Belgijskie spółki notowane na giełdzie zyskają możliwość wprowadzenia wielokrotnego prawa głosu, rozszerzając dotychczasowe rozwiązanie podwójnego prawa głosu. Europa chce w ten sposób zwiększyć atrakcyjność swoich rynków giełdowych dla dynamicznie rozwijających się przedsiębiorstw, a jednocześnie umożliwić założycielom i akcjonariuszom referencyjnym utrzymanie silniejszej kontroli nad spółkami. Pojawia się jednak pytanie, jak zmiany wpłyną na pozycję drobnych inwestorów.
Unia Europejska, poprzez przepisy Listing Act, stawia na uproszczone zasady notowań, by zwiększyć konkurencyjność giełd i przyciągnąć więcej firm wzrostowych. Kluczowym elementem jest właśnie wielokrotne prawo głosu, które pozwala, by jedna akcja dawała kilka głosów na zgromadzeniach akcjonariuszy. Ma to zachęcać przedsiębiorców do wejścia na giełdę bez obaw o utratę kontroli nad firmą.
Eksperci Belgijskiego Centrum Prawa Spółek przygotowali propozycję wdrożenia tego rozwiązania do belgijskiego prawa. Liczą, że pomoże to zatrzymać w kraju przedsiębiorców takich jak Fabien Pinckaers (Odoo) czy Zhong Xu (Deliverect), którzy mogliby stać się belgijskimi odpowiednikami Marka Zuckerberga czy Sergeya Brina, utrzymując kontrolę nad firmami mimo wejścia na giełdę.
Unikanie emigracji giełdowej
Zdaniem ekspertów nowe przepisy powinny obejmować wszystkie spółki notowane w Brukseli, a nie tylko te obecne na Euronext Access i Euronext Growth. W przeciwnym razie Belgia mogłaby stracić konkurencyjność względem Francji, Niemiec, Hiszpanii, Włoch czy Wielkiej Brytanii, gdzie podobne mechanizmy już funkcjonują.
Listing Act dopuszcza też możliwość wprowadzenia wielokrotnego prawa głosu w spółkach już notowanych. Krytycy obawiają się jednak, że wzmocni to pozycję większościowych akcjonariuszy kosztem drobnych inwestorów. Dlatego belgijscy eksperci proponują, by decyzję o jego wprowadzeniu musiało poprzeć co najmniej 75% akcjonariuszy. Co więcej, inwestor większościowy nie mógłby głosować, jeśli sam miałby być beneficjentem emisji akcji z wielokrotnym prawem głosu.
Tom Vos z Belgijskiego Centrum Prawa Spółek tłumaczy, że chodzi o ochronę akcjonariuszy mniejszościowych. Takie rozwiązanie stanowi kompromis między Francją, gdzie wymagana jest jednomyślność, a Holandią, gdzie wystarczy zwykła większość.
Ograniczenia i zabezpieczenia
Eksperci proponują też ograniczenie liczby głosów do maksymalnie 20 na jedną akcję. To poziom pośredni między Wielką Brytanią i Holandią, które nie wprowadzają limitów, a Niemcami, Szwecją i Włochami, gdzie obowiązuje pułap 10. Takie rozwiązanie ma ograniczyć ryzyko nadmiernej koncentracji władzy w rękach pojedynczych inwestorów.
Projekt zostanie poddany konsultacjom z komisją Corporate Governance, regulatorem FSMA, Euronext Bruksela oraz Federalną Służbą Publiczną Sprawiedliwości. Belgia musi transponować przepisy Listing Act do końca 2026 roku, co pozostawia stosunkowo niewiele czasu na wypracowanie ostatecznego modelu i przeprowadzenie procesu legislacyjnego.
Zmiana oznacza odejście od tradycyjnej zasady „jedna akcja – jeden głos”. Celem jest zwiększenie atrakcyjności belgijskiego rynku kapitałowego i zatrzymanie przedsiębiorczych talentów w kraju. Jednak konsekwencje dla równowagi między różnymi grupami akcjonariuszy wciąż budzą kontrowersje i pozostają przedmiotem debaty w środowiskach prawniczych i finansowych.