Mobilizacja w szeregach socjalistycznego związku zawodowego FGTB nie przebiegała w ostatnich dniach jednakowo we wszystkich regionach kraju. W wielu miejscach entuzjazm był umiarkowany, ale kilka wydarzeń ponownie roznieciło związkowy ogień. Pytanie, jakie kroki związek podejmie po wtorkowej manifestacji.
Nastroje przed wtorkowym protestem
We wtorek rano z dworca Nord w Brukseli wyruszy ogólnokrajowa manifestacja wspólnego frontu związkowego, która ma być kluczowym testem siły dla FGTB. Wśród działaczy panuje napięcie – czy gniew wobec rządu federalnego przerodzi się w masową mobilizację, czy raczej w poczucie bezsilności?
Na początku ubiegłego tygodnia poziom zaangażowania bardzo różnił się w zależności od regionu i branży. „W niektórych sektorach ludzie chcą walczyć” – mówi działacz z Charleroi. „W innych z kolei panuje zniechęcenie. Łatwiej jest zmobilizować załogę fabryki niż pracowników rozproszonych po różnych placówkach.”
Zróżnicowana mobilizacja w kraju
„To nie kwestia podziału północ–południe” – zaznacza przedstawiciel Setca. „Różnice wynikają raczej z lokalnych uwarunkowań. W Walonii Pikardyjskiej mobilizacja postępuje wolniej, ale w Liège jest bardzo silna. W logistyce ludzie są gotowi protestować, tak samo w handlu, gdzie sytuacja jest trudna.” Nowe zasady dotyczące pracy nocnej szczególnie oburzają pracowników. „Niektórzy stracą od 300 do 700 euro miesięcznie” – ostrzega Myriam Delmée, przewodnicząca Setca.
Po stronie flamandzkiej temperatura społeczna jest niższa, choć i tam sytuacja się zmienia. „Niektórzy na północy kraju myśleli, że rząd uderza tylko w bezrobotnych” – przyznaje działacz Centralnej Generalnej (CG). „Flamandowie zaczynają dostrzegać, jak niewiele osiąga Vooruit. Po stronie frankofońskiej z kolei sprzeciw wobec Boucheza i MR mobilizuje ludzi. Zrozumieli też, że Les Engagés to tylko alibi w rządowych koalicjach.”
Od niejasności do konkretnych skutków
Przez długi czas mobilizację hamował brak jasności co do reform. „W kwestii bonów żywieniowych czy okresów wypowiedzenia rząd rzucał zapowiedzi, ale bez konkretów” – wspomina jeden z działaczy. Innego zdania jest Andrea Della Vecchia, sekretarz federalny Centralnej Generalnej dla sektora chemicznego: „Decyzje są jasne, a skutki dla pracowników – konkretne. Mobilizacja staje się łatwiejsza, bo widać skalę ataku na świat pracy.”
Wielu działaczy przyznaje, że ludzie czują się przytłoczeni liczbą reform. „Każdy patrzy na to, co dotyczy jego bezpośrednio” – mówi jeden z nich. „Ale gdy wymieniasz wszystkie środki podjęte przez rząd, niemal każdy może zaznaczyć coś, co go dotyka” – dodaje Thierry Bodson, przewodniczący FGTB. Brak tekstów wykonawczych i ograniczenie wzrostu płac do 0 procent blokują negocjacje sektorowe i zwiększają frustrację. „Nawet jeśli dochodzi do nieformalnych porozumień, w praktyce i tak to minister Clarinval decyduje. Pracodawcy wykorzystują tę sytuację.”
Narastająca świadomość społeczna
„Ludzie dopiero teraz zaczynają rozumieć, jak daleko idą te reformy” – mówi działacz z Hainaut. „Podczas naszych akcji widzimy coraz większe poparcie. Początkowo podobało się hasło 500 euro dodatku do zasiłków i skrócenie okresu ich pobierania, ale teraz ludzie widzą, że to nic im nie daje, a ceny żłobków czy podatki od nieruchomości rosną.” Bodson przyznaje, że „łatwiej jest mobilizować dziś niż w czerwcu, bo skutki decyzji stają się coraz bardziej namacalne.”
Najsilniejsze tematy mobilizujące
Największe emocje budzą kwestie siły nabywczej i kosztów życia. „Bezrobotni nie mobilizowali wszystkich, ale kiedy mówimy o możliwej podwyżce VAT z 6 do 9 procent na produkty podstawowe czy o podwyżce czesnego, ludzie reagują natychmiast” – tłumaczy związkowiec z Charleroi. „Wszyscy czują, że nikt nie przejdzie suchą stopą przez te środki oszczędnościowe.”
W ostatnich dniach retoryka FGTB uległa zaostrzeniu. „Spodziewamy się mobilizacji równie potężnej jak w 2014 roku, gdy w Brukseli zebrało się 120 tysięcy osób” – zapowiada Thierry Bodson. „Walońska manifestacja we wrześniu była bardzo liczna, a sondaże pokazują, że ta wtorkowa będzie jeszcze większa” – dodaje Jean-François Tamellini, sekretarz generalny FGTB Wallonie. „Wskaźniki mobilizacji są czerwone jak płomień.”
Co dalej po proteście?
„Pytanie brzmi: co dalej?” – zastanawia się Bodson. „Po wtorku wspólnie z CSC i CGSLB ocenimy sytuację i zdecydujemy o dalszych krokach.” Dla części działaczy celem jest zatrzymanie niektórych reform, ale inni nie mają wątpliwości. „Ze strony walońskiej chodzi o obalenie rządu” – mówi stanowczo Tamellini. „Z tymi ludźmi nie da się niczego negocjować. Próbowaliśmy, ale nie chcą dialogu. Wypychają nas na ulicę.”
Głębokie napięcia społeczne
Obecna sytuacja odzwierciedla kryzys w relacjach między związkami zawodowymi a rządem federalnym. Nagromadzenie reform postrzeganych jako antypracownicze, przy jednoczesnym braku realnego dialogu, doprowadziło do eskalacji napięć. Różnice regionalne w mobilizacji stopniowo zanikają, ponieważ coraz więcej grup społecznych odczuwa skutki decyzji rządu Arizona.
Wtorkowa manifestacja będzie kluczowym testem dla związków zawodowych – ich zdolności do zjednoczenia i wywarcia presji na rząd – oraz dla samego rządu, który musi ocenić, jak daleko może posunąć się z reformami. Najbliższe tygodnie pokażą, czy mobilizacja przerodzi się w trwały ruch społeczny, czy pozostanie jednorazowym zrywem.