Od lat kwestia przelotów samolotów nad Brukselą stanowi nierozwiązany problem, który kosztuje belgijskich podatników dziesiątki milionów euro. Kolejne rządy unikały podejmowania zdecydowanych działań, w efekcie czego państwo regularnie przegrywa sprawy sądowe i musi wypłacać wysokie kary. Nowy rząd postanowił sięgnąć po nietypowe rozwiązanie – powołanie grupy międzynarodowych ekspertów, którzy mają zaproponować sposób na zakończenie tego wieloletniego sporu.
Kosztowny impas polityczny
Problem przelotów nad Brukselą trwa już od ponad dwóch dekad i stanowi jedno z najbardziej drażliwych tematów w belgijskiej polityce. Każdy minister odpowiedzialny za transport lotniczy próbował znaleźć rozwiązanie, ale żaden nie odniósł sukcesu. Władze państwowe, zamiast wprowadzić skuteczne regulacje, od lat wolą płacić wysokie kary finansowe, unikając podejmowania trudnych decyzji politycznych.
Według najnowszych danych łączna kwota, jaką Belgia zapłaciła z tego tytułu, przekroczyła już 42 miliony euro, z czego 20 milionów przypada na ostatnią kadencję rządu. Najwięcej środków trafiło do Regionu Stołecznego Brukseli, który otrzymał około 21 milionów euro. Dodatkowo, od 2021 roku, belgijskie władze wypłacają tygodniowo 50 000 euro pięciu flamandzkim gminom położonym w pobliżu lotniska Zaventem, rekompensując im skutki hałasu lotniczego.
Nowe podejście: eksperci zagraniczni wkraczają do gry
Obecny rząd, dążąc do zakończenia tego kosztownego impasu, planuje wprowadzenie nowej regulacji, tzw. „vliegwet”, która miałaby na stałe uregulować kwestie tras lotniczych związanych z lotniskiem w Zaventem. Decyzja ta ma na celu ograniczenie liczby pozwów przeciwko państwu belgijskiemu i uniknięcie kolejnych wysokich kar.
W tym celu rząd powoła specjalną grupę roboczą, w której skład wejdą przedstawiciele wszystkich stron sporu, czyli reprezentanci rządu federalnego, regionów oraz partii koalicyjnych. Nowością jest jednak zaproszenie międzynarodowych ekspertów z krajów sąsiadujących oraz Wielkiej Brytanii. To właśnie oni mają opracować propozycję nowego prawa dotyczącego tras lotniczych i przedstawić ją rządowi.
Problem w konstrukcji lotniska?
Źródło problemu hałasu lotniczego sięga czasów II wojny światowej, kiedy to lotnisko Zaventem zostało wybudowane przez Niemców w niefortunnym miejscu – na wschód od Brukseli. Belgia, jak większość krajów Europy Zachodniej, jest pod wpływem wiatru zachodniego, co oznacza, że samoloty startujące z Zaventem muszą kierować się na zachód, czyli bezpośrednio nad Brukselę. W branży lotniczej obowiązuje niepisana zasada, aby unikać przelotów nad gęsto zaludnionymi obszarami, co w tym przypadku nie zostało spełnione.
Jak znaleźć równowagę między gospodarką a komfortem mieszkańców?
Nowy rząd deklaruje, że chce pogodzić rozwój lotniska z troską o jakość życia mieszkańców, co nie jest łatwym zadaniem. Lotnisko Zaventem to jeden z najważniejszych węzłów transportowych w kraju, dzięki niemu zatrudnienie znajduje około 64 000 osób. Z drugiej strony hałas nocnych lotów generuje ogromne koszty zdrowotne – według badań każdy nocny start lub lądowanie powoduje średnie wydatki na zdrowie rzędu 36 000 euro, związane z problemami ze snem, nadciśnieniem i chorobami serca.
Swoje argumenty mają również linie lotnicze, które skarżą się na wysokie kary nakładane przez Region Stołeczny Brukseli. Twierdzą, że nawet jeśli przestrzegają zaleceń kontrolerów lotniczych i postępują zgodnie z procedurami, ich samoloty nadal są „łapane” przez czujniki dźwiękowe i karane za przekroczenie norm hałasu.
Czy zagraniczni eksperci znajdą rozwiązanie?
Czy powołanie międzynarodowej grupy ekspertów zakończy ten wieloletni spór? Belgijscy politycy od lat nie byli w stanie wypracować kompromisu, dlatego sięgnięcie po zagraniczne doświadczenia może okazać się skutecznym sposobem na przełamanie impasu.
Czy nowa strategia przyniesie oczekiwane rezultaty? Na odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać, ale jedno jest pewne – obecny rząd postawił sobie za cel zakończenie tej kosztownej i długoletniej sagi.