We wtorek ubiegłego tygodnia przewodniczący brukselskiej sekcji Partii Socjalistycznej, Ahmed Laaouej, wystosował zaproszenie do ugrupowań lewicowych, by spotkały się przy jednym stole i zbadały możliwości utworzenia wspólnej koalicji rządzącej.
Minęło ponad jedenaście miesięcy, zanim brukselscy socjaliści zdecydowali się wyjść z cienia i zaprosić partie określane jako progresywne do wspólnych rozmów. Celem spotkania było sprawdzenie, czy istnieją realne możliwości porozumienia i wspólnego kroku w kierunku sformowania koalicji, która przez najbliższe cztery lata kierowałaby Regionem Stolicy Brukseli.
Na podstawie dokumentu ramowego lider brukselskich socjalistów poprosił wszystkie zainteresowane strony o zajęcie stanowiska w kwestii potencjalnej współpracy. W oczekiwaniu na odpowiedzi organów decyzyjnych poszczególnych partii, podjęto próbę oceny rzeczywistych szans powodzenia tej progresywnej koalicji.
Wyzwania budżetowe jako główna przeszkoda
Caroline Sägesser, badaczka z CRISP, nie pozostawia złudzeń co do perspektyw tej inicjatywy. Jak zauważa, założenie o możliwości utworzenia większości bez udziału Ruchu Reformatorskiego jest bardzo wątpliwe. Sytuacja budżetowa Brukseli znacznie komplikuje całe przedsięwzięcie, wymagając wprowadzenia niepopularnych środków, co nie stanowi dobrej strategii dla partii planujących zwycięstwo w kolejnych wyborach za cztery lata.
Problem budżetowy identyfikuje również Jean Faniel, dyrektor generalny CRISP, jako jeden z kluczowych obszarów spornych. Podczas gdy liberałowie zamierzają doprowadzić Region Brukseli do równowagi budżetowej w ciągu siedmiu lat, socjaliści planują na to dekadę. Sytuacja staje się jednak skomplikowana w kontekście europejskim – Unia Europejska przyznała Belgii siedem lat na sanację finansów publicznych, trudno więc wyobrazić sobie, by jednostka federalna mogła sobie pozwolić na dziesięcioletni okres powrotu do normy finansowej.
Przedstawiciel CRISP ostrzega, że władze federalne mogą nie zaakceptować takiej sytuacji, co stanowiłoby poważne zagrożenie dla regionalnego rządu lewicowego i pokazuje granice autonomii jednostek federalnych. Model federalny wprawdzie pozwala na różnice w składzie większości między poziomami władzy, jednak wyobrażenie sobie brukselskiego rządu działającego wbrew koalicji Arizona oznaczałoby pływanie pod prąd dla tej lewicowej koalicji.
Geograficzne podziały i polityczne realia
Pascal Delwit, politolog z Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego, zwraca uwagę na dodatkowe komplikacje geograficzno-polityczne. Ta próba napotka liczne trudności dla każdej z zaangażowanych partii, a pierwszą problematyczną kwestią, niekoniecznie obecną w świadomości negocjatorów, jest podział terytorialny. Koalicja partii progresywnych reprezentowałaby północno-zachodnią część Brukseli, podczas gdy centrum i południowy wschód pozostałyby w rękach liberałów, Zaangażowanych i DéFI. Ostatnio obserwuje się nasilenie geograficznych podziałów elektoralnych, co dodatkowo komplikuje sytuację.
Wszyscy trzej badacze zwracają uwagę na wąską większość francuskojęzyczną tej potencjalnej koalicji. Łącznie PS, PTB (skrajna lewica) i Ecolo dysponują 38 mandatami, podczas gdy większość wymaga 37 głosów. Biorąc pod uwagę niedawne przejścia polityków między partiami, liczba mandatów przypadających każdemu ugrupowaniu nie wydaje się być elementem trwałym.
Dylematy strategiczne poszczególnych partii
Według analizy Delwita, Ecolo ma najwięcej do stracenia, dołączając do tego układu. Partia znalazłaby się w lewicowej koalicji, której nie chce, i podtrzymywałaby to, co przyczyniło się do jej porażki wyborczej – wizerunek ugrupowania przesuwającego się na lewo. Centrowysi wyborcy Ecolo mieli tendencję do przechodzenia do Zaangażowanych i Ruchu Reformatorskiego.
Pozostaje również kwestia rzeczywistych intencji partii takich jak PTB czy Team Fouad Ahidar – czego naprawdę chcą i na jakie kompromisy są gotowe przystać w imię rządzenia. Następnie Vooruit i Groen będą musieli przekonać Flandrię do sensowności rządzenia z PTB, podczas gdy we Flandrii mocno zakorzeniona jest idea odrzucenia sojuszu zarówno z PTB, jak i z Vlaams Belang.
Taktyka negocjacyjna czy strategia długoterminowa
Politolog Jean Faniel nie jest zaskoczony możliwością ideologicznego zbliżenia PS-PTB-Ecolo w różnych kwestiach. Zbieżności te widać w ich programach, mimo że podczas kampanii wyborczej partie te ostro się krytykowały. Mogłyby znaleźć płaszczyzny porozumienia w obliczu koalicji Arizona.
Ta inicjatywa brukselskich socjalistów może być również postrzegana jako przesłanie skierowane do Ruchu Reformatorskiego. Jak sugeruje Pascal Delwit, chodzi być może o pokazanie Georges-Louisowi Bouchezowi, że nie jest jedynym graczem na scenie politycznej, że większość mieszkańców Brukseli głosowała na opcje progresywne i że istnieją inne ścieżki do zbadania.
Skomplikowana rola przypada Vooruit, jedynej partii, która miałaby jedną nogę w regionalnej łodzi, a drugą na federalnym nabrzeżu. To położenie może okazać się kluczowe dla powodzenia całego przedsięwzięcia, szczególnie w kontekście konieczności równoważenia interesów regionalnych z federalnymi oraz flamandzkimi z francuskojęzycznymi.
Pytanie pozostaje otwarte – czy mamy do czynienia z rzeczywistą próbą utworzenia alternatywnej koalicji, czy raczej z taktyką negocjacyjną mającą na celu wzmocnienie pozycji w rozmowach z innymi partiami. Odpowiedź poznamy w najbliższych tygodniach, gdy poszczególne ugrupowania przedstawią swoje stanowiska wobec propozycji Laaouja.