Dzisiejszy wieczór przyniesie ważne ogłoszenie ze strony prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump zaprezentuje nową serię ceł, które mogą wywrócić światowy handel do góry nogami. Wystąpienie zaplanowano na godzinę 22:00 naszego czasu. Sam prezydent określa tę inicjatywę mianem „dnia wyzwolenia”. Co tak naprawdę oznacza ta polityka i kogo dotknie?
Kogo obejmą nowe cła?
Skala planowanego uderzenia celnego wydaje się być wyjątkowo szeroka. „Rozpoczniemy od wszystkich krajów, a później zobaczymy” – zapowiedział Trump, odrzucając doniesienia o zawężeniu listy do kilkunastu państw.
Biały Dom nieco doprecyzował te zapowiedzi, wskazując, że cłami zostaną objęte kraje, które „niesprawiedliwie” traktowały Stany Zjednoczone. Scott Bessent, sekretarz skarbu, sugerował wcześniej, że cła mogłyby dotknąć 15% partnerów handlowych USA – tych, z którymi Amerykanie mają chroniczne deficyty handlowe.
Czy ostatecznie będzie to uderzenie globalne, czy jednak bardziej selektywne? Odpowiedź poznamy już dziś wieczorem.
Jak wysokie będą nowe cła?
To pozostaje tajemnicą, choć pojawiły się już pewne wskazówki. Washington Post donosił o planach wprowadzenia uniwersalnego cła w wysokości 20%. Trump często wspominał również o cłach „wzajemnych”, które odzwierciedlałyby sposób, w jaki inne kraje opodatkowują amerykańskie produkty.
Jednocześnie, w charakterystyczny dla siebie niespójny sposób, prezydent sugerował, że nowe amerykańskie cła będą „niższe”, a w niektórych przypadkach nawet „znacznie niższe” od tych, które stosują inne państwa wobec USA.
Warto przypomnieć, że już od jutra wszystkie pojazdy wyprodukowane poza Stanami Zjednoczonymi zostaną objęte 25-procentowym cłem.
Co Trump zdążył już wprowadzić w swojej drugiej kadencji?
Od początku swojej drugiej kadencji republikański prezydent wprowadził już szereg podwyżek ceł. Produkty z Chin zostały obłożone 20-procentową stawką, towary z Kanady i Meksyku – 25-procentową. Trump nałożył również cła na całą importowaną stal i aluminium oraz 10-procentowy podatek na energię sprowadzaną z Kanady.
Od czwartku 25-procentowym cłem zostaną objęte wszystkie samochody wyprodukowane za granicą, które trafiają na amerykański rynek, wraz z częściami zamiennymi.
Prezydent ogłosił także wprowadzenie „wtórnych” ceł – dodatkowej 25-procentowej opłaty na handel z krajami, które kupują ropę z Wenezueli. Te regulacje wchodzą w życie już od środy.
Trump zagroził również Unii Europejskiej i Kanadzie wyższymi cłami, jeśli podejmą działania odwetowe wobec już nałożonych ograniczeń. Rozważa wprowadzenie astronomicznego, 200-procentowego cła na europejskie wina i alkohole. Zapowiedział też nowe obciążenia dla zagranicznych produktów farmaceutycznych i chipów komputerowych.
Dlaczego Trump stawia na politykę celną?
W ocenie Trumpa, cały świat, a szczególnie sojusznicy Stanów Zjednoczonych, „wykorzystują” jego kraj. Poprzez nowe bariery taryfowe prezydent chce przywrócić uprzemysłowienie Ameryki, zrównoważyć bilans handlowy i zmniejszyć deficyt budżetowy – stąd określenie „dzień wyzwolenia”.
Jak wyjaśnia ekonomista Eric Dor, ambicją Trumpa jest „skorygowanie różnicy między początkowymi taryfami celnymi, często minimalnymi z wyjątkiem samochodów, a także uwzględnienie subwencji, różnic w normach i podatku VAT w UE, który jest znacznie wyższy niż podatek od sprzedaży w USA”.
Bariery taryfowe stanowią również narzędzie nacisku, którego Trump używa, aby zmusić inne rządy do zmiany ich polityki. Atakuje gospodarki Meksyku, Kanady i Wenezueli, żądając powstrzymania napływu nielegalnych imigrantów, przemytu fentanylu i działalności wenezuelskich gangów na terytorium USA.
Co to oznacza dla amerykańskiej gospodarki?
Według Washington Post, administracja Trumpa liczy na pozyskanie tysięcy miliardów dolarów z nowych ceł, które mogłyby zostać przeznaczone na zwroty podatkowe dla Amerykanów.
Eksperci patrzą jednak na tę strategię z niepokojem. Analitycy Goldman Sachs przewidują, że polityka powszechnych ceł może mieć negatywny wpływ na gospodarkę, podobny do podwyżki podatków konsumpcyjnych, uderzając w siłę nabywczą Amerykanów.
Różne wskaźniki ekonomiczne w USA pokazują, że inwestorzy już teraz są zaniepokojeni metodami, które wybrała nowa administracja.
Jakie będą konsekwencje dla krajów dotkniętych nowymi cłami?
Ekonomiści przewidują spadki PKB w krajach objętych amerykańskimi cłami. Badanie przeprowadzone przez ING wskazuje, że dla Belgii może to oznaczać stratę od 0,1% do 0,26% PKB. Szczególnie narażone będą sektory chemiczny, farmaceutyczny i spożywczy.
Jak świat reaguje na politykę Trumpa?
Reakcje nie kazały na siebie długo czekać. Chiny odpowiedziały 10-15% podatkami na amerykańskie produkty rolne. Kanada wprowadza cła odwetowe na import z USA o wartości ponad 40 miliardów dolarów.
Unia Europejska w odpowiedzi na cła na stal i aluminium zapowiedziała własne obciążenia celne na amerykańskie produkty warte 28 miliardów dolarów, mające obowiązywać od 1 kwietnia – w tym na łodzie, whisky bourbon i motocykle. Pierwsze środki odwetowe zostały jednak odroczone do połowy kwietnia.
UE przygotowuje również kompleksowy plan, który przewiduje różnorodne mechanizmy – od ceł importowych i eksportowych po podatki za świadczenie usług.
Chiny kontrują ograniczeniami inwestycyjnymi
Pekin wprowadził ograniczenia dla chińskich firm, które chciałyby inwestować w Stanach Zjednoczonych – donosi agencja Bloomberg, powołując się na źródła bliskie sprawie. W ten sposób Chiny chcą wzmocnić swoją pozycję negocjacyjną w obliczu „wojny celnej” rozpoczętej przez administrację Trumpa.
Wcześniejsze ograniczenia dla chińskich inwestorów wynikały głównie z obaw o bezpieczeństwo narodowe lub ucieczkę kapitału. Obecne restrykcje są bezpośrednią odpowiedzią na politykę handlową Trumpa.
Istniejące projekty inwestycyjne będą kontynuowane, ale nowe wnioski chińskich przedsiębiorstw zostały zablokowane przez Narodową Komisję Rozwoju i Reform (NDRC), czyli organ odpowiedzialny za politykę handlową Chin. Nie wiadomo, jak długo potrwają te ograniczenia.