Tragiczna śmierć dziewięcioletniego chłopca w Antwerpii, który został śmiertelnie potrącony przez pojazd policyjny w środę rano, wstrząsnęła lokalną społecznością żydowską. Dziadek ofiary, rabin Gershon Padwa, opisuje swojego wnuka jako „miłego, kochającego i uważnego chłopca” i wyraża zrozumienie dla okoliczności wypadku.
Chłopiec udawał się do szkoły dla chłopców Belze przy Van Spangenstraat, gdy krótko przed godziną 10:00 został potrącony na Provinciestraat przez pojazd policyjny jadący z syrenami z dużą prędkością. Tragiczne zdarzenie miało miejsce podczas przechodzenia przez ulicę w drodze do placówki edukacyjnej.
Zgodnie z tradycją żydowską, pogrzeb odbył się już w środę wieczorem na cmentarzu Machsike Hadass w holenderskim Putte, po czym rozpoczął się siedmiodniowy okres żałoby. Dom rodziny przy Milisstraat w Borgerhout pozostaje otwarty dla przyjaciół, rodziny i członków społeczności żydowskiej, którzy przychodzą wyrazić swoje wsparcie.
Dramatyczna śmierć głęboko dotknęła nie tylko rodzinę, ale całą okolicę. Informacje o wypadku dotarły nawet do chasydckich mediów w Ameryce, co świadczy o zasięgu tej tragedii w społeczności żydowskiej. Dziadek Gershon, ojciec matki chłopca, wspomina wnuka jako dziecko, które lubiło bawić się z rodzeństwem, ale również ceniło sobie chwile ciszy.
Chłopiec był dumny ze swojego dziadka będącego rabinem, a ta duma była obustronna. „Często do mnie przychodził, żeby sprawdzić swoją wiedzę szkolną albo po prostu porozmawiać. Mieliśmy bardzo dobrą więź i naprawdę dobrze się rozumieliśmy” – wspomina rabin Padwa. Dodaje, że chłopiec dobrze radził sobie w nauce, a szkoła była z niego bardzo zadowolona.
W rodzinie nie przeważa uczucie gniewu czy żalu wobec policji. „Nie obwiniamy naprawdę policji, nie padło na ten temat ani jedno złe słowo” – wyjaśnia Gershon. „Jesteśmy ludźmi wierzącymi i wszystko dzieje się tak, jak ma się dziać. Nie ma złych myśli, choć to bardzo bolesna historia” – dodaje dziadek.
Rabin Padwa krytykuje nieodpowiednią uwagę mediów skupioną na liczbie dzieci w rodzinie. „Jakby przez to miały być gorzej wychowane? To doskonała rodzina z dobrze wychowanymi dziećmi. Chłopiec znał drogę do szkoły, wiedział, gdzie może jeździć na rowerze” – podkreśla.
Wsparcie ze strony sąsiadów różnych wyznań i pochodzenia przynosi rodzinie pocieszenie w tym trudnym czasie. Wielu mieszkańców ulicy postawiło świeczki w oknach jako wyraz solidarności. „To bardzo piękne widzieć, że sąsiedzi to robią, niezależnie od swojej wiary czy pochodzenia. To wspólne poczucie daje odrobinę światła w ciemnych czasach” – zauważa Gershon.
Postawa rodziny, charakteryzująca się akceptacją i brakiem oskarżeń wobec służb porządkowych, odzwierciedla głębokie przekonania religijne i filozoficzne podejście do tragedii, które dotknęła ich najbliższych.