Belgijskie szkoły czeka gorący okres. Związkowcy zapowiadają intensyfikację działań protestacyjnych w odpowiedzi na frustracje i trudności, z którymi borykają się nauczyciele. Od połowy stycznia rozpoczną się strajki i manifestacje, które mają na celu wymuszenie zmian w polityce edukacyjnej. „Nie możemy już dłużej uspokajać sytuacji. Przemoc symboliczna wobec nauczycieli i systemu edukacji jest faktem i musi zostać wyrażona” – mówi Roland Lahaye, sekretarz generalny CSC-Enseignement.
Pandemia, przeciążenie i brak wsparcia
Pandemia COVID-19 wywarła głęboki wpływ na belgijską edukację, pozostawiając nauczycieli i uczniów w trudnej sytuacji. Nauczyciele zmagają się z problemami wynikającymi z zaległości edukacyjnych, braku zaangażowania uczniów i niedoborów kadrowych. Wielu pedagogów twierdzi, że obecne warunki pracy są na granicy wytrzymałości.
Aby wyrazić swoje niezadowolenie, CSC-Enseignement ogłosiło bezterminowy strajk, który rozpoczął się 6 stycznia. Na ten miesiąc zaplanowano szereg działań, w tym 13 stycznia udział w manifestacji przeciwko reformom federalnym, 15 stycznia protest w dniu kluczowego liczenia uczniów, a na koniec miesiąca – 48-godzinny strajk zaplanowany na 27 i 28 stycznia. Dwudniowy strajk w edukacji to krok bez precedensu, który podkreśla skalę niezadowolenia.
Reforma bez dialogu
Jednym z głównych zarzutów nauczycieli i związków zawodowych jest brak dialogu z rządem. Reformy proponowane przez minister edukacji, Valérie Glatigny (MR), obejmują zastąpienie systemu nominacji nauczycieli umowami na czas nieokreślony (CDI) do 2027 roku, likwidację klas zawodowych z mniej niż 10 uczniami oraz skierowanie pełnoletnich uczniów w trudnej sytuacji do systemów szkolenia zawodowego.
„Zamiast rozwiązywać realne problemy, politycy forsują reformy, które są nie tylko nieprzemyślane, ale także wprowadzają chaos” – twierdzi Roland Lahaye. „To brak konsultacji z nauczycielami i społecznością szkolną sprawia, że napięcia rosną”.
Ostra krytyka ze strony polityków
Przewodniczący frankofońskiej Partii Reformistycznej (MR), Georges-Louis Bouchez, oskarżył związki zawodowe o polityczne motywacje, twierdząc, że ich działania mają na celu wyłącznie krytykę obecnej minister. „Mamy wrażenie, że wszystkie problemy edukacji zaczęły się od tej kadencji, co jest oczywiście nieprawdą” – powiedział Bouchez, nazywając działania związkowców „grą polityczną”.
Związkowcy stanowczo odrzucają te zarzuty, przypominając, że organizowali protesty również za poprzedniej minister, Caroline Désir (PS). „Różnica polega na tym, że wtedy istniał dialog, a teraz go brakuje. To właśnie brak konsultacji sprawia, że sytuacja stała się nie do zniesienia” – podkreśla Lahaye.
Narastający sprzeciw społeczny
Reformy edukacyjne spotykają się z rosnącym oporem nie tylko wśród nauczycieli, ale także rodziców, uczniów oraz dyrekcji szkół. „Nie chodzi tylko o związki zawodowe – cała społeczność szkolna jest przeciwna tym decyzjom. Ludzie widzą, że polityka edukacyjna opiera się na oszczędnościach, a nie na rzeczywistych potrzebach” – dodaje CSC-Enseignement.
Co dalej?
Zapowiadane na koniec stycznia działania to dopiero początek, jeśli rząd nie zmieni swojego podejścia. Nauczyciele podkreślają, że nie walczą wyłącznie o swoje warunki pracy, ale o przyszłość belgijskiego systemu edukacji. Nadchodzące tygodnie będą kluczowe dla rozwoju sytuacji, a odpowiedź rządu zdecyduje o dalszym przebiegu konfliktu. Czy znajdzie się miejsce na dialog, zanim zima w belgijskich szkołach stanie się jeszcze gorętsza?