W sobotni wieczór w pobliżu stacji metra Clemenceau w Anderlechcie doszło do kolejnej strzelaniny. Według świadków, którzy zgłosili zdarzenie, padły strzały z kałasznikowa.
„Znowu strzały przy Clemenceau” – alarmuje jeden z mieszkańców. Inna osoba dodaje: „Nie da się tu już normalnie żyć”.
Policja potwierdziła, że około godziny 21:30 jedna osoba poniosła śmierć. Na miejsce przybyli przedstawiciele prokuratury w Brukseli, którzy prowadzą dochodzenie. Sprawca jest poszukiwany.
„W interesie śledztwa nie będziemy udzielać dalszych informacji” – poinformowała prokuratura w oficjalnym komunikacie.
Na razie nie wiadomo, czy incydent ma związek z niedawną falą przemocy związanej z handlem narkotykami w stolicy.
Świadkowie opisują panikę i interwencję policji
Świadkowie relacjonują, że na miejscu pojawiła się duża liczba funkcjonariuszy.
„Byłem w autobusie, kiedy policjant podszedł do kierowcy i powiedział, że padły strzały i trzeba natychmiast zmienić trasę” – opowiada jeden z pasażerów. „Widziałem co najmniej cztery radiowozy i dwa policyjne vany. Gdy opuszczałem miejsce zdarzenia, przyjeżdżały kolejne jednostki”.
Inny świadek opisuje dramatyczne chwile: „Byłem w pobliżu stacji Clemenceau, gdy usłyszałem strzały. Ludzie zaczęli uciekać. Nie chciałem się zbliżać. Policja pojawiła się szybko i zamknęła całą ulicę”.
Jeden z mieszkańców Anderlechtu wyraził swoje obawy dotyczące bezpieczeństwa: „Kiedy nie widzimy i nie słyszymy, wydaje się, że to dzieje się gdzieś daleko, w późnych godzinach. Ale tym razem było to w sobotni wieczór o 21:20, kiedy na ulicach było mnóstwo ludzi. To może się zdarzyć w każdej chwili. To naprawdę przerażające”.
Policja prowadzi dochodzenie, próbując ustalić okoliczności zdarzenia oraz schwytanie sprawcy.