Pasażerowie przybywający na lotnisko w Brukseli z krajów spoza strefy Schengen musieli dziś stać w kolejkach nawet do trzech godzin przy kontroli granicznej. Jak wyjaśnia rzeczniczka Brussels Airport, Ihsane Chioua Lekhli, w rozmowie z dziennikiem „Het Laatste Nieuws”, to spiętrzenie jest wynikiem długiego weekendu i ferii wielkanocnych w szkolnictwie francuskojęzycznym, w połączeniu z niedoborem personelu w policji federalnej.
„Rzeczywiście jest bardzo tłoczno przy przylocie, zwłaszcza dla pasażerów przybywających spoza strefy Schengen” – potwierdzała rzeczniczka lotniska.
Jeden z podróżnych wyraził swoje niezadowolenie: „Na dziesięć czy dwanaście stanowisk, zaledwie dwa były otwarte. To po prostu nieludzkie. I to zdarza się tylko w Belgii”.
Obywatele europejscy mają możliwość korzystania z elektronicznych bramek kontroli granicznej. Natomiast osoby nieposiadające europejskiego paszportu muszą obowiązkowo przejść przez stanowisko z funkcjonariuszem. I tu pojawia się problem: personel jest niewystarczający do obsługi natężonego ruchu pasażerskiego.
Analiza systemowa: implikacje dla efektywności infrastruktury transportowej
Sytuacja na brukselskim lotnisku odzwierciedla szersze problemy strukturalne w belgijskim systemie zarządzania infrastrukturą transportową. Incydent ten wskazuje na brak koordynacji między przewidywalnymi szczytami ruchu pasażerskiego a alokacją zasobów ludzkich w służbach bezpieczeństwa.
Długie kolejki na lotnisku mogą mieć poważne konsekwencje ekonomiczne, wpływając na reputację Brukseli jako destynacji biznesowej i turystycznej. W kontekście rosnącej konkurencji między europejskimi hubami lotniczymi, niewydolność operacyjna może skutkować długoterminowymi stratami dla belgijskiej gospodarki.