W sprawie dotyczącej Didier Reyndersa pojawiają się kolejne kontrowersje, które podnoszą więcej pytań niż dają odpowiedzi. W centrum uwagi znalazła się ING, która zdaniem ekspertów ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy mogła zareagować zbyt późno na nietypowe transakcje swojego klienta. Czy bank świadomie zignorował sygnały ostrzegawcze? A może doszło do wewnętrznych zaniedbań? Te pytania wymagają odpowiedzi zarówno od instytucji nadzorczych, jak i wymiaru sprawiedliwości.
Podejrzane transakcje na koncie Reyndersa
Według ustaleń „Le Soir”, Didier Reynders przez blisko dekadę zdeponował na swoim koncie w ING ponad 800 tysięcy euro w gotówce. Pierwsze pytania ze strony banku miały paść dopiero w 2018 roku, kiedy polityk zaprzestał wpłat gotówkowych i zaczął deklarować zyski z wygranych na loterii. To właśnie w tej zmianie źródła dochodów eksperci dostrzegają mechanizm możliwego prania pieniędzy.
Łączna kwota transakcji z tego okresu to ponad 200 tysięcy euro, ale ING zgłosiło swoje podejrzenia do belgijskiej Cellule de traitement des informations financières (Ctif) dopiero w 2023 roku, kilka miesięcy po rozpoczęciu śledztwa w marcu 2022 roku.
Dlaczego bank milczał tak długo?
Eksperci ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy wskazują, że transakcje gotówkowe na taką skalę powinny wzbudzić czujność banku już wcześniej. Miguel Mairlot, prawnik i specjalista ds. zgodności, zauważa: „Systemy nadzoru bankowego opierają się na parametrach ryzyka, które różnią się w zależności od banku. W przypadku takich transakcji, jak częste i wysokie wpłaty gotówkowe, alerty powinny zostać wygenerowane automatycznie”.
Również fakt, że Didier Reynders jest osobą politycznie eksponowaną (PEP), oznacza, że powinien podlegać szczególnej kontroli ze strony banku. „W przypadku takich klientów procedury są bardziej rygorystyczne, a alerty szybciej trafiają do decydentów banku” – dodaje Mairlot.
Czy doszło do zaniedbań wewnętrznych w ING?
Po wygenerowaniu alertu przez system, transakcje są analizowane przez co najmniej dwóch pracowników. Jeśli transakcja zostanie uznana za nietypową i wzbudzającą podejrzenia, bank ma obowiązek zgłosić ją do Ctif. W przypadku ING takiej deklaracji zabrakło przez kilka lat, co może wskazywać na problemy z procedurami wewnętrznymi.
„Możliwe, że doszło do blokady decyzyjnej na wyższych szczeblach zarządczych” – sugeruje Mairlot. „Decyzja o braku zgłoszenia mogła wynikać z presji ze strony kierownictwa, co również wymaga zbadania”.
ING pod lupą instytucji nadzorczych
Belgijska Narodowa Komisja Bankowa i instytucje sądowe mają teraz kluczową rolę w wyjaśnieniu, czy ING działało w „dobrej wierze”. Bank, który zgłasza podejrzenie prania pieniędzy, jest chroniony przed odpowiedzialnością cywilną i karną, ale warunkiem jest szybkie i rzetelne działanie. Opóźnienia w tej sprawie mogą sugerować, że ING mogło próbować uniknąć zgłoszenia, co może prowadzić do zarzutów o współudział w praniu pieniędzy.
Reputacja ING na szali
To nie pierwsza sprawa, w której ING mierzy się z oskarżeniami o zaniedbania w zakresie przeciwdziałania praniu pieniędzy. W przeszłości bank został ukarany wysokimi grzywnami zarówno w Belgii, jak i na arenie międzynarodowej. Tym razem, jeśli sąd uzna, że ING działało niezgodnie z przepisami, może grozić jej kara w wysokości nawet 10% rocznego obrotu.
Co dalej?
Sprawa Reyndersa stawia pytania o jakość nadzoru bankowego w Belgii oraz procedury monitorowania transakcji klientów politycznie eksponowanych. ING utrzymuje, że „przestrzega wszystkich obowiązków prawnych” i współpracuje z organami ścigania, ale ostateczne rozstrzygnięcia zależą teraz od wyników śledztwa sądowego i kontroli regulatorów.
Ta sprawa to nie tylko test dla ING, ale także dla belgijskiego systemu przeciwdziałania praniu pieniędzy. Czy zadziałał prawidłowo, czy też ujawnione zaniedbania obnażą głębsze problemy strukturalne? Odpowiedzi na te pytania mogą zaważyć na przyszłości polityki przeciwdziałania przestępczości finansowej w kraju.