Przez pół wieku abbé Pierre był uważany za rodzaj świeckiego świętego. Obrońca najuboższych okazał się jednak także drapieżcą seksualnym, którego zbrodnie były znane jego przełożonym. W wyniku dziennikarskiego śledztwa ujawniono bezprecedensowy spisek milczenia wokół jego działań.
Podwójne oblicze ikony pomocy społecznej
Apostoł walki z ubóstwem, założyciel wspólnoty Emmaüs, ulubiona osobistość mieszkańców Francji w latach 1993-2003, swoisty „żyjący święty” aż do swojej śmierci w 2007 roku w wieku 94 lat – Henry Grouès, znany jako „abbé Pierre”, był równocześnie wielokrotnym przestępcą seksualnym. Do dziś zidentyfikowano 57 jego ofiar.
W lipcu 2024 roku to ujawnienie wywołało efekt bomby. Fakty były jednak doskonale znane wspólnocie Emmaüs, francuskiemu Kościołowi i Watykanowi, i to od 1955 roku. Jak możliwa była tak długotrwała zmowa milczenia? To główne pytanie, na które odpowiadają dziennikarki śledcze Laetitia Cherel (Radio France) i Marie-France Etchegoin (dawniej Nouvel Obs) w swojej fascynującej książce „abbé Pierre, fabryka świętego” (Allary Editions).
Od narodowego bohatera do chronionego przestępcy
W środku mroźnej zimy 1954 roku, zbuntowany przeciwko obojętności władz wobec problemu bezdomności, abbé Pierre wygłosił na falach Radia Luksemburg poruszający apel o solidarność, o „powstanie dobroci”. Natychmiast stał się gwiazdą.
Apel ten wywołał najbardziej niewiarygodny ruch hojności, jaki kiedykolwiek znała Francja. W ciągu kilku tygodni udało mu się zebrać równowartość 26 milionów dzisiejszych euro. Trudno sobie dziś wyobrazić, jaką międzynarodową gwiazdą, jaką ikoną stał się abbé Pierre od tego momentu. To właśnie to sprawiło, że później był nietykalny – aż do chwili, gdy ofiary odważyły się wreszcie przemówić w lipcu 2024 roku.
Kościół wiedział i ukrywał
Już w 1955 roku skargi wykorzystanych przez księdza Pierre’a kobiet dotarły do Watykanu i zostały tam potraktowane poważnie. Święte Oficjum, obecnie znane jako Dykasteria ds. Doktryny Wiary, które bada najpoważniejsze przypadki popełnione przez duchowieństwo, zwłaszcza w sprawach obyczajowych, rzeczywiście poprosiło biskupa Wersalu, odpowiedzialnego za księdza Pierre’a, o wszczęcie postępowania sądowego. Prośba ta została jednak zignorowana pod pretekstem, że stał się on prorokiem, „który elektryzuje masy”.
W 1955 roku biskup Wersalu powiedział, że spotkał się z księdzem Pierre’em, który przyznał, że „potrzebuje czułości”, ale że „nic nie było hańbiące”. Jednak dwa lata później, pod koniec 1957 roku, zachowanie księdza Pierre’a wobec kobiet nie poprawiło się i Kościół francuski podjął bardziej radykalną decyzję o jego internowaniu.
Umieszczono go w klinice psychiatrycznej pod Genewą w Szwajcarii, oficjalnie z powodu przemęczenia będącego następstwem jego działalności na rzecz ubogich. Faktycznie był tam również leczony z powodu „popędów”, jak mówiono w tamtych czasach. Pozostał w Szwajcarii przez sześć miesięcy. Następnie wprowadzono protokół, zgodnie z którym nie wolno mu było podróżować bez nadzoru „towarzysza” (socius).
Systemowe ukrywanie przestępcy
Hierarchowie kościelni próbowali więc mniej lub bardziej ściśle go nadzorować, nie pozostawiać go samego, zakazać mu chodzenia do niektórych szkół. W pewnym momencie rozważali nawet wysłanie go do Afryki do trędowatych, aby był ukryty przed światem. Przez dziesięć lat łamali sobie głowy, ale tylko z obawy przed skandalem. Pisali do siebie codziennie, próbowali przerzucić na siebie nawzajem odpowiedzialność. Określali go przy okazji jako „chorego psychicznie”.
W archiwach francuskiego episkopatu zachowanych jest 200 dokumentów, z których prawie wszystkie poświęcone są temu tematowi. Wbrew temu, co powiedziała Konferencja Biskupów Francji, nie tylko kilku biskupów znało tę sytuację – to cały episkopat przez dziesięć lat borykał się z problemem księdza, który wymykał się spod kontroli.
Emmaüs również wiedziało
Nie tylko Kościół był świadomy – kierownictwo Emmaüs również. Już w styczniu 1958 roku abbé Pierre został zmuszony do opuszczenia organizacji, którą stworzył, z powodu swoich czynów. Gdy więc Emmaüs twierdzi: „Nie wiedzieliśmy”, jest to nieprawdą. Kierownictwo wiedziało i podjęło odpowiednie kroki.
Watykańskie archiwa odsłaniają prawdę
Dziennikarskie śledztwo nie wykazało, by papież Franciszek był świadomy skandalu przed jego wybuchem latem ubiegłego roku. Archiwa pontyfikatu Piusa XII (1939-1958), otwarte od marca 2020 roku, zawierają wiele dokumentów na temat księdza Pierre’a, choć początkowo w Watykanie twierdzono, że „w teczce nic nie ma”. Dopiero podczas konsultacji archiwów zorientowano się, jak wiele materiałów tam się znajduje.
Pokazuje to, że w pewnym momencie Kościół przestał zajmować się księdzem Pierre’em, ponieważ stał się on wolnym elektronem, robiącym, co chciał. Gdy Watykan zakazał mu podróży do Kanady, pojechał tam mimo to. Nie musiał już odpowiadać przed Kościołem, stał się postacią, która była „ponad” i sam uważał się za taką.
Systemowy problem Kościoła
Pobłażliwość czy współudział, z których korzystał abbé Pierre, są symptomatyczne dla postawy ówczesnego Kościoła wobec nadużyć seksualnych popełnianych w jego szeregach. W korespondencji z tamtego okresu nie ma ani słowa o ofiarach – jedyną obsesją Kościoła był skandal, zwłaszcza że abbé Pierre poprawił swój wizerunek, stając się swego rodzaju wizytówką miłosierdzia.
Społeczne kreowanie „świętych”
Ta sprawa skłania również do zbiorowej refleksji nad tym, jak tworzymy świętych czy idoli. Abbé Pierre dawał Francuzom dobry obraz ich samych: obraz dobroci i hojności, bo uczestniczyli, dawali na Emmaüs. Podważenie tej ikony, wytworzenie w niej pęknięć, w pewnym sensie oznaczało pozbawienie się wielu złudzeń.
Jak w przypadku innych znanych sprawców przemocy, istniało poczucie wszechmocy danej osoby, w tym przypadku księdza Pierre’a, który sam kształtował swoją legendę od młodości aż do śmierci. W 2005 roku, gdy czuł zbliżający się koniec, wyznał, że nie przestrzegał ślubu czystości – ale w rzeczywistości było to wykalkulowane działanie, które miało uczynić go jeszcze bardziej sympatycznym.
Po prawie siedemdziesięciu latach od pierwszych zgłoszeń, ujawnienie prawdy o księdzu Pierre stanowi nie tylko wstrząs dla francuskiego społeczeństwa, ale również punkt zwrotny w postrzeganiu roli instytucji w ukrywaniu przestępstw seksualnych.