty do zębów, a talerz dotyka maszynki do golenia. Całość oddziela od reszty pomieszczenia prowizoryczna zasłona z kawałka materiału. W tej ciasnocie każdy przedmiot dosłownie walczy o miejsce.
Z zakratowanego okna dobiega głośne gruchanie gołębi, a powietrze przesycone jest ciężkim, mdlącym zapachem. Jeden z osadzonych mówi, że nie wyobrażał sobie spania z głową tuż obok toalety. W takiej przestrzeni nawet ułożenie ciał trzech osób staje się codzienną łamigłówką.
Współistnienie pod presją
Brak prywatności to dla więźniów jedna z najboleśniejszych kwestii. Choć trzej mężczyźni w odwiedzanej celi starają się funkcjonować bez konfliktów, z sąsiednich pomieszczeń regularnie dobywają się krzyki. Przy takim przeludnieniu nie da się brać pod uwagę różnic kulturowych, religijnych ani językowych. Więźniowie trafiają tam, gdzie akurat zwolni się miejsce. Wielu błaga o przeniesienie do izolatki, by uciec od napiętej atmosfery.
Dyrekcja alarmuje od lat
Dyrekcja zakładu codziennie przekazuje przełożonym najnowsze dane o przeludnieniu i skutkach, które są widoczne na każdym kroku. Wskazuje, że opinia publiczna często bagatelizuje problem, powtarzając, że więzienie nie jest hotelem, tymczasem spanie na podłodze rodzi realne poczucie zagrożenia. Rośnie liczba aktów przemocy i użycia substancji odurzających. Brak możliwości legalnej pracy wzmacnia czarny rynek narkotyków wewnątrz murów. Liczba stanowisk przy pracach porządkowych czy kuchennych od lat się nie zmienia, mimo znaczącego wzrostu liczby osadzonych.
Pluskwy, świerzb i ograniczony dostęp do lekarza
Higiena to kolejny obszar kryzysu: w celach pojawiają się pluskwy i świerzb, a utrzymanie czystości w tak przepełnionych pomieszczeniach jest prawie niemożliwe. Ochrona zdrowotna również nie nadąża za potrzebami – lekarz przyjmuje jedynie przez dwie godziny dziennie. Z powodu braków kadrowych odwoływane są nawet zaplanowane hospitalizacje, bo nie ma kto eskortować pacjentów.
Infrastruktura z innej epoki
Problemy dotyczą też samego budynku. Brakuje pryszniców i stołów w salach widzeń. Instalacje elektryczne nie spełniają norm, a placówka nie posiada kompletnej dokumentacji technicznej. Zwarcie w jednej celi potrafi sparaliżować monitoring i system bezpieczeństwa – i takie sytuacje już miały miejsce. Dyrekcja wskazuje również na błędy systemowe w zamówieniach publicznych: wybierane są najtańsze oferty, co prowadzi do usterek i opóźnień.
Personel na granicy wytrzymałości
Brakuje około dziesięciu funkcjonariuszy, a proces szkolenia nowych pracowników trwa zbyt długo. Rosnąca absencja chorobowa i presja sprawiają, że strażnicy ograniczają się do zapewniania podstawowego bezpieczeństwa, zamiast pełnić funkcje związane z resocjalizacją. Zakład, jak podkreśla dyrekcja, nie jest w stanie realizować ustawowych obowiązków wobec więźniów ani wobec personelu.
Związki zawodowe reagują
Związki zawodowe ACOD/SLFP i CGSP/VSOA ogłosiły przejście na tryb pracy ograniczony do czynności niezbędnych: wydawania posiłków, umożliwienia kąpieli, dostępu do lekarza, godziny spaceru oraz kontaktu z rodziną i obrońcami. Dyrekcja rozumie konieczność odciążenia personelu, ale obawia się, że dalsze ograniczanie aktywności osadzonych jeszcze bardziej zwiększy napięcia.
Zarówno pracownicy, jak i osadzeni podkreślają jedno: bez zmian systemowych sytuacja w Nivelles będzie się pogarszać, zagrażając bezpieczeństwu i prawom wszystkich osób przebywających w zakładzie. Reportaż „Le Soir” pokazuje kryzys, którego nie da się dłużej ignorować.