Czternastu byłych parlamentarzystów Regionu Stołecznego Brukseli przegrało proces, w którym domagali się prawa do pobierania emerytur przekraczających ustawowy limit, znany jako pułap Wijninckxa. Sprawa dotyczyła praktyki wypłacania dodatków emerytalnych, które pozwalały wybranym politykom otrzymywać nawet o 1 562 euro miesięcznie więcej niż przewiduje prawo. Wyrok brukselskiego sądu pierwszej instancji stanowi ważny precedens w debacie o przywilejach emerytalnych byłych parlamentarzystów i może przynieść istotne oszczędności dla finansów publicznych.
Spór wpisuje się w szerszy kontekst dyskusji o sprawiedliwości systemu emerytalnego w Belgii – zwłaszcza w okresie, gdy rząd federalny wprowadza reformy dotykające zwykłych obywateli. Kontrowersje wokół nadmiernych świadczeń dla byłych polityków wywołały publiczną debatę o równości wobec prawa i odpowiedzialności osób sprawujących władzę.
Pułap Wijninckxa – czym jest i jak był obchodzony
Pułap Wijninckxa określa maksymalną wysokość emerytury dla pracowników sektora publicznego, w tym parlamentarzystów, na poziomie 99 949 euro brutto rocznie, czyli 8 329 euro miesięcznie. Limit ten, podlegający corocznej indeksacji, ma zapobiegać sytuacjom, w których najwyżsi urzędnicy i politycy otrzymują nadmierne świadczenia finansowane z pieniędzy podatników.
Mimo to od 2004 roku część byłych deputowanych korzystała z dodatkowego świadczenia emerytalnego, które mogło zwiększać ich dochód nawet o 1 562 euro miesięcznie – do prawie 10 000 euro brutto. Kasa Emerytalna Deputowanych (Caisse de pensions des députés) zezwalała na to, przyznając 20-procentowy bonus ponad ustawowy pułap.
Ta praktyka przez lata pozostawała poza świadomością opinii publicznej. Dopiero w 2023 roku media ujawniły, że dziesiątki byłych parlamentarzystów w całym kraju otrzymywały świadczenia znacznie przekraczające pułap Wijninckxa. Publikacje prasowe wywołały falę oburzenia i doprowadziły do wprowadzenia zmian w przepisach.
Reakcja Parlamentu Brukselskiego
W efekcie ujawnionych informacji zarówno Izba Reprezentantów, jak i Parlament Regionu Stołecznego Brukseli przywróciły ścisłe przestrzeganie ustawowego limitu emerytur. W brukselskim parlamencie aż 42 byłych deputowanych przekraczało dopuszczalny pułap. Czternastu z nich – w tym Bernard Guillaume, Hervé Doyen, Stéphane de Lobkowicz, Marion Lemesre, Alain Hutchinson czy René Coppens – wniosło pozew przeciwko Parlamentowi Brukselskiemu oraz Kasie Emerytalnej, domagając się przywrócenia wyższych świadczeń.
Argumentacja byłych deputowanych
Na skutek nowych regulacji byli posłowie stracili od 474 do 1 419 euro miesięcznie, czyli od 5 do 14 procent swoich dotychczasowych emerytur. W pozwie żądali zwrotu tych kwot i przywrócenia wcześniejszej wysokości świadczeń. Ich prawnicy argumentowali, że decyzja o obniżeniu emerytur narusza zasadę standstill – fundamentalną zasadę prawa publicznego zakazującą cofania się w zakresie ochrony praw nabytych – oraz ich prawo własności w świetle Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Sąd jednak nie przyjął tej argumentacji, uznając, że redukcja świadczeń była uzasadniona interesem publicznym.
Uzasadnienie wyroku
W orzeczeniu sąd wskazał, że skarżący „nie wykazali naruszenia prawa własności w rozumieniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”. Dodał, że mimo obniżenia świadczeń byli deputowani „utrzymują całkowicie godny poziom życia”, a żadna z osób skarżących nie udowodniła, że jest inaczej.
Sąd uznał decyzję Parlamentu Brukselskiego za „racjonalnie uzasadnioną względami interesu ogólnego” i nieprowadzącą do „znaczącego obniżenia poziomu ochrony prawa do emerytury”. Podkreślono również, że hojny system emerytalny sprzed 2014 roku – pozwalający na pełne uprawnienia po 20 latach kariery i przejście na emeryturę już w wieku 52 lat – był niesprawiedliwy wobec reszty społeczeństwa.
Przypadek Alaina Hutchinsona
Szczególną uwagę zwrócił przypadek 75-letniego Alaina Hutchinsona (PS), jednego z powodów, który nadal pełni funkcję komisarza rządu brukselskiego ds. stosunków z instytucjami europejskimi. „Kiedy jest się na emeryturze, można nadal pracować” – wyjaśnia Hutchinson, przyznając jednak, że przyłączył się do pozwu, bo uważał, iż „nie powinno się zmieniać emerytur w trakcie ich wypłacania”. Jak dodał, „otrzymuje dobrą emeryturę i nie narzeka”.
Jego sytuacja dobrze ilustruje problem łączenia wysokich świadczeń emerytalnych z dochodami z innych funkcji publicznych – zjawiska, które w ostatnich latach spotyka się z rosnącą krytyką społeczną.
Perspektywa apelacji i reakcje
Byli deputowani nie podjęli jeszcze decyzji o ewentualnej apelacji. „Osobiście tego nie zrobię” – powiedział Stéphane de Lobkowicz w rozmowie z „La Libre”. Jak dodał, „rozpoczęliśmy tę akcję, gdy temat emerytur parlamentarzystów był w centrum uwagi. Dziś, gdy rząd reformuje cały system emerytalny, sprawa ta straciła swój wymiar symboliczny”.
Konsekwencje finansowe
Wyrok to dobra wiadomość dla finansów Parlamentu Brukselskiego. Zgodnie z wyliczeniami zawartymi w orzeczeniu, oszczędności wynikające z powrotu do ustawowego limitu wynoszą łącznie około 15 milionów euro – 5 milionów w odniesieniu do przyszłych emerytur i 10 milionów w przypadku świadczeń już wypłacanych. To znaczący krok w stronę racjonalizacji wydatków publicznych i ograniczenia nadmiernych przywilejów.
Podobna sprawa w Senacie
Równolegle trwa podobne postępowanie wytoczone przez siedmiu byłych senatorów przeciwko belgijskiemu Senatowi. Biorąc pod uwagę wyrok brukselskiego sądu, można się spodziewać, że rozstrzygnięcie będzie zbliżone.
Cała sprawa stanowi ważny sygnał dla klasy politycznej i opinii publicznej: w czasie, gdy tysiące mieszkańców Belgii zmagają się z rosnącym wiekiem emerytalnym i coraz trudniejszym dostępem do świadczeń, przywileje byłych polityków muszą podlegać takim samym zasadom równości i odpowiedzialności jak prawa każdego obywatela.